Pirate Hetalia
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 17 luty 2013

Go down 
AutorWiadomość
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

17 luty 2013 Empty
PisanieTemat: 17 luty 2013   17 luty 2013 EmptyNie Lut 24, 2013 2:44 pm

Postaci nie wypisuję.
Fragment rozgrywki.



:17:56 17/02/13] Polska : * ściagnął brwi i przygryzł wargi* Zaczekaj chwilę... * pobiegł szybko po jakieś opatrunki i po chwili wrócił do niego z pełnymi rękoma. Zaczął po kolei wszystko rozstawiać. Lekarzem nie był ale już wystarczająco wiele razy miał do czynienia z takimi ranami żeby nie wiedzieć co na to poradzić. ZAczął powoli i delikatnie przemywać ranę* Ona ci to zrobiła?
[13:18:02 17/02/13] Ameryka : *Dał się opatrzyć. Przełknął ślinę, po czym, podłamany, wtulił się w poduszkę*
[13:19:40 17/02/13] Tajwan : *spojrzala na Alfreda ipotem na Port*
[13:20:00 17/02/13] Łotwa : t-tak...
[13:20:01 17/02/13] Portugalia : *kiwnęła do dziewczyny* *usiadła obok Alfreda*
[13:20:39 17/02/13] Ameryka : *nie odzywał się. Po prostu wpatrywał w ziemię* //Ahoooj~!
[13:21:00 17/02/13] Tajwan : *poleciala po wode i po chwili wrocila*Mam nadzieje ze wszystko bedzie z nim okej.*podala wode Portugalii*
[13:21:34 17/02/13] Argentyna : *Wmaszerował na pokład statku, dzierżąc w dłoniach lniany worek, w którym gruchotało coś twardego. * ...Hola. *Gdziekolwiek wszyscy byli.*
[13:21:57 17/02/13] Łotwa : // ja i Poluś jesteśmy na naszym statku ~
[13:23:08 17/02/13] Argentyna : // Okey, gracias c:
[13:23:37 17/02/13] Polska : *przygryzł mocniej wargi i zacisnął pięsci. Już on tej głupiej herszt babie pokaże że Łot to nie jest jej własność. Przemył ranę po czym zaczął nakładać maść* Rzekomo od tego szybciej goją się rany i aż tak nie widać * zerknął na Latynosa* Ahoj
[13:23:45 17/02/13] Portugalia : *trzyma szklankę przed Ameryką* Chcesz? *spytała go* *w jej głosie nie ma ani cienie emocji* Po prostu musi trochę odpokutować. *mruknęłą do Taj*
[13:24:34 17/02/13] Tajwan : Ah rozumiem.*troche jej przykro, ze Alfred musi tam siedziec*
[13:24:37 17/02/13] Chile : *tymczasem Chilijczyk, znużony błąkaniem się po porcie, wrócił na pokład swojego statku. Od razu zauważył trzech ludzi ze swojej załogi, jednakże nie podszedł do nich.*
[13:25:00 17/02/13] Łotwa : Victoria już mnie wczoraj opatrywała, ale w nocy...
[13:25:05 17/02/13] Ameryka : ...*spojrzał na wodę i mlasnął. Miał suche usta. Usiadł i wyciągnął dłonie po szklankę*
[13:25:57 17/02/13] Argentyna : ...Co tu sie, la put, stało? *Momentalnie odłożył worek na bok, wodząc wzrokiem to po osobie Polaka, to po sylwetce Łotysza. Podszedł bliżej, kątem oka zauważając Chilijczyka* ...Hola, Jose.
[13:26:54 17/02/13] Polska : Ta pieprzona idiotka zrobiła to Raivisowi * wyraźnie zdenerwowany zaczął bandażować ranę*
[13:27:08 17/02/13] Portugalia : *podała mu szklankę*
[13:27:28 17/02/13] Chile : *wymamrotał coś w odpowiedzi. Nie miał humoru na rozmowę czy jakąkolwiek interakcję, jednakże wyglądało na to, że coś poważnego się stało. Postąpił więc parę kroków w ich kierunku*
[13:27:34 17/02/13] Tajwan : Jak cos ro pojde po wiecej wody.
[13:27:36 17/02/13] Ameryka : *wziął lekko rozdygotanymi dłoniami szklankę. Zaczął pić*
[13:28:16 17/02/13] Łotwa : to nic takiego *zaśmiał się nerwowo*
[13:28:23 17/02/13] Tajwan : //Ied bede o 15
[13:28:35 17/02/13] Argentyna : Pieprzona idiotka? *Zapytał, z pewnym przestrachem w oczach wpatrując się w ranę Łotysza.* O kim mówisz, mierda?
[13:29:42 17/02/13] Portugalia : *patrzy na Alfreda* Jeszcze coś?
[13:30:44 17/02/13] Ameryka : *wypił do końca. Zamknął oczy oddając jej szklankę* T-Thanks... *wymamrotał i znowu opadł na poduszkę*
[13:30:52 17/02/13] Polska : Jak to nic takiego? Do jasnej ciasnej jakim prawem ona cię w ogóle śmiała dotknąć! Już ja jej do cholery pokaże, nie bedzie traktować ludzi jak jakichś śmieci! * skończył opatrywać i położył delikatnie dłoń na opatrunku*
[13:31:28 17/02/13] Portugalia : *odstawiła szklankę* *patrzy na niego z ukrytym głęboko żalem*
[13:32:29 17/02/13] Chile : *przysłuchiwał się wymianie zdań w skupieniu. Sam był cicho- i tak nie wiedział dokładnie o co chodziło*
[13:33:19 17/02/13] Argentyna : *Ściągnął brwi w wyrazie zniecierpliwienia, może nie tyle spowodowanego długim brakiem odpowiedzi ze strony Polaka, a przez presje i powagę sytuacji.* ...Cholera jasna!
[13:33:51 17/02/13] Łotwa : miałem już gorsze rany, poradzę sobie *sięgnął po koszulę, robiąc to powoli, aby nie urazić rany*
[13:34:16 17/02/13] Łotwa : // i teraz wypadałoby w sumie ujawnić co Arg widział - Port Łoci wyrywała "M" na plecach ; ;
[13:35:01 17/02/13] Polska : * zerknął na Argentyńczyka* No do jasnej no nie widać było tego pieprzonego M na plecach! Ta cała Maria!
[13:35:23 17/02/13] Portugalia : // Ale pisałam że takie malutkie "M". ;A;
[13:35:46 17/02/13] Ameryka : *zacisnął powieki, leżąc tak*
[13:36:17 17/02/13] Chile : Z załogi Arthura...?
[13:36:25 17/02/13] Polska : ( grunt że jest XD)
[13:36:35 17/02/13] Portugalia : *podparła głowę na ręce nadal wpatrując się w Ame*
[13:36:37 17/02/13] Polska : A skąd? Oczywiście że od nich
[13:37:06 17/02/13] Ameryka : *Podniósł spojrzenie na dziewczynę* ...What...?
[13:37:54 17/02/13] Argentyna : ...Ah. *Momentalnie pobladł, co było efektem emocji, które towarzyszyły całej sytuacji. A przecież wybrał się tylko na chwilę do portu. Zacisnął dłonie w pięści.* ...Zabije ją. *Warkną pod nosem, po czym odwrócił sie i podszedł do rzuconego wczesniej worka. Jak sie okazało, był pełen amunicji i prochu strzelniczego. Wyciągnął swoj pistolet.*
[13:37:55 17/02/13] Portugalia : ...Nic. *westchnęła* Na pewno niczego nie chcesz...?
[13:39:05 17/02/13] Łotwa : nie trzeba, to nic takiego ! nie ma po co roztrząsać tej sprawy, wszystko jest w jak najlepszym porządku ! zagoi się i nie będzie problemu
[13:39:23 17/02/13] Ameryka : ...Nic nie chcę... Niczego od Ciebie. *warknął posyłając jej wzrok pełen nienawiści*
[13:40:29 17/02/13] Chile : ... *widział gniew malujący się na ich twarzach. Ba, czuł go, złość na dziewczynę wręcz rozsadzała go od środka. Tylko, że było jedno "ale". Obserwował działania brata* Nie możemy *rzekł twardo. Potem popatrzył na Łotysza niemal przepraszająco*
[13:41:18 17/02/13] Polska : Jak nic takiego?! Oszalałeś?! Przecież... *zerk na Chile* A to dlaczego? Bo nie mamy pozwolenia Gilberta?
[13:41:20 17/02/13] Argentyna : Oh si? *Spojrzał na Łotysza z latynoskim ogniem w oczach.* I mamy udawać, że nic sie nie stało i przez to pokazać, że sie boimy? A oni niech robią co chcą? Niech wie, że atakując nas wywołała pieprzoną wojnę.
[13:41:23 17/02/13] Portugalia : *uśmiechnęła sie sarkastycznie* Wiem, wiem.
[13:43:23 17/02/13] Łotwa : *zerknął na swoje dłonie, w których trzymał koszulę* ja...nie jestem jednym z was. nie jestem piratem. jestem jedynie zakładnikiem, czyjąś własnością...
[13:44:00 17/02/13] Chile : *zagryzł wargi* Tak, bo nie mamy pozwolenia Gilberta. Sam bardzo chciałbym wbić jej nóż w plecy, ale nie jesteśmy na pozycji, żeby podejmować takie decyzję, do jasnej cholery! *starał się być spokojny i rzeczowy, jednakże ta złość... I inne emocje* Nie możesz, Martin.
[13:45:01 17/02/13] Ameryka : ...*Nagły błysk w oczach. Usiadł, zamachnął się i uderzył dziewczynę z całej siły w policzek*
[13:45:47 17/02/13] Argentyna : Gilbert? Pf. *Pokręcił głową, pospiesznie ładując pistolet.* Jesteśmy piratami! *Tym razem wściekle huknął, nie szczędząc gardła oraz płuc.* I jako piraci, to mamy swoją dume i honor! Mam gdzieś to, czy za takie posunięcie Gilbert przestrzeli mi łeb. Nie pozwolę, by jakaś durna baba robiła z naszą załogą i statkiem, co chce.
[13:45:55 17/02/13] Ameryka : //Z pięści tak bej de łej xd
[13:46:32 17/02/13] Portugalia : *uchyliła się lekko tak żeby Alfred mógł ją uderzyć* I jak, lepiej? *żeby podbudować ego Alfreda przestała się uśmiechać*[13:46:54 17/02/13] Łotwa : nie należę do załogi !*wykrzyknął* jestem zakładnikiem ! własność Gilberta ![13:47:53 17/02/13] Argentyna : Tym bardziej. Podejrzewam, ze Gilbert nie lubi, jak sie niszczy jego własność. *Przetrał lufe załadowanego pistoletu.*
[13:48:48 17/02/13] Ameryka : *warknął cicho. Spojrzał jej w oczy* Słuchaj no... Jak mówiłem... Nawet jeśli jestem zakładnikiem, to nie obchodzi mnie, co Ty będziesz robić. Ale jeszcze raz zrobisz tak jak wczoraj, przysięgam...uwolnie się i zadźgam Cię we śnie.
[13:48:50 17/02/13] Polska : * wzruszył ramionami * To odbiorę to prywatnie, jako cżłowiek nie jako pirat * szybko zwrócił wzrok na Łotysza z zaskoczeniem. Przykucnął przed nim położył mu dłonie na ramionach. Nie miał pojęcia co powiedzieć w tej chwili*
[13:49:24 17/02/13] Chile : Cokolwiek byś o nim nie myślał, to nasz kapitan. Możesz podejrzewać, ale nie możesz być pewnym. *powiedział twardo, obserwując jego ruchy. Odetchnął głęboko* Zabraniam ci *warknął, podchodząc do niego. Zazwyczaj nie wykorzystywał swojej rangi, ale tym razem sytuacja była inna. Zupełnie inna. Zwłaszcza, że na samą myśl, że Martinowi ktokolwiek mógłby przestrzelić łeb, robiło mu się słabo. nawet słabiej niż widok rany Łotysza, która i tak skręcała boleśnie jego wnętrzności*
[13:49:37 17/02/13] Łotwa : nie możesz robić niczego bez jego pozwolenia. nie powinienem cię obchodzić, do cholery !
[13:50:41 17/02/13] Portugalia : Uważaj, bo sie [rzestraszę
[13:51:02 17/02/13] Portugalia : // Zignorujcie to. Nie lubie swojego entera. :I
[13:51:23 17/02/13] Polska : Czyli jak? *zaśmiał się ochryple* Czyli że oni mogą powybijać naszych od tak, a my nic nie mozemy zrobić bo ten nasz pieprzony kapitan nie pozwala tal?
[13:51:26 17/02/13] Polska : tak*
[13:52:26 17/02/13] Portugalia : *stanęła nad nim* Słuchaj, takim pieprzeniem to jeszcze sobi
[13:52:35 17/02/13] Łotwa : nie ma "naszych". nie należę do załogi
[13:52:57 17/02/13] Portugalia : *e nagrabisz bardziej. *patrzy ze złościa i irytacją*
[13:53:55 17/02/13] Ameryka : *prychnął* Nie obchodzi mnie to. Jeśli ktokolwiek ma prawo mi rozkazywać, to jedynie kapitan! A jego też nie zamierzam słuchać .-.
[13:53:59 17/02/13] Polska : * zerknął na Łotysza* JAk wolisz, ale dla mnie jesteś do jasnej choleryprzyjacielem rozumiesz?
[13:54:35 17/02/13] Argentyna : Si, nasz, nie podważam tego, ale, do jasnej cholery, Jose, mamy być jakimiś zabaweczkami, bo nasz kapitan nie raczył wydać konkretnej komendy? Nie. Na pewno nie. *Wyciągnął, sztylet, by móc oszacować jego ostrość oraz ewnetualnie podszlifować ostrze, kiedy w pewnym momencie usłyszał zakaz Chilijczyka* ...co? *Zerknął na niego z zaskoczeniem.* Żartujesz sobie?
[13:56:43 17/02/13] Chile : *Słowa Polaka bolały, jednakże odgrodził się od nich. Nigdy wcześniej nie obchodziło go, co inni o nim myśleli, tym razem nie mogło być inaczej* Tak. Dokładnie dlatego. Poza tym nie mów na niego „pieprzony”, należy mu się szacunek! *stanowczy głos, wyprostowana sylwetka, poważna mina. Jedyne, co go w tamtej chwili zdradzało, był niepewny wzrok. Nie patrzył jednak nikomu w oczy, jego spojrzenie zatrzymało się na broni w rękach Martina* Zabaweczkami? Nie. Po prostu samowolka nie będzie tolerowana *warknął* Nie, nie żartuję sobie. Jestem bosmanem, jakbyś zapomniał. Zabraniam ci.
[13:57:07 17/02/13] Łotwa : ...ale nie możesz, nie rozumiesz tego ? jedynie moją winą jest to, co mi zrobiła !
:57:42] Portugalia : Ale musisz. Teraz jesteś jego własnością, jego pieskiem. A gdy go nie ma, psiakrew, mam prawo ci rozkazywać. A nie słuchając Artura skazujesz się na śmierć. *powoli zaczyna się coraz bardziej irytować*
[13:58:40] Ameryka : Trudno! NIGDY go nie słuchałem, nawet jako dziecko! I nie zamierzam zacząć robić tego teraz!
[13:59:18] Polska : Tak pieprzony idiota! Będe mówiłjak bede chciał bo to jego wina że to wszystko ma miejsce rozumiesz do cholery!? * zerk na Łota* Nie jest twoją winą, nic z tego nie jest twoja winą, to że tu jesteś tym bardziej. To co moge a czego nie moge zalezy tylko ode mnie, tak bbyło zawsze i bedzie
[13:59:36] Polska : ( Kurdeeeee znalazłam taką świetną nute a nie wiem jak sie nazywa TToTT(
[14:00:34] Portugalia : Jak można być tak bezmyślnym? *spytała retorycznie* Nadal jesteś dzieckiem. I masz słuchać się kapitana. *powiedziała groźnie i stanowczo*
[14:00:56] Łotwa : // wiecie, będę za wami tęsknić ; ;
[14:01:07] Polska : ( hm?)
[14:01:11] Portugalia : // ...... :I
[14:01:38] Ameryka : Nie będę się go słuchać... I Ciebie tym bardziej...
[14:01:47] Polska : ( ja chce te nuteeeeeeeeeeeeeeeeee * tupie nogą*)
[14:02:12] Łotwa : // a ja chcę żeby Angol tak nie kombinował z tym forum i żebym mógł wchodzić na nie z komórki ; ;
[14:02:40] Polska : ( nom, przydałoby się)
[14:02:42] Argentyna : H-hah. *Zacisnął palce na rękojeści sztelu, wpatrując się w sylwetke Chilijczyka z malującym się w tęczówkach, niedowierzaniem. On, dumny pirat, w gruncie rzeczy również niezwykle honorowy człowiek, miał odpuścić? Nie potrafił. Chęć zemsty zarysowywała się w jego argentyńskim sercu niezwykle wyraźnie, lecz nie mógł też kwestionować pokeceń kogoś stojącego od niego wyżej rangą. Samowolka wobec nieobecnego kapitana była zupełnie czym innym niż sprzeciwianie się komuś, kto wydał mu komendę prosto w oczy.* Odwołaj to, natychmiast. *Warknął. Jego pierś falowała w przypływie wściekłości. Przypominał dzikie, rozjuszone zwierze, które krępował kaganiec. Mocny kaganiec.*
[14:03:20] Łotwa : //...wyobraziłem sobie Arga z klatką piersiową Ukrainy...
[14:03:38] Ameryka : //O_O Ciekawe ... xD
[14:03:40] Polska : ( XD)
[14:03:45] Polska : (*facepalm*()
[14:04:10] Łotwa : // no bo "faluje" xd
[14:04:24] Chile : //...
[14:04:32] Argentyna : ( Lol o: )
[14:04:33] Polska : ( zna ktoś te nute? http://lewgorski.tumblr.com/ ;;)
[14:04:51] Polska : ( Ja mam taki fetysz że mi się strasznie takie piosenki podobają ;c;)
[14:06:21] Łotwa : ...dajcie spokój *wyszeptał, robiąc krok w tył* nie warto, narobicie sobie problemów... bo jakiś zakładnik dał się pokroić ?
[14:08:13] Portugalia : Rozumiem. Zbuntowany chłopczyk, tak? *zaśmiała się znowu. Usiadła pod ścianą i zaczęła pić rum*
[14:08:48] Polska : Nie "jakiś" zakładnik Raivis, czy tego chcesz czy nie chcesz jesteś dla nas ważny. Nie przejmuję sie tym, co sie stanie gdy to zrobię, o wiele lepiej się poczuję kiedy coś zrobię, choćbył miał nie wyjść z tego w jednym kawałku, niż gdybym olał to a potem miał wyrzuty sumienia bo zostawiłem przyjaciela
[14:08:59] Chile : Niby jakim cudem jego?! Szacunek, czy to takie trudne? Nieważne za kogo go uważasz, ale nie możesz się tak do niego zwracać! Przynajmniej nie w mojej obecności. Zrozumiano? *prawie krzyczał. Do swojej pracy podchodził naprawdę poważnie i nie mógł po prostu pozwolić im tak mówić o Gilbercie. Nie chodziło tu o to, że jakoś szczególnie go wielbił czy nawet darzył sympatią- nie. Prawda była taka, że osobiście nie żywił do niego nic ciepłego. Ale był kapitanem. Odwrócił wzrok od Felika i wbił go w z powrotem w Martina. Wiedział jak bardzo wściekł go jego rozkaz, jednakże starał się utrzymać spokojny i pewny wyraz twarzy. Gdzieś w głębi jego oczu widniała ta niepewność, która jednak nie wpłynęła w żaden sposób na jego dalsze słowa* Nie odwołam. Ani natychmiast, ani nigdy. *mógł go za to znienawidzić. Nie zdziwiłby się, gdyby teraz dostał z pięści w twarz czy nawet gorzej, jednak był na to przygotowany.
[14:12:16] Polska : * pokręcił głową i zaśmiał się * Nie na tym to polega, jeżeli on nie będzie mieć szacunku do nas, to jaki my możemy mieć szacunek do niego. Zauyważ że to jest cholernie trudne, może nie dla ciebie bo jesteś uprzywilejowany rangą. I będę mówił na niego jak bede chciał, nawet jeżeli to spowoduje, że zostane wykopany z załogi, niech on ruszy dupe i zrobi coś pożytecznego, żebyśmy nie czuli się jak zasrane robotnice
[14:12:37] Ameryka : *Prychnął* Jesteś idiotką... *warknął* Byłaś jego żoną. Nie wiem, czy chociaż wiedziałaś, że ma wychowanków. A do tego...wiedziałem, że mimo wszystko, coś musi być z Tobą nie tak, skoro się hajtneliście. Ale nie miałem pojęcia, że jest AŻ TAK źle. Do tego jebana alkoholiczka... Piraci... Gnidy i mendy społeczne, cholera. *zacisnął zęby.*
4:13:12] Łotwa : my się praktycznie nie znamy...nie pozwolę wam mieć problemów z mojego powodu !*wplótł dłoń we włosy* Feliksie...nie pokazałem ci tego, żebyś sie nade mną litował czy brał odwet...zrobiłem to, bo ci ufałem, a ty robisz z tego jakąś niepotrzebną aferę...
[14:14:52] Portugalia : Wychowanków miał zaraz po tym jak się rozstaliśmy. *wstała powoli i spokojnie* Nareszcie zrozumiałeś na czym polega bycie piratem. Ciekawe co do tej pory o nas myślałeś. *powaga w głosie i na twarzy*
[14:17:08] Polska : * uśmiechnął się lekko i pogłaskał go po głowie* Jakbyś się czuł, gdybyś miał bliską sobie osobę, i byłaby ona traktowana jak śmieć, mimo że jest człowiekiem, niby zniewolonym ale człowiekiem. To nie jest niepotrzebna afera, ja mam po prostu tego dosyć
[14:17:42] Ameryka : A bo ja wiem? Do pewnego czasu przy mnie byliście dziwnie mili. *patrzy na nią. Chce ją zdenerwować* To co robisz to bycie piractwem? Dobre sobie! *zaśmiał się* Ciekawe...
[14:17:49] Argentyna : *Racją. Martin był gorącokrwistym Latynosem i niewiele trzeba było, aby rozjuszyć go do granic możliwości. Człowiek, w którym emocje odgrywały bardzo ważną rolę, brał wiele rzeczy ma poważnie, a tym bardziej, jeżeli dotykało się jego dumy. Była ona dla Argentyńczyka niezwykle ważna, nie tylko jako pirata, ale również jako człowieka oraz mężczyzny. Więc gdy tylko usłyszał słowa Chilijczyka, musiał podeprzeć się ramieniem o ścianę z wrażenia. Pokiwał lekko głową na boki, jakby kontemplując, czy to co przed chwilą do niego dotarło, było prawdziwe.* Gdzie twój honor, Jose? *Warknął nieco ciszej, ale chłód w głosie sugerował, że wściekłość bgła w nim tak samo żywa, jak te pare chwil temu.* Gdzież on jest? *Kącik jego ust drgnął.* Jestem piratem, jestem stworzony do walki. Jak mamy uzyskać dominację na morzu, kiedy nawet nie możemy walczyć? Mają nas sprzątnąć po zaledwie parudziesięciu milach?
[14:19:02] Łotwa : *złapał w uścisk obou dłoni tą jego, którą go głaskał* sam sobie wybrałem taki los. nie rób nic głupiego...
[14:21:06] Portugalia : Byliśmy bo traktowaliśmy cię ulgowo ze względu że byłeś wtedy dzieckiem. Ale czas dorosnąć, Alfredzie. *powaga zmieszana z irytacją. Blondyn nie jest w stanie jej zdenerwować* Powiedział ktoś, kto doskonale zna się na byciu piratem.
[14:22:10] Ameryka : Doskonale zna? Ciekawe, naprawdę... Sądzisz, że tak dobrze się na tym znasz? *zmrużył oczy obserwując ją. Nieco dziwiło go, że nie oberwał. Ale to dobrze...*
[14:22:32] Polska : Nie wybrałeś sobie niewoli Raivis, nie wybrałeś sobie tych blizn i ran. Wiem że zazwyczaj robię rzeczy głupie, ale teraz po prostu nie potrafię tego zignorować. Może i jesteś podwładnym Gilberta i dla niego jesteś nikim, ale nie dla mnie no * przygryzł wargi nie spuszczając wzroku z oczu Łotysza*
[14:23:26] Portugalia : Mówiłam o tobie. Sarkastycznie, jakbyś nie wyłapał.*powiedziała spokojnie*
[14:24:48] Łotwa : *uśmiechnął się do niego delikatnie, a w jego oczach zalśniły łzy. po chwili jednak zamrugał, by je usunąć* wiesz...nigdy nie usłyszałem od kogoś czegoś takiego...
[14:25:12] Ameryka : *wywrócił oczami* Fakt, ja się na tym nie znam. Wybacz, pierwszy raz jestem na statku.
[14:25:45] Portugalia : Więc chyba nie masz za dużo do powiedzenia. // zw
[14:26:12] Chile : Na szacunek trzeba najpierw zasłużyć *syknął, a potem zaśmiał się cicho, słysząc jego kolejne słowa. Maska. Szydercza maska, żeby ukryć jakie to dla niego było trudne* Tak? A czym tak bardzo się napracowałeś? Bo ostatnio za każdym razem jak cię widziałem, nie robiłeś kompletnie nic *pytanie Martina... Zabolało tak cholernie mocno. Honor był dla niego ważny. Bardzo, bardzo ważny, zarówno dla niego jako człowieka, jako Latynosa i jako pirata. Tylko że były sytuacje, w których trzeba było wybierać pomiędzy nim, a... Czym? To nie było tak, że Jose robił to, żeby utrzymać rangę. Nie było też tak, że chciał to zrobić dla Gilberta. I broń Boże dla dobra załogi Arthura, tą zmiótłby z powierzchni ziemi jakby tylko miał taką możliwość* Pozostawanie wiernym swoim przekonaniom jest honorowe. *powiedział w końcu, odwracając wzrok. Poczuł, że coś gorzkiego chwyta go za gardło. Nie był nawet w stanie wytrzymać patrzenia mu w oczy, bo w gruncie rzeczy wiedział, że miał rację. Kolejne jego pytania zbył milczeniem*
[14:26:14] Argentyna : ( ~ )
[14:27:46] Ameryka : Mam wiele... Jestem człowiekiem, nie rzeczą. I nie mam zamiaru być tak traktowanym!
[14:32:14] Polska : * uśmiechnął się lekko do Łotysza* KToś w końcu powinien * uśmiech od razu zniknął po słowach Chilijczyka* Ah tak? A może zastanowiłbyś się dlaczego? Bo kapitan i jego przydupas robią tak samo dużo jak my. Nie chce robić konfliktów, ale to już jest przesada, jak można w ogóle tak do wszystkiego podchodzić tylko po to, żeby bronić swojej rangi. Widzisz tu gdzieś Gilberta? Bo ja nie, nie widziałem go już od bardzo dawna. Taki z niego kapitan ci powiem
[14:32:25] Tajwan : (Hej juz jestem)
[14:32:57] Polska : ( c:)
[14:33:11] Prusy : (*morderczy wzrok na Łotwę*)
[14:33:34] Prusy : (Polen, zły omen)
[14:33:52] Tajwan : (Sklep obok mnie otworzyli...z rozmachem kurwa 7 kas 1 ludzi w chuj, ale jest 7 xD)
[14:33:52] Polska : ( Kogo ja widze XD)
[14:34:19] Chile : //... ale wyczucie czasu xD
[14:34:42] Łotwa : // Prus na gg to milczy : I
[14:34:49] Prusy : *chrząknął głośno, magicznie objawiony. Zmarszczył brwi, krwiste oczy rzucały gromy. Ale był spokojny. Cholernie spokojny, cholera jasna. Cholernie. Naprawdę.* ...rozumiem, że teraz już mnie widzisz?
[14:35:03] Prusy : (...bo dopiero teraz poleźli gości, Łot)
[14:35:09] Prusy : (Tak wiem, niezłe. <3)
[14:35:33] Tajwan : *idzie do Porti Alfreda*Jak tam? :3
[14:36:00] Łotwa : nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy *nerwowo skubnął trzymaną w dłoniach koszulę. usłyszał Prusa i szybko założył koszulę, nie przejmując się bólem naciągniętej skóry*
[14:36:07] Polska : * zaplutł ręce i zmierzył Prusaka od stóp do głów* Objawiłeś się magicznie
[14:36:13] Ameryka : *Spojrzał na Taj i skrzywił się. Warknął cicho* ...Nic.
[14:36:18] Łotwa : // dutchowe wyczucie czasu xd
[14:36:30] Argentyna : *Zauważył to. To zmieszanie i gorycz, wypływającą z osoby Chilijczyka. Mimo to, kompletnie nie wiedział, co mu chodzi po głowie, co planuje, o czym myśli, zwłaszcza, że Jose, według Martna, zawsze był osobą bardzo konkretną, więc to niezdecydowanie z jego strony, samego Argetyńczyka wprawiło w pewien, podświadomy rodzaj refleksji. Aczkolwiek nie zamierzał odpuszczać, jako, że był raz, że wyjątkowo uparty, a dwa, wierzył w słuszność swojej racji.* Przekonania? Jakie? *Zapytał.* Jose... *Nadmienił.* Nie przyszedłem na ten statek,aby w warcaby grać- *W koncu zauważył ..kapitana* Oh, hola.
[14:36:38] Polska : ( no, w końcu od rejestracji sie pojawiłeś XD)
[14:37:21] Tajwan : (Ameryka jaki angry xD)
[14:37:42] Ameryka : //a dziwisz się? xd
[14:37:54] Ameryka : //O, Angol? O_O
[14:37:58] Polska : ( oh ludu ludu przybywajcie)
[14:38:44] Łotwa : // LOL *kopie Angola*
[14:38:45] Tajwan : (Hej Anglio)
[14:38:53] @ Anglia : // wpadlem poczytac olejcie mnie zaeaz spadam
[14:38:58] Ameryka : //O! PRUSAK! *cholera, ja to mam zapłon xd*
[14:39:04] Polska : ( XD)
[14:39:10] Tajwan : (Nie nie dziwie sie xD)
[14:39:24] Prusy : Od dziecka jesteś taki spostrzegawczy, Polaczku? *sarknął, spoglądając na niego bez wyrazu. Jak to było? Małe, brzydkie i do tego upierdliwie żałosne w swojej polskości. Ale przynajmniej waleczne. Na tym zalety polskości się kończyły, zaczynały się schody i trudny do zniesienia charakter. Ale nie ma nic piękniejszego niż widok Polaka młócącego dłońmi wodę. To zawsze dobre strony. Na Łotysza nawet nie spojrzał, zwrócił wzrok ku reszcie załogi. Chyba... ostatnio za długo przebywał w tawernie. Pieprzone życie. I pieprzone ludzkie słabości. Nie taki powinien być kapitan, w tej kwestii Polak miał rację. Ale tego się głośno nie przyznaje.* Guten Tag.
[14:39:26] Tajwan : (Kurna Prus like a Kanada xD)
[14:39:27] Prusy : (Ja \o/)
[14:39:42] Prusy : (...th. Ja wam dam Kanadę xD)
[14:39:49] Prusy : (Właśnie, Anglio!)
[14:39:56] Argentyna : ...Kapitanie. *Odezwał się warkotliwtym tonem i bynajmiej nie po to, aby Gilbertowi ubliżać, a przez emocje towarzyszące sytuacji,, która kilka chwil temu miała miejsce.*
[14:40:00] Tajwan : *siada obok Alfreda*Chcesz jeszcze pic?
[14:40:03] Prusy : (Jak zamknę temat na pokładzie, to moglibyśmy wypłynąć. W sumie. \o/)
[14:40:20] @ Anglia : // zapiszcie to gdzies, bo bede chcial przeczytac :c
[14:40:49] @ Anglia : // co ja? I': zaraz zasieg strace...
[14:40:49] Prusy : (Poproś Łotwę, zrobi dla ciebie wszystko...)
[14:40:53] Chile : Nie wiesz dlaczego to robię, więc się przymknij... *przydupas. Wreszcie ktoś to powiedział. Nie było nawet tak źle jak się obawiał. Nie zabolało tak bardzo* Poza tym, wolę określenie "pies". Więc jakbyś mógł *użył ironii. Pies. Ah, był psem! Takim, którego można kopnąć, a on i tak nie ugryzie. Niech i tak będzie, pomyślał. Niech go widzą jak chcą* ... Lojalność. Lojalność jest bardzo ważna, bo gdyby jej nie było, wszystko poszłoby w łeb *warknął na jego pytanie. Tym razem nie atakował, tym razem się bronił. Zapędzony niemalże w róg emocjonalny, nie wiedział co odpowiedzieć. Przeklinał fakt, że Martin tak dobrze go znał * Ahoj kapitanie... *mruknął w końcu*
[14:41:03] Ameryka : Nie chcę niczego, cholera! *warknięcie. Wbił wzrok w sufit*
[14:41:06] @ Anglia : // okay~
[14:41:09] Prusy : (Mówię, że dzisiaj dostaniesz PM. Z tym że wypływam w uj daleko)
[14:41:10] Ameryka : //KANADA JAK NIC XD
[14:41:24] Prusy : (Stul dziób załogancie!)
:30] Prusy : (...albo Cegło)
[14:41:35] Tajwan : Okej.*odwraca wzrok*
[14:41:36] Prusy : (Cegła lepiej brzmi xD)
[14:41:50] Ameryka : //Shut up! >.> I nie nazywaj mnie tak! >3< xd
[14:42:14] Łotwa : *gdy Gilbert odwrócił uwagę od Polaka, podszedł do niego i złapał za dłoń, by zwrócić na siebie jego uwagę* proszę cię, nie rób nic głupiego. on nie musi wiedzieć, tak będzie lepiej dla mnie
[14:42:15] Tajwan : (Od dzis Prusie mowie na ciebie beton xD)
[14:42:20] Prusy : (Neh, będę miał, bo młoda mówiła, że się mnie boisz. Nie tak to miało wyglądać xD)
[14:42:45] Prusy : (Mów. Taka podzięka za bycie kochanym bratem na cb na hogwarcie, hm, Taj? <3)
[14:42:46] Łotwa : *poszedł do Polaka w sensie xd*
[14:42:56] Ameryka : //...Że niby KTO się CIEBIE boi, hm? XD
[14:43:15] Prusy : (Ty. <3)
[14:43:18] @ Anglia : // okej, okej. Schodze na gg, bo mi wygodniej :d do jutra, gejusy
[14:43:22] Tajwan : (Wtf? xD)
[14:43:28] Ameryka : *Uniósł brew i spojrzał na Taj* ...Sorry...
[14:43:38] Prusy : (Tak myślałam, że nie pamiętasz brata Taj D<)
[14:43:51] Ameryka : //JA? No chyba nie .-. Nie słuchaj swojej siostry, ona kłamie Q-Q
[14:44:01] Tajwan : Spoko nix sie nie stalo.*nie potrafi sie gniewac*
[14:44:23] Łotwa : // misiu, nie zostawiaj mnei z NIMI :<
[14:44:30] Polska : Nie wiedziałem po prostu że praktykujesz magię Gilbert, a może nauczyłeś się tego w tawernie? * uśmiechnął się złośliwie. Był chyba jedyną osobą na statku, która nigdy nie powiedziała do Prusaka "kapitanie" Po prostu nie potrafił, za dużo życia spędził obok tego bałwana. Zerknął na łotysza z niemałym zdziwieniem* Nie ma sprawy * uśmiechnął sie i poczochrał go po włosach*
[14:44:40] Tajwan : (Przepraszam juz pamietam <3 *hug*)
[14:45:14] Polska : Jeżeli to ma ci pomóc to bedę trzymać gebe na kłódkę *szept8
[14:45:41] Ameryka : *odetchnął głęboko. Był podłamany. Nie koniecznie widziało mu się bycie zakładnikiem Angola. Zaklął cicho*
44:30] Polska : Nie wiedziałem po prostu że praktykujesz magię Gilbert, a może nauczyłeś się tego w tawernie? * uśmiechnął się złośliwie. Był chyba jedyną osobą na statku, która nigdy nie powiedziała do Prusaka "kapitanie" Po prostu nie potrafił, za dużo życia spędził obok tego bałwana. Zerknął na łotysza z niemałym zdziwieniem* Nie ma sprawy * uśmiechnął sie i poczochrał go po włosach*
[14:44:40] Tajwan : (Przepraszam juz pamietam <3 *hug*)
[14:45:14] Polska : Jeżeli to ma ci pomóc to bedę trzymać gebe na kłódkę *szept8
[14:45:41] Ameryka : *odetchnął głęboko. Był podłamany. Nie koniecznie widziało mu się bycie zakładnikiem Angola. Zaklął cicho*
[14:46:50] Tajwan : Wiesz co co jakic czas bede do ciebie wpadac z jedzeniem i piciem zebys tu nie wykittowal(*jebac to ze anglia to cczyta xD*).
[14:46:56] Łotwa : *uśmiechnął się do niego* dziękuję, naprawdę*nadstawił sie do głaskania. tak z przyzyczajenia* tylko żeby tamten się nie wygadał *wskazał ruchem głowy na Arga*
[14:47:37] Tajwan : (Ameryko jestes seme swiata*looka na spis xb*)
[14:47:43] Polska : * parsknął śmiechem i zerknął na Latynosa* Się zobaczy szczerze nie mam pojęcia jak to z nim będzie
[14:48:00] Łotwa : // TAJ, TEN SPIS SIĘ NIE LICZY
[14:48:05] Prusy : *splótł ramiona, na ułamek sekundy zwracając oczy w górę. Święta i piękna Kalipso gdzie pieprzona cierpliwość, którą obiecałaś podać na srebrnej tacy? Została w tawernie? Bardzo możliwe, szczególnie, że bywał tam ostatnio za często. Ale dziewki były chętne, on nie miał powodów by rezygnować z przyjemności i wciąż upierdliwie dzwonił mu w głowie huk strzałów. Tchórzostwo, którego nie powinien się nigdy dopuszczać. W końcu spojrzał przytomnie na Polaka. Znów ignorował Raivisa, wszystkich innych również. Mała, upierdliwa bezczelność. Na szacunek trzeba zasłużyć* Do tawerny ty masz bliżej. Nie wiem co praktykujesz, możliwe, że rum. *westchnął, bo cholerny spokój zaczął odpływać w niebyt. I dobrze.* Słuchać załogo. Ty też, Feliks. *wypluł to imię, jakby było najgorszym śmieciem.* Wypływamy.
[14:48:13] Ameryka : //Seme śwata? xD
[14:48:26] Prusy : (...ktoś się widać pomylił.)
[14:48:28] Tajwan : (Tak xD)
7] Polska : No kopnął mnie zaszczyt że mnie wyróżniłeś kurcze. A być może i praktykuje, żeby wam coś lepszego w gęby wsadzić jak przyjdzie okazja * uśmiechnął się zwyczajowo*
[14:51:08] Argentyna : Ah, si, lojaność... *Powtórzył zaraz po nim.* Polecenia kapitana są ważne, ale powiedz... *Znów wyraźnie uniósł głos.* ...czy do lojalności nie wlicza się obrona tego, na czym nam zależy!? *Zacisnął dłoń w pięść, coraz bardziej będąc pewien, że od Jose poparcia nie otrzyma. Jedyna nadzieja tkwiła w kapitanie i Argentyńczyk liczył, że być może on udzieli mu pozwolenia na ...zemstę. Walkę. W pewnym momencie do jego uszu dotarła wzmianka Gilberta. Martin wbił w niego pełne zaskoczenia spojrzenie. Nie zamierzał kwestionować tej decyzji, ale o sprawie z załogą wrogiego statku również nie zamierzał zapominać.* ..Si, ale kapitanie
[14:51:38] Tajwan : (Robie filmik na youtube i on bedzie chujowy xD )
[14:51:48] Łotwa : *więc on się odsunął i zaczął zgarniać z pokładu porozrzucane medykamenty i bandaże. także ten stary, zakrawiony. bez słowa ruszył pod pokład*
[14:55:04] Chile : ... *wypływali? Tak nagle? Po tak długim czasie cumowania w porcie? Nie mógł przyznać, że to go nie cieszyło. Chociaż z drugiej strony zapewne nie był to dla niego najfortunniejszy moment, jako iż zraził do siebie większość załogi. Feliksa na pewno... Martina też. Boże, sama myśl, że to bolało go najbardziej, była niedorzeczna i irracjonalna. Wyrzucił ją ze swojej głowy, zanim zdążyła zapuścić korzenie.* Tak, zalicza się. Ale- *i tutaj zabrakło mu słów. Ale co dokładnie? Nie był w stanie nawet dokończyć jednego pieprzonego zdania. Sam fakt, że Martin odezwał się do kapitana bardzo mu pasował. Niewygodny temat być może właśnie się urwał* ... *albo został przesunięty na później*
[14:56:40] Tajwan : Kiku to kawal @$&! Sie nie dziwie ze sie wkurzyles.
[14:56:55] Prusy : ...stul pysk, Feliks. Dopóki podajesz rum, możesz istnieć. Potem się zastanowię. *warknął prawie grzecznie, zaciskając dłoń na ramieniu. Gott, niemożliwe, żeby aż tak szybko tracił cierpliwość. To musiała być wina alkoholu, czegokolwiek co ostatnio nadużywał. Miał na barkach statek, ba!, nie byle jaki okręt. Swój okręt. A zachowywał się... cóż. Jakby był na bezterminowych wakacjach. Znów popatrzył po załodze. Spojrzał z połowicznym zainteresowaniem na... ten był bodajże Argentyńczykiem. Mówił coś o zemście? Ja, wspominał. Gilbert westchnął.* Was? *zapytał bezceremonialnie, całe swoje zainteresowanie poświęcając Argentyńczykowi i swojemu bosmanowi.*
[14:58:18] Prusy : (*przegląda temat na pokładzie* Gott.)
[14:59:09] Prusy : (Hm. Temat na pokładzie może raczej zostać. Musimy omówić trasę. *zerka przelotnie na pustą ikonkę nawigatora*)
[14:59:27] Polska : * skrzywił się i posłał mu znerwicowane spojrzenie* Istnieć? Nie jestem tutaj bo mnie to tego zmusiłeś zacznijmy od tego. A od tego zastanawiania sie zaraz ci sie mózg przegrzeje
[14:59:52] Ameryka : *przymknął powieki* Cóż... *wesrchnął. Znów opadł na poduszkę*
[14:59:56] Chile : (Nie mamy nawigatora, cóż za smutek))
[15:00:06] Prusy : Stul. Pysk. Co ja co, ale to raczej potrafisz, Feliks.
[15:03:21] Polska : Tch... *zaplutł ręce i naburmuszył się. Ucichł, jednak nie ze względu na Prusaka, po prostu nie miał konkretnego tematu*
[15:03:48] Argentyna : Nasza załoga została zaatakowana przez ludzi z wrogiego okrętu. *Wyjaśnił zdawkowo, posyłając Gilbertowi spojrzenie pełne zniecierpliwienia , a w tęczówkach co raz migał ognik rozjuszenia. Pomimo tego stanu, Jose nie zraził do siebie Martna. Choć Argentyńczyk był wściekły, jedynym,co miał mu do zarzucenia, to skrępowanie go i pewne ograniczenie Jednakowoż tamten wciąż był dla niego wyjątkowo ważną osobą.* ...Czy udzieli mi więc kapitan pozwolenia na odwet?
[15:07:39] Łotwa : *wszedł akurat, aby usłyszeć wypowiedź Arga. zamarł w bezruchu, wpatrując się w niego. on nie powie Gilbertowi o tym...Nie może*
[15:07:58] Chile : *Chilijczyk milczał, jednakże również popatrzył na Prusaka w czymś w rodzaju… Nadziei. Bo tak naprawdę bardzo chciał się zemścić na Marii za Łotysza, nawet jeśli mogło się wydawać, że kompletnie go to nie obchodziło. Nie. On po prostu nie mógł się zgodzić, żeby to była samowola kogokolwiek z ich statku* … *oprócz tego czuł jednak rezygnację. Wydawało mu się bowiem, że w stosunkach z Martinem posunął się za daleko i stracił wszystko w oczach Argentyńczyka*
[15:09:10] Polska : * Spojrzał zaciekawiony na Prusaka, zastanawiając się co ten może odpowiedzieć*
[15:09:43] Prusy : ...nein. *pokręcił wolno głową, spoglądając wprost w zdeterminowane tęczówki Argentyńczyka. Przez chwilę mierzył go wzrokiem, pełnym wewnętrznej niepewności. Powinien mu pozwolić. W dodatku sam również powinien chwycić za broń. Ale już raz przypłacił nieodpowiedzialną decyzję statkiem i życiem swoich załogantów. Nie było mu śpieszno, by powtórzyć swój błąd sprzed lat.* Nie udzielę zgody na samodzielnie podjęty odwet. Jeśli już myślimy o zemście, musimy ją wygrać spektakularnie. I odwdzięczyć się z nawiązką, cholera. Nie ma mowy, by latali z kordelasem to w jedną to w drugą stronę.* Teraz najważniejsza kwestia. Kto ucierpiał? I kto dokładnie poważył się podnieść broń na mojego załoganta? *potoczył wzrokiem, zatrzymując go na Feliksie. Nawet jak się nie odzywał był cholernie irytujący.*
[15:12:00] Łotwa : *zacisnął dłonie na koszuli, nie wiedząc co zrobić. zaraz Gilbert się dowie i będzie problem... przecież tłumaczył im, że nie należy do załogi, albinos zapewne też tak sądzi...ba, nie traktował Łotysza jak człowieka!*
[15:12:44] Ameryka : W porządku... *patrzy na nią niepewnie. Ona jest miła... Ale czy nagle czegoś nie zrobi? Spojrzał w bok*
[15:19:55] Argentyna : H-hah? *Decyzja kapitana, szczerze powiedziawszy, zabrała Argentyńczykowi mentalny grunt pod nogami. Gdzieś tam był pewien, że istnieje jakaś szansa na udzielenie zgody i będzie mógł on wreszcie wyciągnąć swój pistolet i zwyczajnie się zemścić. Jednak nie będzie mu to dane. Zmarszczył brwi, czując jak gorąca, latynoska krew zaczyna w nim buzować jeszcze intensywnjej, a on sam ledwo powstrzymuje się przed nabraniem powietrza w płuca i wykrzyknięciem, co tak na prawdę o tym myśli. Mimo to, nie mógł kwestionować słów Gilberta. Czuł się w zasadzie beznadziejnie, tak, jakby jego osobisty honor został brutalnie skopany. * ..Hm. Si. *Z trudem wykrztusił te słowa. W milczeniu odwrócił się do swojego worka, ktory wczesniej zd sobą przyniósł, by zająć sie sprawdzaniem przygotowanej amunicji. Właściwie to czymkolwiek, aby zabić krążące mu po głowie myśli.*
Chile: *nie zamierzał się wykłócać, chociaż w pierwszej chwili odpowiedź Prusaka nie za bardzo mu się spodobała. Oczywiście było to jedynie prywatne odczucie, którym nie zamierzał się dzielić z nikim. Jednakże zemsta dalej gdzieś tam wchodziła w grę i nie była kompletnie wykluczona. Tylko nieco oddalona w czasie* ... *pytania. Można się było spodziewać, że ich nie unikną. Zerknął kątem oka na Argentyńczyka, zastanawiając się czy to on zamierzał się odezwać. Ten jednak nie kwapił się chyba do tego, bardziej zajęty swoim workiem. Jose westchnął cicho, zdając sobie sprawę, że to było jego zadanie. Ukoloryzować? Skłamać? Nie. Nie mógł* Raivis, kapitanie. Maria, ze statku Arthura. Wyryła mu literę „m” w plecach. *podsumował rzeczowo i zwięźle. Rozwlekanie tej kwestii do niewyobrażalnie wielkich rozmiarów nie wydawało mu się koniecznie. Kto. Co. I wystarczy* Ponadto była jeszcze sprawa Alfreda… Ale ona jest raczej nieaktualna *dodał po chwili zamyślenia. Z tego co wiedział Amerykanin wrócił na swój statek i ogólnie rzecz biorąc nie miała nic wspólnego z pytaniami ze strony Prusaka*
8] Polska : *zerknął na Latynosa. Wiedział jak ten się czuje, sam się wewnętrznie zdenerwował bo chciał to załatwić od razu. Jednak co racja to racja, należało zaczekać. Spojrzał ponownie na Gilberta a potem na Raivisa do którego odruchowo się zbliżył*
15:36:07] Argentyna : *Proch, pociski, więcej prochu strzelniczego. Odetchnął ciężko. Choć twarz Martina zaczynała mieć nieco łagodniejszy wyraz niż tych parę chwil temu, to i tak gdzieś tam w środku był jeszcze całkiem wyprowadzony z równowagi. Gdy wszystko było na swoim miejscu, zawiązał worek i przerzucił go sobie przez ramię.* ... *Spojrzał na Chilijczyka, przez chwilę przysłuchując się jego słowom. W gruncie rzeczy już dawno nie pokłócili się tak poważnie, jak dnia dzisiejszego.*
Chile: *sam przeżywał wewnętrzne piekło. Sam już nie wiedział czy zrobił dobrze czy źle. Miał wrażenie, że postąpił słusznie, ale czy jego zdanie się liczyło…? Przynajmniej dwójka ludzi myślała inaczej. Ale to rozterki były najgorsze, gdyż Chilijczyk nie był zazwyczaj człowiekiem, który miał wątpliwości co do swoich decyzji, a już na pewno nie przejmujący się opinią innych. Teraz nagle odkrył, że jednak nie było do końca tak, jak mu się wydawało. Miał ochotę rzucić wszystko i wybiec z tego statku, uciec, zaszyć się gdzieś i pozwolić, żeby emocje opadły. Zamiast tego stał przed Prusakiem, czekając na jego odpowiedź, powstrzymując się od przystępowania z nogi na nogę* … *co chwila rzucał zupełnie nerwowe spojrzenia w kierunku Martina, zastanawiając się, czy wszystko spieprzył*
[15:53:52] Łotwa : *powiedział to. nie Argentyńczyk, ale Jose. po co rozstrząsali tę sprawę ? jeśli chcieli sie wyżyć, walczyć, zabijać to mogli zrobić to bez samego Łotysza jako wymówki. w uszach mu zaszumiało, a jego spojrzenie zawędrowało w stronę Gilberta. co on teraz zrobi ? wkurzy się, że dał się oznaczyć? po raz kolejny. zabije go ? nie, to raczej nie...wtedy, dwa lata temu, też mógł go zabić, jednak zdecydował się na coś innego, coś o wiele gorszego od śmierci...Ale czy naprawdę Łotysz tak myślał ? miał to, czego pragnął przez całe życie - wyrwał się z rodzinnego gniazdka, jego życie stało się bardziej urozmaicone...Ale czy to było życie ? czy żył, będąc niewolnikiem na pruskim statku ? kiedyś nawet czuł coś do Gilberta i wydawało się, że właśnie to uczucie prysło tuż po wypaleniu "p", ale dlaczego z nim został ? przecież mógł uciec, litera to nie były kajdanki czy kula u nogi. nie wróciłby do domu, ale może znalazłby inne miejsce. a tak został tu i czekał na karę - słowną czy uniesienie pruskiej ręki*
[15:56:28] Argentyna : *Sam zerkał w stronę Chilijczyka, także czując swoistą niepewność w związku z wcześniejszą kłótnią. Wciąż chciał sie zemścić, jednak czuł, że jego słowa wobec Jose były, zapewne, czasem aż zbyt ostre. Ściągnął brwi, lekko rozchylając usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili stwierdził, że poruszanie tego tematu przy wszystkich nie byłoby zbyt słuszne. Ostatecznie więc zamilkł. Za nic nie chciał Jose w jakikolwiek sposób zranić, dlatego nie czuł się z pewnymi rzeczami najlepiej.* ...Powinienem zrobić przegląd armat, skoro mamy wypływać.*Rzucił w przestrzen. Choc nie był już kanonierem, to pewne nawyki nadal w nim pozostawały.*
[15:48:30] Ameryka : Właśnie o to chodzi, on jest tutaj kapitanem... I nie obchodzi go Twoje zdanie... Ani zdanie Vic. *spojrzał na kajdany*
[15:49:55] Tajwan : Kurde szkoda*juz miala plan jak go z tego wyciagnac*.
[15:51:36] Ameryka : Ta... Do tego Port też myśli, że mam wykonywać jej ,,rozkazy"... Nawet nie wie, jak grubo się myli...
[15:52:29] Tajwan : Ciekawe co jej odbilo...Kiedys byla unna
[15:52:46] Tajwan : *inna
[15:52:46] Polska : ( ~~ XD)
[15:59:05] Tajwan : Czasem mam wrazenie ze jestem tam jedyna ogarnieta...
[15:59:22] Polska : * oparł się o barierkę i z niewielkim zainteresowaniem zaczął wodzić wzrokiem po reszcie załogi ostatecznie zatrzymując go na Latynosie*
[16:01:05] Ameryka : Nie wiem... *odetchnął głęboko* Możliwe...
[16:01:24] Prusy : (Dobra. Już jestem. \o/ I odpisuję)
[16:01:40] Polska : ( ja gram w osu! \o/ i przy okazji siedze tutaj xD)
[16:03:03] Tajwan : Dobraideboci tupewnieprzeszkadzam...
[16:04:01] Łotwa : // ja właśnie tego osu nie mogłam ogarnąć xd
[16:04:16] Łotwa : // a od godziny tułmaczę koleżance matmę v.v
[16:06:25] Argentyna : ( A ja wkuwam slowka z ruskiego D: )
[16:06:41] Łotwa : // powinnam z angola ogarnąć słówka D:
[16:06:50] Ameryka : ...*patrzy na nią. Dezorient* H-Hę? O_O
[16:06:56] Polska : ( a ja... w ogóle coś zrobić XD)
[16:07:04] Chile : //... matma ._.'
[16:07:09] Łotwa : // Prus pewnie szukuje TAKIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII odpis xd
[16:07:37] Chile : //xD
[16:07:59] Łotwa : // chociaż nie, pewnie jeszcze czyta o:
[16:08:17] Łotwa : // albo myśli nad TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMM odpisem xd
[16:08:33] Prusy : (...)
[16:08:39] Prusy : (Zamknij się Łot \o/)
[16:08:46] Tajwan : Posiedziec tu z toba czy isc? Wiesz nie chce ci sie narzucac czy cos*woli znac jegoopinie na ten temat*
[16:08:47] Prusy : (*walić to, że odpis się nie mieści*)
[16:08:48] Łotwa : // WŁEHEHEHEHE >D
[16:09:01] Łotwa : // mnie też się właśnie nie mieścił ; ;
[16:09:05] Łotwa : // rozdziel na dwa
[16:09:12] Łotwa : // *macha pomponikami*
[16:09:20] Polska : ( omg XD)
[16:10:28] Ameryka : Możesz siedzieć... Nie wytrzymam tutaj sam... Prędzej ucieknę...
[16:10:55] Łotwa : // *macha TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKIMIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII pomponikami* xd
[16:11:04] Łotwa : //*za dużo czekolady cholera*
[16:11:28] Tajwan : Dobrze.*cos jej strzyknelo w ramieniu*
[16:11:46] Łotwa : //*ale czekolada jest dobra i nie jest zła. chociaż kaloryczna~*
[16:11:53] Ameryka : *patrzy na nią* Nic Ci nie jest...?
[16:12:13] Argentyna : // *Nie lubi czekolady* ...|:
[16:12:46] Polska : ( *też nie lubi*)
[16:12:57] Łotwa : // *łapie się za serce* jak można...nie lubić...CZEKOLADY ? Q_Q
[16:13:20] Tajwan : W-wszystko dobrze.*nie przyzna sie zo to ramie ma postrzelone*
[16:13:26] Ameryka : //O_O *szok*
[16:13:43] Ameryka : Na pewno? *zmrużył oczy*
[16:14:02] Łotwa : // Arg, kochanie ty moje *przyciąga do swej piersi* jak możesz nie lubić ?
[16:14:35] Chile : //... *a ona lubi tylko taką wiśniową. Innych nie*
[16:14:46] Łotwa : // matko, jaki TAAAAAAAAAAAAAAAAKIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII długi post musi Prus mieć D:
[16:15:00] Łotwa : // dobra jest milka z karmelem i tofi *o*
[16:15:02] Tajwan : T- tak tak*jak sie jaka to klamie xD*
[16:15:37] Łotwa : // zwłaszcza jak trzymasz ją w lodówce - wtedy czekolada fajnie chrupie i dopiero po pewnym czasie czujesz jej smak
[16:15:48] Ameryka : ...*przysunął się do niej. Uniósł dłonie* Pokaż...
[16:15:53] Polska : ( no... XD)
[16:16:41] Argentyna : // Khm... No nie lubie. *Od dobrych paru lat nie je*
[16:16:47] Łotwa : // AND NOW KISS
[16:17:19] Chile : //natka z pietruszki rządzi C:
Prusy : *popatrzył na bosmana jakby widział go pierwszy raz w życiu. Później przeniósł wzrok na Argentyńczyka. Kątem oka objął również postać Łotysza, ale nawet nie drgnął. Raivis nie należał do załogi - a przynajmniej tak lubił powtarzać Gilbert. Nie należał, nie miał żadnych praw, mógł tylko oddychać, a i to wyłącznie za pozwoleniem kapitana. Jednocześnie Prusak uświadomił sobie, że jego załoganci - w liczbie wspaniałej jednej osoby, cóż za honor - byli gotowi targnąć się na własne życie, by uczynić zadość za napaść na zakładnika. Skundlonego zakładnika. Pruską własność.* Zbroić okręt. Najlepiej już dzisiaj załadować prochownię. *warknął, zaciskając zęby. Najwyższy czas wziąć się w garść, a nie oglądać się za rumem. Szczególnie gdy ma się do niego nadmierną słabość.* Raivis. *spojrzał nieprzejednany na Łotysza, bijąc się z myślami. Cholera by go wzięła. Powinien czasem o nim pomyśleć, dać mu ochłap jakieś żelastwa do obrony. Cokolwiek. Albo trzymać przykutego do pasa, wyjście ekonomiczne i przyjemne.* Pójdziesz ze mną do kajuty. I dasz się po ludzku opatrzyć. *nawet pies zasługuje na ludzkie traktowanie. Nawet marny zakładnik.* Hernandez, Jose. Zwołacie załogę do forkasztelu. Do wieczora mają się stawić wszyscy. *wzrok miał przytomny, trzeźwy, kalkulujący. Cedził słowa przez zęby.* Nie chce słyszeć o zemście bez mojego udziału. Dopóki jestem kapitanem, póty nikt nie poważy się podnieść broni bez mojej zgody. *zaznaczył nieprzejednanym głosem, wzrokiem taksując swoich załogantów. Tym razem nie pominął Łotysza. Ale Polak i tak był irytującym widokiem.* Hernandez. *niemiecki akcent nijak nie chciał zmiękczyć samogłosek.* ...przystaję na twoją propozycję.
Chile: *zastanawiał się czy wrócą kiedyś do tej kwestii czy zawiśnie ona pomiędzy nimi jako niewidzialny mur. Czy pogadają o tym, gdy będą sami? Albo wszystko się zmieni, a Jose będzie się gryzł do końca życia. Nie, to było głupie. Tak naprawdę jeszcze do niedawna kłócili się pięć razy na dzień i nie czuł się z tego powodu winny, coś się zmieniło. Udawanie, że było inaczej, nie miało zbyt wielkiego sensu… Być może nawet dobrze by mu zrobiło, gdyby Martin miał po tym dość i gdyby się od siebie oddalili. Na początku może by pobolało, ale przynajmniej pozbyłby się takiej słabości. Tego punktu, dzięki któremu można było go złamać. Tak, to wszystko mogło się okazać na dłuższą metę korzystne. Zaraz musiał jednak odrzucić swoje przemyślenia na bardziej pomyślną chwilę, jako iż Gilbert zaczął mówić. Słuchał jego słów z uwagą, nie chcąc, żeby żadne mu umknęło i nie mógł przez to wykonać swojej roboty tak, jak trzeba to było zrobić* Tak jest, kapitanie *odparł, słysząc jego rozkaz. Pięknie, pomyślał. Czyli miał pracować z Martinem. No cóż, mogli się podzielić i zrobić to oddzielnie, ale w załodze zbyt ludzi nie mieli. Zamierzał jednak zrobić swoje, najwyżej milcząc. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co tak naprawdę znaczyły słowa Prusaka. Zemsta. Naprawdę zamierzali się zemścić. Wreszcie mieli przestać gnić w porcie!*
[16:39:07] Argentyna : *Już miał się udać do wejścia kierującego pod pokad, coby zająć sie tymi nieużywanymi ruski rok, armatami. Pewne przyzwyczajenia nadal były w nim żywe, wiec pomimo zajmowania zupełnie innego stanowiska niż kanonier, dbał o artylerię pokładową, co raz robiąc jej generalny przegląd. Jednak tym razem wszystko wskazywało na to, że nie skończy się tylko na sprawdzeniu armat i czyszczenia innych elementów uzbrojenia, ale na poważnym przygotowaniu jej do podróży czy ewentualnej bitwy. No nareszcie jakiś konkret, zwłaszcza, że gorącokrwisty Latynos ostatnimi czasy spożytkowywał swoją energię co najwyżej do wywoływania czy brania udziału w burdach w tawernach. Kącik ust Martina drgnął w uśmiechu.* Si. *Przytaknął głową na słowa Kapitana. Argentyńczyk miał wrażenie, że wstępuje w niego nowy duch. Kątem oka zerknął w końcu na Jose. Chciał z nim powozmawiać i miał nadzieje, ze tych kilka poleceń, ktore maja razem wykonać, postawi ich w sytuacji sam-na-sam, tak, że będzie można do pewnych rzeczy powrócić. Bo i te pewne rzeczy bolały, zwłaszcza, jak miało się spore wyrzuty sumienia. No... pomimo niewątpliwej radości związanej z decyzją kapitana, to trzeba będzie nabrać nieco odpowiedzialności. Nie uważał Chilijczyka za małe dziecko, czy kogoś, kogo trzeba za ręke prowadzać, nie mniej jednak wyostrzenie czujności wobec jego osoby będzie dobrym posunięciem. Wolał nawet nie myśleć o tym, co by było, gdyby ktoś zadał mu śmiertelną ranę. Za nic nie chciał do tego dopuścić.* ...Przystaje kapitan? Ah. ...Mam pozwolenie na jednostkowe działanie? *Wolał sie upewnić.*
[16:55:26] Prusy : *spojrzał protekcjonalnie na Łotysza. Zgrzytnął zębami, czując jak powoli dopadają go coraz większe wątpliwości. To tylko skundlony chłopak nic więcej. Nawet żelastwem nie potrafi się posługiwać. Jest słaby, mizerny, zaniedbany i kto wie czy nie zapchlony. Porzucony pies, niewarty uwagi. A jednak wciąż zyskiwał w czerwonych oczach i to było zbyt niepokojące. Nigdy nie zajmie szczególnie ważnego miejsca w życiu Gilberta - na to nie mógł nawet liczyć. Jednak zaczynał znaczyć więcej niż pijaczyna z tawerny czy dziewka z portu. Zaczynał zbliżać się do kategorii osób, które Prusak dostrzegał. Gilbert porzucił rozmyślania, i przeklął się w myślach. Zamyślił się patrząc na Raivisa, szczyt wszystkiego. Skoncentrował wzrok na Polaku. Jeszcze gorzej. Mały, irytujący Polak. Mógłby coś zrobić dla świata i skończyć w oceanie.* Feliks, ty też się na coś przydaj. Utop się. *to było silniejsze od niego. Uśmiechnął się wrednie, ale słysząc jego słowa i troskę kierowaną do Łotysza, spoważniał.* Sprawdź stan zapasów na okręcie. Załadunek ma być cały. *mruknął, tylko przelotnie spoglądając na bosmana i Argentyńczyka. Imiona, imiona, one zawsze wypadały mu z głowy. Jose i Hernandez. Tyle i aż.* Zezwalam na zemstę, ale nie toleruję pojedynczych wyskoków. Ponoszę odpowiedzialność za każdy wasz ruch w stosunku do wroga, Hernandez. Zresztą... abordaż brzmi lepiej. I możemy z tego odnieść korzyści. *uniósł brew. W końcu był piratem, jak już walczyć w obronie swojej własności, to z opcją zysku.*
Łotwa: *widział, że tamten się na niego zapatrzył. ba- trudno było nie zauważyć, że ktoś wlepia w ciebie spojrzenie swoich oczu...zwłaszcza, że te oczy były o dość niespotykanej barwie. Morze krwi. Ciekawe czy Gilbert kiedyś miał inny kolor tęczówek, a one pod wpływem przelanej życiodajnej cieczy po prostu stały się czerwone. Będzie musiał kiedyś o to zapytać, ale nie teraz. To nie była pora na takie rozmowy. Mimowolnie zaśmiał się na pruską wypowiedź – lubił Feliksa, był mu bardzo bliski, ale nie umiał się powstrzymać. Złośliwości Gilberta miały to do siebie, że wywoływały u Raivisa śmiech, nawet jeśli dotyczyły jego samego. Cóż, tak przynajmniej było kiedyś, teraz przytyki miały na celu zranienie* Przepraszam powiedział bezgłośnie do Polaka, dotykając delikatnie jego dłoni. To był jedynie chwilowy dotyk, w ramach przeprosin. Nie mniej jednak delikatny uśmiech błąkał się na jego ustach. Po chwili jednak spoważniał, by odezwać się* Mogę mu pomóc *tak, zdecydowanie chciałby spędzić czas z tamtym. A sprawdzanie zapasów nie wymagało jakiś specjalnych umiejętności, prawda?*
17:09:43] Argentyna : Si, si, zrozumiałem. *Argentyńczyk był bardzo porywczy, jednak słowa kapitana jakoś wzial sobie do serca. Dostał dużą szanse i z pewnością nie chciał jej zaprzepaścić, bo jednak, jakby nie patrzył, pomiędzy naturą choleryka, a wrodzoną głupotą była spora różnica. Zerknął na Jose, wreszcie postanawiając sie do niego poraz pierwszy od dłuższego czasu, odezwać.* ...Powinniśmy zejść do portu i uzupełnić zapasy. *Zaproponował w końcu.*
Chile: *zerknął przelotnie na Argentyńczyka, zastanawiając się jak to wszystko zrobią. Największym problemem mogła być kwestia zwołania załogi, która, mimo iż nieco się ostatnio powiększyła, nadal pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Fakt faktem, ale gdyby Alfred został z nimi na statku, ich sytuacja mogła się nieco poprawić. Nie było jednak sensu roztrząsać przeszłości, należało patrzeć w przyszłość i zastanowić się jak najlepiej wyjść z zaistniałej sytuacji. W obecnym stanie Jose nie zniósłby kolejnego rozczarowania- gdyby ponownie się okazało, że ludzi mają za mało… Mogli się najpierw zająć prochem i ogólnie zbrojeniem. Tak, odsuwanie trudnych rzeczy na bok i robienie najpierw tych łatwiejszych, było kuszącą propozycją. Chociaż tak naprawdę Chilijczyk raczej słabo znał się na tego rodzaju sprawach. Eh, to nie mogło być takie trudne. Miał jedynie nadzieję, że nie będzie wymagało wymienienia zbyt wielu słów z Martinem. Nie miał ochoty z nim rozmawiać, nieco się tej przyszłej rozmowy bał. Mógł mieć jedynie nadzieję, że sytuacja, w której będą sami, nie nastąpi, a nawet jeśli to Argentyńczyk również nie wyrazi ochoty na jakąkolwiek interakcję. Bo niby czemu miałby * … *gdyby dowiedział się, że Argentyńczyk zamierzał obdarzać go jakąś szczególną uwagą ze względu na to, że mogło mu się coś stał, pewnie nieco by go to zirytowało. Ph, nieco! Byłaby to jawna oznaka lekceważenia jego umiejętności. Na szczęście nie czytywał w myślach. A może niestety* No to chodźmy zająć się pracą *mruknął do Martina*
[17:14:09] Prusy : *przewrócił oczami na słowa Polaka, prychając. Jakby popatrzeć z innej strony, bez Feliksa byłoby nudno. I mniej irytująco, co należy wciąć pod uwagę po dłuższym zastanowieniu. Wolał jednak pewne kwestie przemilczeć - szczególnie jeśli dotyczyła Polaka. Dać mu jedną pochwałę, nawet przyznać, że czasem do czegoś się przydaje - to jak plama na pruskim honorze. Krwiste tęczówki znów spojrzały na Łotysza. Prychnięcie wyrwało się samo.* Raivis zostaje. Muszę z nim porozmawiać. Ale ty... Feliks, możesz spokojnie iść. *spojrzał przelotnie na Polaka. Ciągle był irytujący. Może odrobinę mniej, ze względu na Łotysza, ale...*
[17:14:57] Argentyna : Si. *Kiwnął głowa, mocniej zaciskajac palce na materiale lnianego worka. Było tam troche amunicji, ale raczej jej ilośc wskazywała na zaoparzenie tylko broni podrecznej, a nie całego statku. Jakby nie patrzeć, czekało ich sporo pracy. Wolnyk krokiem skierował sie w strone zejścia ze statku, by ostatecznie znaleźc sie na portowym molo. Zerkał przez ramie, wypatrujac Jose.*
[17:16:28] Łotwa : *zerknął na Feliksa. a mogli razem spędzić czas, humor zdecydowanie dopisywał Łotyszowi w towarzystwie Polaka. jednak nie mógł nic powiedzieć, więc tylko skinął lekko głową na znak, że dotarło do niego*
Chile: *westchnął ciężko, zerkając jeszcze przelotnie na niebo. Potem ruszył za nim, nie śpiesząc się jednak, żeby się z nim zrównać. Po prostu podążał jego śladami, nie szedł z nim. Ogólnie to nie miał zielonego pojęcia gdzie szukać tego, co mieli znaleźć i przynieść z powrotem. Wybór trasy pozostawił Martinowi. Cholera by to wzięła*
7:17:41] Polska : * poczochrał włosy Łotysza i uśmiechnął sie szeroko po czym spojrzał na Prusaka* Będzie mógł wpaść jak skończycie "rozmawiać"?
Powrót do góry Go down
 
17 luty 2013
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Luty / marzec
» 13 sierpnia 2013

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pirate Hetalia :: 
 :: 
A r c h i w u m
 :: R o z g r y w k i
-
Skocz do: