Pirate Hetalia
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 San Salvador

Go down 
+5
Reunion
Ameryka
Szwecja
Jan Mayen
Karmazynowy Pirat
9 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Karmazynowy Pirat
Mistrz Gry
Karmazynowy Pirat


Ekwipunek : Moc sprawcza
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Żeby was wszystkich zabić <':
Liczba postów : 6
Join date : 29/08/2014

San Salvador Empty
PisanieTemat: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 07, 2014 2:05 pm

Karczma San Salvador to raczej mały, niepozorny budynek przycupnięty w bocznej części portu, tuż przy jednym z doków. Gdyby dobrze się wychylić z okna, można by pewnie nawet dotknąć tafli wody, ale lepiej tego nie robić (bo gdzie odprowadzać ścieki z kuchni, jak nie do płynącego tuż pod oknem kanału?).
Na pierwszy rzut oka karczmę można pomylić ze zbitym z desek magazynem, jakich tu pełno. Jest bowiem tylko jednopiętrowa – a i to jedno piętro wygląda, jakby miało się zaraz zawalić i jakby zostało dobudowane na szybko. Wrażenia dopełnia dach, który jest prawie całkiem płaski.
Do środka prowadzą ciężkie, okute drzwi, teraz otwarte na oścież. Wnętrze jest ciemne i lekko duszne – to pewnie przez zaryglowane okna i ogień tlący się w kominku. Po prawej znajduje się mała lada, za którą stoi barman. Naprzeciw wejścia, na samym końcu sali można dojrzeć schody prowadzące na piętro. Pod ścianami stoją długie ławy, skryte w półmroku – wygląda na to, że San Salvador to dobre miejsce na takie tajemnicze spotkania.

Bo spotkanie jest tajemnicze. Jakkolwiek Jan Mayen znalazła się tam całkiem przypadkiem, Reunion wpadła, by nie czuć się w nocy samotna, a Ameryka wziął na nocną eskapadę po barach swego brata Kanadę, by „nauczyć go życia”, tak niektórzy znaleźli się tam z całkiem innych, poważniejszych powodów. Japonia na przykład nie mógł uwierzyć, że dostał list od samego Arthura Kirklanda – TEGO Arthura, o którym słuch zaginął, odkąd zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach! W każdym razie tekst był krótki, zwięzły i głosił, że Japończyk ma się pojawić w tawernie, co też uczynił. Tak samo jak Szwecja, delegat wysłany przez Prusy do zbadania całej sprawy – bowiem nie tylko Japonia otrzymał list od Arthura.

Tak więc teraz jest wieczór, a w karczmie jest pusto – nie ma prawie nikogo, z wyjątkiem powyższych osób. Większość obca dla siebie, ale niektórzy się znają – i nie pałają do siebie zbytnią miłością, wręcz przeciwnie – są z wrogich sobie załóg. Jeszcze chwila i w powietrzu mogą zacząć latać nie tylko przekleństwa, ale i stoły i krzesła…

Brak kolejki.
Powrót do góry Go down
Jan Mayen

Jan Mayen


Orientacja : Nie będę się wypowiadać na ten temat.
Ekwipunek : Dwa sztylety
Wątki i powiązania : Siostra Norwegii i Islandii
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Kh!- Po cholerę ci ta informacja?
User : Mayek / Sesz
Multikonta : Brazylia
Liczba postów : 137
Join date : 13/03/2012
Wiek : 29

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 07, 2014 2:33 pm

Przypadek. Skądże! Przecież coś takiego nie istnieje. To na pewno nie był przypadek że tam się znalazła. Nora spacerowała po Tortudzę, w końcu to jedno z jej ulubionych zajęć. Można się wtedy rozejrzeć po okolicy i w spokoju porozmyślać nad pewnymi sprawami. Chociażby gdzie są ci wspaniali Łowcy Głów? Nie spodziewała się, że będzie ich łatwo znaleźć, ale nawet nie miała pojęcia od czego ma zacząć... I tak rozmyślając zatrzymała się przed San Salvador. Drzwi wydawały się aż błagać o to by zajrzeć do środka. Wzruszyła więc ramionami i skierowała się tam. I tak nie miała co robić, stwierdziła więc, że to idealny moment na napicie się czegoś. Zamówiła sobie kufel piwa i wraz z nim powędrowała do jakiegoś odległego stolika. Nie chciała się rzucać w oczy, a w końcu kobiety rzadko bywają w takich miejscach. Podparła głowę na dłoni i upijając trunku przyglądała się wszystkim nieznajomym twarzą.
Powrót do góry Go down
Szwecja

Szwecja


Orientacja : Lepiej nie podchodź.
Ekwipunek : Kordelas i Garłacz
Wątki i powiązania : My Nordycy wiemy, jak nasze na nas działa.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Żebym to ja wiedział...
Liczba postów : 116
Join date : 27/02/2013

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 07, 2014 4:08 pm

Berwald nie wiedział, po co Gilbert go tu przysłał, jednak polecenia kapitana trzeba wypełniać. Kolejna zagwostka, nad którą się zastanawiał to, dlaczego spośród wszystkich członków załogi, wybrał akurat kanoniera? Nie wiedział również, czego się spodziewać, gdyż już na wejściu, lokal wydał mu się wyjątkowo szemrany i podejrzany.
Ot, zanosiło się na jakąś grubszą sprawę. Gdyby nie fakt, że karczma stała pusta, a już na wejściu przywitał go przerażony barman, nie zastanawiałby się nad tym tak bardzo. No i jakaś drobna osóbka żłopiąca piwo przy jednym ze stołów.
Już mu się to nie podobało. Diabli…
Szwed przetarł zmęczone oczy, a jakiś głos z tyłu głowy wyśmiewał jego złudne nadzieję, że ujdzie cało, a cały ten list wcale nie zwiastował kłopotów.
Niedorzeczność. Był piratem. Każdy dzień przynosił nowe komplikacje.
Miejsce było zbyt puste. Oczywiście miał przy sobie broń, więc był gotów na wszystko. Usiadł przy ladzie, aby mieć cały obiekt na oku. Barman nie wyglądał na rozmownego, więc nie było z nim problemu. Pozostawało czekać.
Powrót do góry Go down
Ameryka

Ameryka


Orientacja : Nie wiem...jeszcze! >3<
Ekwipunek : Nóż i zwykła strzelba za pazuchą~.
Wątki i powiązania : Wychowanek Anglii(Francja też miał w tym niewielki udział), brat Seszelii, Kanady, Dominici itp. oraz bratanek Irlandii, Walii i Szkocji.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Bo na takim statku przyda się taki zajebiaszczy superhero!!! >D
User : Inulka/Dojcz/Ame
Liczba postów : 155
Join date : 15/09/2012
Skąd : Waszyngton w Ameryce oczywiście!

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyPon Wrz 08, 2014 10:54 am

Któż by przypuszczał, że wszyscy znajdą się w tym samym miejscu, o tej samej porze? Z pewnością nikt, jednak nie mógło to być przypadkowe. Z reguły takowe nie istniały, przynajmniej według Amerykanina. Coś chciało, by wszyscy wylądowali akurat tutaj.
Alfred F. Jones, wraz ze swym bratem, Mattem, ruszył w poszukiwaniu miejsc, gdzie mogli się napić. Ciągnął go za rękę, idąc wraz z nim energicznym krokiem. Na twarzy 17-latka tkwił uśmiech, który niezwykle rzadko z niej znikał. W końcu weszli do San Salvador, a Alfred rozejrzał się. Było dość niewielu osobników, a samo miejsce należało do takich, które mogły przyprawić człowieka o złe przeczucia. Jednak co to dla wielkiego Jonasa? Spojrzał na swojego brata z szerokim uśmiechem.
-No i patrz, jesteśmy! Można się napić!-młodzieniec wyszczerzył wesoło ząbki i usiadł przy jakimś stoliku, zadowolony.-To jak, co byś chciał do picia? Ale nie ma, że nic, mówiłem Ci, naucze Cię życia!
Alfred puścił Matt'owi oczko. Zerknął na barmana. Podejrzany typek... Zdecydowanie. Okey, zaczynał się tutaj czuć nieswojo. Ale nie okazywał tego faktu. W końcu nikt nie musiał wiedzieć... Wrócił spojrzeniem na brata.
Powrót do góry Go down
Reunion

Reunion


Orientacja : Po co się ograniczać? .w.
Ekwipunek : Sztylet
User : Kage
Liczba postów : 18
Join date : 16/07/2014
Skąd : Saint-Denis

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyPon Wrz 08, 2014 11:43 am

Amelie uwielbiała odwiedzać karczmy i tym podobne miejsca. Zawsze była tam masa ciekawych osób, można było z kimś pogadać, usłyszeć ciekawe historie osób, które podróżowały po morzach. Uwielbiała słuchać o podróżach i przygodach jakie spotykały marynarzy. Słuchać o odległych miejscach i ludziach. Czasem nawet o potworach choć akurat w te to średnio wierzyła. Wiadomo, że niektórzy lubili się przechwalać.
Również i dziś wieczór postanowiła odwiedzić karczmę, padło akurat na San Salvador. Odziana w jedną ze swoich sukienek eksponujących jej wdzięki weszła do karczmy i podeszła prosto do baru by zamówić u karczmarza piwo. Kiedy tylko otrzymała swój trunek podeszła do jednej z ław i usiadła przy niej. Wybrała miejsce, z którego miała idealny widok na większość pomieszczenia jak i jednocześnie ją było bardzo łatwo zauważyć.
Powrót do góry Go down
Japonia

Japonia


Orientacja : T-To nie jest miejsce na takie wyznania...|!
Ekwipunek : Szabla, dwa japońskie sztylety - po jednym w każdej cholewie buta, stary i wyświechtany zwój przedstawiający rysunek gejszy, zgrabna, japońska fajka.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Gdyby się to wydało, miałbym bardzo poważne problemy...
Multikonta : brak
Liczba postów : 200
Join date : 14/10/2012

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyPon Wrz 08, 2014 2:26 pm

Po zniknięciu kapitana, na Queen Victoria zapanował chaos. Kiku nie spodziewał się, że wszystko potoczy się aż tak źle. Nerwowych nastroi nie dało się uniknąć, czego oczywiście był całkowicie świadom, sądził jednak również, że gdy ostrzej weźmie się za próbę ustanowienia porządku po swojemu, dalej będzie już tylko z górki. Przeliczył się. O rezygnacji z jego strony nie było oczywiście mowy. W dalszym ciągu zamierzał przywrócić ład na tej przeklętej łajbie, niezależnie od środków jakich będzie musiał w tym celu użyć. Przeklęty Arthur... Jeśli tak to miało wyglądać, powinien był stoczyć z nim pojedynek na oczach całej załogi, przegrać i dopiero wówczas przepaść na zawsze na dnie oceanu, pozostawiając w rękach Kiku resztę. Nawet jeśli w tych warunkach mógł o niebo szybciej zbliżyć się do przejęcia kapitaństwa, nie ulegało wątpliwości, że nie odczuwał z tego satysfakcji jakiej się spodziewał. Zdobycie statku winno być nagrodą. Dodatkiem. Może i brzmiało to patetycznie, ale bez tego z którym rywalizował, straciło to cały urok oraz sens. Niewiedza zdawała się w gruncie rzeczy najbardziej dobijająca. Żaden kapitan nie znika ot tak. Zaskakująca frustracja mogła być również przyczyną pewnego przywiązania. Tym bardziej oszołomił go zatem list, który dzisiaj doprowadził jego osobę do San Salvador.
Co to wszystko ma znaczyć...?
Wchodząc do środka, zaklął w myślach już od progu. Bez większego problemu rozpoznał nie tylko jednego z głośnych załogantów, lecz także pirata spod nieprzyjaznej im dotąd bandery. Przypadek? Może tak, może nie. Tak czy inaczej, nie zamierzał się wychylać. Zwłaszcza że nie wykluczał pułapki. Po prostu stanął pod jedną ze starych kolumn podpierających belki nośne dachu.
Powrót do góry Go down
Jan Mayen

Jan Mayen


Orientacja : Nie będę się wypowiadać na ten temat.
Ekwipunek : Dwa sztylety
Wątki i powiązania : Siostra Norwegii i Islandii
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Kh!- Po cholerę ci ta informacja?
User : Mayek / Sesz
Multikonta : Brazylia
Liczba postów : 137
Join date : 13/03/2012
Wiek : 29

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptySro Wrz 10, 2014 6:55 pm

Bar na początku był pusty, a Nora miała wielką nadzieję, że taki pozostanie do końca dnia. Niespodziewanie jednak pojawili się ludzie. Druga dziewczyna nie przyciągnęła jej uwagi, była zbyt wyuzdana. Jej ubiór skomentowała cichym, pogardliwym prychnięciem. Dwaj blondyni, a przynajmniej jeden  z nich był za głośny. Najbardziej zainteresował ją Azjata. Ich zapewne nie było dużo w tym rejonie, a był dość tajemniczy. Każda osoba która weszła do baru nie wyglądała jak typowy pirat. Zastanawiała się więc chwilę kim mogą być. Może któryś z nich to Łowca Głów?, pomyślała jeszcze raz wszystkim się przyglądając. Jednak dała sobie z tym spokój gdy zorientowała się, że widzi dno własnego kufla. Cicho podniosła się i odeszła od stolika. Mimo szalika i grzywki, które zasłaniały jej twarz, trzymała wysoko uniesioną głowę, każdy jej krok był pełen gracji i spokoju. W końcu usiadła przy barze i gestem dłoni zamówiła drugie piwo. Pociągnęła szalik by odsłonić usta i nie przekręcając głowy w bok odezwała się.
-Witaj Berwaldzie. Co cię tu sprowadza? - jej głos mimo wszystko był cichy, choć z dość ostrym akcentem.
Powrót do góry Go down
Szwecja

Szwecja


Orientacja : Lepiej nie podchodź.
Ekwipunek : Kordelas i Garłacz
Wątki i powiązania : My Nordycy wiemy, jak nasze na nas działa.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Żebym to ja wiedział...
Liczba postów : 116
Join date : 27/02/2013

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyCzw Wrz 11, 2014 6:03 pm

Do tawerny zaczęli przybywać goście. Każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy. Szwed spoglądał po nich z osobna. Uważnie obserwował, co się dziej w lokalu, dzięki lustrze umieszczonym za barem. Wszyscy wydawali się głośni, prócz jednej osoby, która zjawiła się ostatnia. Był to Azjata i Berwald dałby sobie głowę uciąć, że już go gdzieś widział. Przyglądałby mu się dalej gdyby nie znajomy akcent, który wybił go z obserwacji. Obrócił się i zauważył średniego wzrostu dziewczynę, którą poznał jakiś czas temu.
- Ah, to ty. Jestem tu z różnych powodów. – odpowiedział krótko.
Szczerze nie miał ochoty na rozmowy, gdyż był tu w interesach. Spojrzał podejrzliwie na barmana.
Powrót do góry Go down
Kanada

Kanada


Orientacja : Piękno miejsce swe ma w duszy, cóż więc ciało znaczy?
Wątki i powiązania : Wspomnienia potęgi Brytyjskiej.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Poprzysiągł zemstę na tych, którzy odebrali jedno z najważniejszych dla niego osób.
User : Meanness
Liczba postów : 48
Join date : 03/09/2013
Skąd : Ottawa

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyCzw Wrz 11, 2014 10:12 pm

Szedł za bratem nieco przerażony. Zwykle jego pomysły kończyły się bardzo źle. Jednak nie chciał go zawieść. Chciał, by był on szczęśliwy. Więc musiał go pilnować, by nie zrobił czegoś, czego mógłby żałować. Choć sam czuł, że tego dnia raczej nigdy nie zapomni.
- Ty zdecyduj, braciszku, Ty masz większe doświadczenie w robieniu dziwnych rzeczy... - powiedział cicho, nie chcąc zbytnio się w nic mieszać, a jednocześnie pokazać bratu, że mu ufa, pozwala mu decydować za siebie.
Powrót do góry Go down
Ameryka

Ameryka


Orientacja : Nie wiem...jeszcze! >3<
Ekwipunek : Nóż i zwykła strzelba za pazuchą~.
Wątki i powiązania : Wychowanek Anglii(Francja też miał w tym niewielki udział), brat Seszelii, Kanady, Dominici itp. oraz bratanek Irlandii, Walii i Szkocji.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Bo na takim statku przyda się taki zajebiaszczy superhero!!! >D
User : Inulka/Dojcz/Ame
Liczba postów : 155
Join date : 15/09/2012
Skąd : Waszyngton w Ameryce oczywiście!

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptySob Wrz 13, 2014 10:14 am

Alfred widział, jak kolejne osoby wchodzą do pomieszczenia. Nie zwracał na nich zbytniej uwagi, bo gdyby tak było, już by wołał np takiego Kiku. Wbił niebieskie oczy w brata i uśmiechnął się szeroko. Pokiwał energicznie głową i zamówił piwa. Po prostu. Kiedy przyniesiono je, młodzieniec złapał za kufel i upił trochę.
-Cudnie!-stwierdził wesoło z uśmiechem.-Pst... Matt... Czy tylko mnie wydaje się to dziwne, że znalazło się tu tyle osób i to takich...?
To pytanie zadał szeptem. Zamrugał i znów się rozejrzał. Napił się piwa. Coś mu nie pasowało. Skąd się tutaj wziął Japończyk i Szwed? Podrapał się po głowie i po chwili wzruszył ramionami widocznie zadowolony.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 14, 2014 6:11 pm

Skrzypienie tych cholernych stopni było głośniejsze niż normalnie, pewnie dlatego że w tawernie było nienaturalnie cicho. Być może przypadkowa grupa albo przynajmniej niektórzy osobnicy usłyszeli schodzącego człowieka zanim wszedł w zasięg ich wzroku. Ale wtedy też nie raczył dołączyć do nich przy którymś ze stołów czy nawet wejść głębiej do sali.
To był pierwszy raz kiedy właściwie pokazał się światu. W sumie to ktoś mógł spodziewać się czegoś więcej niż chudego, normalnego mężczyzny. Ale Jose nieszczególnie się tym przejmował.
W pierwszej chwili rozejrzał się po zgromadzonych, nie zwracając najmniejszej uwagi na wystrój wnętrza. Często tam bywał. Na niektóre twarze poświęcał o parę sekund więcej, inne w ogóle nie przyciągnęły jego uwagi. Na koniec westchnął.
- Oxenstierna. Jones. Honda. - rzucił na tyle głośno, żeby każdy go usłyszał, ale żeby nie musiał krzyczeć. Wrzeszczały bezmózgie osiłki. Albo jacyś głusi. On nie chciał wyjść na takiego. Chciał wyjść na takiego, co znał ich nazwiska chociaż oni nie znali jego.-  Dziękuję za przebycie.  Arthur Kirkland w tej chwili jest... Cholernie niedostępny.  Postarałem się o to.
Właśnie, nie było. Był gdzieś. Po coś. W każdym razie nie było go ani tam, ani na jego statku. Tylko tam gdzie jego miejsce. Chilijczyk uśmiechnął się krzywo, prostując się nieco. Wędrował wzrokiem między Szwedem, a Japończykiem, ci zdawali się być największym zagrożeniem.
-Nie będę wam zabierał cennego czasu – podjął chwilę później. Nie było potrzeby przeciągać tego w nieskończoność, miał jeszcze parę spraw do załatwienia.- Jeśli chcecie dołączyć do Kirklanda, proszę bardzo.
Obojętnym ruchem wyjął pistolet skałkowy.
-Proponuję wam jednak się poddać, a nikt nie ucierpi- a przynajmniej nie w tamtej chwili. Wiadomo co się z piratami robi. Stryczek do delikatna i miła śmierć dla takich śmieci.- Od teraz rządzę ja.

Wprowadzam kolejkę.
Jan Mayen-Szwecja-Japonia-Reunion-USA-Kanada-Chile
proszę się pilnować, nieobecności zgłaszać. Po 48 godzinach od ostatniego wpisu osoba traci swoje miejsce w kolejce, a na jej miejsce automatycznie wskakuje osoba następna. Zależy nam bardziej na sprawności niż długich postach. Gracias.
Powrót do góry Go down
Jan Mayen

Jan Mayen


Orientacja : Nie będę się wypowiadać na ten temat.
Ekwipunek : Dwa sztylety
Wątki i powiązania : Siostra Norwegii i Islandii
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Kh!- Po cholerę ci ta informacja?
User : Mayek / Sesz
Multikonta : Brazylia
Liczba postów : 137
Join date : 13/03/2012
Wiek : 29

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 14, 2014 6:36 pm

Zakryła się mocniej szalikiem i przyglądała mu się uważnie w lustrze. Czyli jakiś powód był, to ciekawe. Co takiego może sprowadzać piratów w takie miejsca. Właśnie, może inni też nie są tu bez powodu. Spojrzała jeszcze raz na Japończyka i blondynów. Nie miała w planach nic mu odpowiadać, ani na siłę wymyślać jakiegoś tematu. Czekała w spokoju na swoje piwo i przyglądała się uważnie pozostałym. Usłyszała ciche kroki i skrzypiące deski pod cudzymi nogami. Nie zauważyła w pierwszej chwili nikogo. Dopiero po chwili, więc odwróciła się do niego przodem, oparła się plecami o blat i uraczyła swoim spojrzeniem.
Zadrżała cała na jego słowa i przysłoniła mocniej twarz. Zadbał o to? To on się go pozbył? Chodziły plotki, że to Łowcy Głów "zajęli" się Kirklandem. Czy to było prawdopodobne że to jeden z braci Rodriguez? Uśmiechnęła się delikatnie, na szczęście szalik skutecznie to zamaskował. Jednak zaraz ogarnęło ją przerażenie. Broń zawsze tak na nią działa. Oczywiście nie dała tego po sobie poznać. Sięgnęła dłonią do pasa pod płaszczem by upewnić się że ma swoje sztylety. Nie chodziło o nią. Nie powinna się martwić. Przecież nawet nie była piratem. Jednak coś jej mówiło, że nie powinna była zaczynać tej rozmowy z Berwaldem.
Powrót do góry Go down
Szwecja

Szwecja


Orientacja : Lepiej nie podchodź.
Ekwipunek : Kordelas i Garłacz
Wątki i powiązania : My Nordycy wiemy, jak nasze na nas działa.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Żebym to ja wiedział...
Liczba postów : 116
Join date : 27/02/2013

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 14, 2014 6:51 pm


Berwald siedział spokojnie przyglądając się towarzystwu. Usłyszał skrzypiące deski i zwrócił wzrok w tamtym kierunku. Zobaczył zbliżającą się postać. Mężczyzna. Był młody i wyglądał nad wyraz zwyczajnie. Słysząc swoje nazwisko, dłoń chwyciła dyskretnie kordelas.
Już wiedział, co mu tak śmierdziało i dlaczego Gilbert wysłał akurat jego.
Niech cię diabli, ty stary…
Przeklął w myślach swojego kapitana. Widząc pistolet zastanowił się, jakie ma opcje, lecz niestety zniknął mu z oczu, więc widział tylko jedną.
- Przykro mi Nora.- szepnął do dziewczyny, przystawiając jej lufę do pleców.
- Puść sztylety. – dodał cicho. - Jeśli mi pomożesz, to nic ci się nie stanie. – dokończył.
Musiał podzielić swoją uwagę między mężczyznę, Nore i całą resztę osób. Nie było to łatwe, lecz jako kanonier musiał sobie radzić z wieloma celami na raz, więc był już wprawiony. Spojrzał groźnie na uzbrojonego mężczyznę.
Nikt nie ucierpi, co?
Powrót do góry Go down
Japonia

Japonia


Orientacja : T-To nie jest miejsce na takie wyznania...|!
Ekwipunek : Szabla, dwa japońskie sztylety - po jednym w każdej cholewie buta, stary i wyświechtany zwój przedstawiający rysunek gejszy, zgrabna, japońska fajka.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Gdyby się to wydało, miałbym bardzo poważne problemy...
Multikonta : brak
Liczba postów : 200
Join date : 14/10/2012

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 14, 2014 9:14 pm

Czekał. Był w tym dobry, choć aż ciężko określić w prostych słowach jak bardzo jednocześnie tego nie znosił. Mimo to stał spokojnie, nie pokazując po sobie odczuwalnego zniecierpliwienia. Szczerze powiedziawszy, miał szczerze wątpliwości co do spotkania w tym miejscu zaginionego kapitana. Wciąż nie mógł jakoś uwierzyć, że ot tak postanowił nagle skontaktować się z nim po podobnym upływie czasu. Niemniej... Pismo wyglądało na autentyczne. Szansa na pomyłkę była znikoma, zwłaszcza że Kiku należał do tego grona osób, które lubią zwracać uwagę na wszelkie szczegóły.
Dotąd jedynie w bezruchu obserwując, nieznacznie drgnął z nagła i przekręcił głowę w stronę schodów, gdy tylko jego uszu dosięgnął iście irytujący dźwięk poskrzypywania. Niemalże tak samo irytujący, co głos wypowiadający jego nazwisko. Jeszcze zanim nieznany mu, młody mężczyzna oznajmił iż nie znajdzie tutaj Anglika, wzdychając bezgłośnie pod nosem, przyznał w myślach jak wielką głupotą było marnować czas na przychodzenie tutaj. A może jednak nie do końca? Niedaleko z boku miał tutaj do dyspozycji Jonesa. Mógł go uważać nadal za dzieciaka i nieszczególnie nadającego się na pirata człowieka, ale strzelać z pewnością umiał. Ponadto... Byłoby mu nieco lżej z potwierdzeniem śmierci lub dalszego stąpania po tym świecie przez Arthura.
Wysłuchał w spokoju wszystkiego co tamten miał im do powiedzenia bez zbędnych emocji (jeśli nie liczyć chłodu w oczach), dopiero po tym odklejając plecy od podpieranego filara.
- Ludzie pływający po tych wodach... Z pewnością lubią za dużo gadać. - parsknął sztucznym, cichym śmiechem pod nosem, jeszcze sztuczniej uśmiechając się w udawanie delikatny sposób. Zwyczaj miał nawyk pokazywać tego rodzaju uśmiech jedynie Kirklandowi oraz osobą, które w ciągu kolejnych godzin miały przyozdobić swoją krwią okolicę.
- Niezmiernie mi przykro, jednak obawiam się, że jedyną osobą od której przyjmowałem rozkazy, był mój niedoszły kapitan. - palce zacisnęły się na rękojeści miecza. Nie ma mowy, aby był tutaj sam... Mógł więc oczekiwać, że budynek jest już otoczony. Przez ilu? Którzy z tego pomieszczenia mogą być z nim?
- Nie miałbym jednak nic przeciwko, gdyby udzielono mi potrzebnych informacji zanim zdecyduję się wrócić do swoich obowiązków.
Powrót do góry Go down
Reunion

Reunion


Orientacja : Po co się ograniczać? .w.
Ekwipunek : Sztylet
User : Kage
Liczba postów : 18
Join date : 16/07/2014
Skąd : Saint-Denis

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyWto Wrz 16, 2014 8:49 am

Dziewczyna przyglądała się wszystkiemu z lekkim zaciekawieniem. Ach Ci faceci, nic tylko by się wiecznie bili i zabijali. Serio nie mieli lepszych zajęć do roboty? Oczywiście, że mieli. Ona niejednemu znalazła coś ciekawszego do robienia niż bicie się. Wystarczyło jej towarzystwo.
Przyjrzała się pistoletowi gdy jakiś facet wyciągnął takowy i pokręciła lekko głową. Pistolet w karczmie, po prostu mistrzostwo geniuszu. Zaraz jacyś tutejsi się na niego rzucą i go wykopią stąd.
- Panowie, czy naprawdę musicie walczyć w miejscu, gdzie człowiek przychodzi by zjeść coś i napić się? - odezwała się całkiem głośno, podnosząc się z ławki i przesiadając na stół. Tak, by było ją lepiej widać. Nie była nikim ważnym, przynajmniej dla tych obcych. W tym miejscu sporo osób ją znało i gdyby coś jej się stało to na pewno atakujący nie wyszedłby z tego pomieszczenia w jednym kawałku. Może to i według wielu osób niechlubna popularność bo znana była przez sprawy łóżkowe, ale lubiano ją za jej przyjazne usposobienie.
- Jeśli macie zamiar zabijać się to wyjdźcie na dwór i dajcie ludziom bawić się. - dodała jeszcze po chwili. Niedługo pewnie zrobi się nieprzyjemnie bo im późniejsza godzina tym więcej ludzi będzie się pojawiać w karczmie.
Powrót do góry Go down
Ameryka

Ameryka


Orientacja : Nie wiem...jeszcze! >3<
Ekwipunek : Nóż i zwykła strzelba za pazuchą~.
Wątki i powiązania : Wychowanek Anglii(Francja też miał w tym niewielki udział), brat Seszelii, Kanady, Dominici itp. oraz bratanek Irlandii, Walii i Szkocji.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Bo na takim statku przyda się taki zajebiaszczy superhero!!! >D
User : Inulka/Dojcz/Ame
Liczba postów : 155
Join date : 15/09/2012
Skąd : Waszyngton w Ameryce oczywiście!

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyWto Wrz 16, 2014 9:14 am

Młodzieniec nie tracił humoru. Pił piwo, siedząc z bratem, uśmiechnięty od ucha do ucha. W środku jednak czuł niepewność. Coś mu nie pasowało w tym miejscu, jak i w tym, że było tu dużo ludzi z jego załogi, oraz Szwed. Kiedy usłyszał skrzypienie schodów, nie spojrzał tam. Bo co to za różnica? Ktoś po prostu schodził po schodach, to tyle... Jednak, gdy tylko usłyszał swoje nazwisko, spojrzał na Chilijczyka. Uniósł brew. Alfred miał to do siebie, że za rodziną poszedłby w ogień. A gdy usłyszał, że ten mówi o Arthurze, poczuł jakby coś przewracało mu się w żołądku. Dłoń chłopaka powoli powędrowała w stronę pistoletu strzałkowego. Obserwował uważnie mężczyznę. Jednak nie zmieniał specjalnie swojego wyrazu twarzy. Miał na niej lekki uśmiech. Nie podniósł się z miejsca, choć miał ochotę się na owego mężczyznę rzucić. Napił się trochę piwa.
-Terefere...-mruknął do siebie i wbił spojrzenie w mężczyznę, mówiąc już głośniej.-Dlaczego mamy Cię słuchać? I... rządzisz? To nieco dziwne. Z jakiego powodu niby? Tego, że masz Arthura? Nie widzę związku.
Zmrużył oczy. Mimo wszystko był gotów na użycie broni. Jeśli chodziło o to, należał do szybkich osób. Strzelanie, refleks, uniki... Mimo swojego wieku, nie raz zaskakiwał. Spojrzał na Reunion, która się akurat odezwała. Nie skomentował tego. Skoro twierdził, że sam głupio robił odzywając się, to wyobraźcie sobie, co mógł sądzić o tym, co powiedziała kobieta. I że w ogóle powiedziała.
Powrót do góry Go down
Kanada

Kanada


Orientacja : Piękno miejsce swe ma w duszy, cóż więc ciało znaczy?
Wątki i powiązania : Wspomnienia potęgi Brytyjskiej.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Poprzysiągł zemstę na tych, którzy odebrali jedno z najważniejszych dla niego osób.
User : Meanness
Liczba postów : 48
Join date : 03/09/2013
Skąd : Ottawa

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyWto Wrz 16, 2014 9:07 pm

Przyglądał się otoczeniu. Jego brat wydawał się byś szczęśliwy pośród zgiełku, hałasu i tłumów ludzi. Cóż, może teraz nie było tu tak dużo osób, jednak dla niego samego sytuacja zaczynała być niekomfortowa. Najlepiej czuł się w samotności, czy też otoczony jedynie najbliższymi. Gdy jednak ludzi było zbyt wielu, tym bardziej, jeśli słabo ich znał, czuł się zbędny, zapomniany, jakby niepasujący kawałek układanki, który znikąd pojawił się w niepożądanym miejscu. Usłyszał skrzypienie, które wydawało się być złowrogie, przerażające. Wiedział, iż do tego miejsca może wejść każdy, że nie musi się obawiać kroków. Jednak coś w jego wnętrzu kazało mu mieć się na baczności. I wtedy usłyszał okrutne słowa, a także nazwisko swego brata. Wystraszył się mocno. Czuł, jakby cały jego świat runął, jakby stracił całą nadzieję. Nieruchomo wpatrywał się w przybysza, słuchając uważnie słów brata jak i młodej dziewczyny, która przemówiła bardzo odważnie, wręcz szalenie.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyCzw Wrz 18, 2014 4:07 pm

Amelie miała rację – miejscowi ją lubili, znali ją i z pewnością nie chcieliby żeby stała się jej krzywda. Jednakże nawet największa sympatia dla kobiecego towarzystwa mogła być przysłoniona odpowiednią sumą pieniężną włożoną w odpowiednie ręce. Chilijczyk tylko zerknął na nią przelotnie, nawet nie racząc odpowiadać. Barman faktycznie opuścił swoje stanowisko i ruszył w jego stronę, zamiast jednak próbować wyrywać mu broń czy wyrzucać go z lokalu, po prostu wszedł po schodach i zniknął gdzieś na górze.
Jose nie dał im czasu jednak skupić się na oddalającym się mężczyźnie, bardziej zainteresowany reakcją trzech wymienionych przez niego wcześniej nazwisk. Szwed nie raczył nic powiedzieć, ale jego groźne spojrzenie nie świadczyło za bardzo o jakimkolwiek poddaniu się. Jones otwarcie go wyśmiał, a Chilijczyk przez chwilę odczuł chęć przestrzelenia głowy jego milczącemu towarzyszowi – ale się powstrzymał. Do Japończyka uśmiechnął się krzywo, niewesoło. A potem westchnął ciężko.
-Rządzę- odezwał się do Alfreda od niechcenia, spokojnie, jakby to było zupełnie oczywiste. Istna zapowiedź dowodu, który miał im zaraz przedstawić. Nie żeby dał się sprowokować, po prostu planował to już od jakiegoś czasu.- Mi też niezmiernie przykro, że nie mam czasu na zbędne dyskusje... A mogliście się zgodzić.
I zupełnie nagle wystrzelił, wydawałoby się zupełnie nie celując. Nikt też nie ucierpiał. No może oprócz stojącej na jednych z opuszczonych stolików pustej butelki, która zaraz roztrzaskała się na kawałeczki. Huk wystrzału, a potem tłuczone szkło. Oczywiście to nie był koniec, dziwne by było jakby na pokazie strzelniczym się skończyło.
-Znajdź mnie jeśli chcesz informacji- rzucił jeszcze do Japończyka, wyzywająco i z niesamowitą pewnością siebie. Tak, kpił sobie z niego w żywe oczy. Gdyż on wiedział coś o czym oni nie mieli pojęcia. Zapewne nie będzie żadnego potem. Nie dla nich.
A potem pobiegł za barmanem, pokonując po cztery stopnie na raz. Skrzyp, skrzyp, skrzyp. Być może zdołaliby go zestrzelić gdyby nie to, że z ich pozycji byłoby to dość trudne. Musieliby się nieco zbliżyć, żeby w celowaniu nie przeszkadzała im ściana i dość niski strop. Zanim to jednak nastąpiło, Jose był już na górze. Trzasnęły ciężkie drzwi, które Chilijczyk zaraz zaryglował.
Teraz pozostawało wierzyć, że Javier wykona swoją część roboty.
Powrót do góry Go down
Wyspa Wielkanocna

Wyspa Wielkanocna


Orientacja : ಠ_ಠ
Ekwipunek : Rapier, pistolet skałkowy, kord.
Wątki i powiązania : DEMONICZNI BRACIA RODRIGUEZ
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Moneyy, poweeer, gloryyy~!
User : Punk. (Chilijski. :c)
Liczba postów : 91
Join date : 03/03/2013
Skąd : Hanga Roa

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyCzw Wrz 18, 2014 4:07 pm

W takich chwilach uwielbiał pracować dla Chilijczyka.
Nie to, że miał jakiś specjalny wybór. Robił to, bo zwyczajnie musiał. Ale w takich momentach jak ten wprost musiał się pilnować, żeby przypadkiem z zaciśniętych w wąską kreskę ust nie wyszło coś na kształt niecierpliwego uśmiechu.
Bo niecierpliwił się, kiedy stał w cieniu jednego z przeciwległych budynków i obserwował. Niecierpliwił się też wtedy, gdy kolejno zaczęli schodzić się ludzie – tak doskonale przez nich nabrani, że aż nie mógł się nadziwić – i kiedy w myślach tworzył listę trupów, jakie mały paść tej nocy. Bo plan był prosty – albo ci parszywi piraci oddadzą się w ich ręce, albo czeka ich śmierć.
Jose był tym, który przemawiał i proponował układy – to z nim się wszyscy liczyli. Javier był tylko chłopakiem od brudnej roboty. I właśnie miał nieźle ubrudzić sobie ręce.
Przeklął w myślach plamy, jakie pojawiły się na jego białych rękawiczkach (ale mógł się już przecież przyzwyczaić, że białe rękawiczki są najmniej praktyczne, jeśli chodzi o zachowanie czystości). To pewnie od tej dziwnej substancji, którą Jose kazał mu polać cały budynek – gdy wszyscy weszli już do środka, Javier mógł wreszcie wyjść z cienia i zrobić, co do niego należało, czyli przejść się naokoło San Salvador i upewnić się, że cała karczma została tą oleistą cieczą polana.
Gdy już to zrobił, znowu zostawało mu tylko czekać. Tym razem na sygnał.
Stanął sobie spokojnie w pobliżu wejścia, chociaż wcale spokojny nie był. Wątpił, żeby któryś z tych ludzi ze środka był w stanie dopaść Jose – ba, w obecnej sytuacji było to niemal niemożliwe – ale gdyby Chilijczyk nie zdążył uciec, to sprawa mogłaby się rypnąć. Nie, że jakoś specjalnie zależało mu na jego zdrowiu, ale go potrzebował. Przynajmniej dopóki nie znajdzie sposobu, żeby dorwać się do tych jego lekarstw, których tak zazdrośnie przed nim bronił.
Sięgnął dłonią do kieszeni płaszcza i dotknął spoczywającego tam krzesiwa. Na duchy przodków, jak cudownie było być tym, który miał władzę…! Los ludzi zamkniętych w karczmie należał teraz do niego. Wreszcie czuł, jak krew buzowała mu szybciej w żyłach, a serce, tak słabe w jego przypadku, tłukło się w klatce piersiowej tak, jak kiedyś, jakby jeszcze miało na to siłę.
Plan był iście genialny – polać budynek łatwopalną substancją, podczas gdy wszyscy siedzieli wewnątrz, gdzie z kolei czekały na nich małe, miłe niespodzianki, na robieniu których Javier spędził kilka poprzednich wieczorów – na przykład iście uroczy wazonik z prochem, który tylko czekał na iskrę, która byłaby w stanie zmusić go do eksplozji i obrzucenia wszystkich wokół odłamkami szkła. Oczywiście nie byłoby aż tak miło, gdyby wszyscy zechcieli opuścić ich przyjęcie wcześniej, niż przewidywał program – tak więc okna już od dawna były zaryglowane tak, że nie dało się ich otworzyć, a drzwi… cóż, drzwi były na razie otwarte, ale Javier zaraz miał to zmienić.
Naciągnął czapkę bardziej na oczy, chociaż nie bał się, że ktoś go rozpozna. Jeśli któryś z braci Rodriguez był rozpoznawalny, to raczej Jose – ten wysoki i chudy jak patyk Łowca, który właśnie sam jeden stawiał piratom ultimatum. Javier nie mógł nie czuć chociaż odrobiny podziwu.
I wtedy właśnie rozległ się strzał – i huk tłuczonego szkła, czyżby ktoś już padł na ziemię razem ze swoją szklanką? - i Javier doskonale wiedział, co ma robić. Stanął w wejściu, przesłaniając je, po czym wyjął z kieszeni krzesiwo, które do tej pory tylko gładził palcem. Mimowolnie potoczył wzrokiem po twarzach zebranych – to napięcie i zaskoczenie dało się wyczuć chyba na milę - i jednym szybkim ruchem skrzesał parę iskier. Ale w tak dusznym, wypełnionym łatwopalnymi substancjami pomieszczeniu płomyk, który Rodriguez rzucił na ziemię, był więcej niż wystarczający.
Ogień buchnął wysoko w górę, oślepiając go na chwilę. Ale o to w końcu chodziło. Zacisnął powieki i cofnął się, a kiedy znalazł się na zewnątrz złapał ciężkie drzwi i je zatrzasnął. Dopiero wtedy otworzył oczy. Wysupłał z kieszeni żelazny klucz i przekręcił go w zamku, a następnie ostatecznie zaryglował i zablokował drzwi. Teraz była to droga nie do przebycia, zwłaszcza, że w środku już zaczynało się palić.
Odsunął się z powrotem do cienia przeciwległego budynku. Westchnął głęboko, wciągając powietrze o zapachu dymu. Mimo że okna były całkiem zablokowane, mógł sobie wyobrazić, jak wnętrze liżą już bezlitosne płomienie, coraz bardziej zawężając tym psubratom drogę ucieczki. Zresztą, jakiej ucieczki? Karczma była pułapką, pułapką Łowców, która teraz wreszcie zamknęła się i zaczęła zabijać.

[W środku szaleje pożar, okna i drzwi są zablokowane. Jose zwiał na górę. Kolejka: Jan Mayen – Szwecja – Reunion – USA – Kanada - Japonia]
Powrót do góry Go down
Jan Mayen

Jan Mayen


Orientacja : Nie będę się wypowiadać na ten temat.
Ekwipunek : Dwa sztylety
Wątki i powiązania : Siostra Norwegii i Islandii
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Kh!- Po cholerę ci ta informacja?
User : Mayek / Sesz
Multikonta : Brazylia
Liczba postów : 137
Join date : 13/03/2012
Wiek : 29

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 21, 2014 12:30 am

Druga fala przerażenia spłynęła na nią gdy tylko poczuła zimny metal na plecach. Lufa, celował do niej... Na prawdę to zrobił! Chwilę zajęło jej wyrwanie się z panicznych myśli. W końcu jednak zacisnęła dłonie i spuściła ręce wzdłuż ciała. Dopiero wtedy si odezwała.
-Przykro ci? Mim ci w to niby uwierzyć, umm? - jej głos nie drżał, był chłodny- idealnie maskował jej panikę.
Wtem spojrzała na oddalającego się Chilijczyka. Co też on wyczyniał? Już? Idzie sobie? Koniec rozmowy? To było podejrzane... Przeniosła spojrzenie na barmana. Ten też uciekał. Uciekał... Tylko przed czym? Znowu skupiła się na broni która dotykała jej pleców. Przekręciła głowę w bok by spojrzeć na blondyna i móc mu w końcu odpowiedzieć. Jednak wtedy zauważyła jakąś postać w drzwiach. Miał coś w ręce. Co to...
-Hore, Berwald! - tym razem nie opanowała swoich emocji. W jej głosie przerażenie mieszało się z gniewem. - O-oni... Chcą nas podpalić?... - spojrzała na drzwi i przekrzywiła głowę. Najpierw zostały zamknięte a potem okryły się czerwienią.
Kiedy tylko Berwald przestał do niej mierzyć podeszła bliżej niego i złapała jego nadgarstek. Mocno i stanowczo, mimo że jej dłonie były chłodne i delikatne.
-Musimy się stad wynosić!- ściągnęła brwi i poprawiła szalik, tak by oddychać przez niego. Nie chciała się udusić.
Rozejrzała się chcąc sprawdzić ewentualne drogi ucieczki. Okna były zabite dechami... Czemu wcześniej tego nie zauważyła? No tak. To przecież nie było aż tak dziwne.  Ogień rozprzestrzeniał się niezwykle szybko, istniała obawa że budynek się zaraz zawali. A oni stali przy barze z alkoholami.
W końcu wbiła spojrzenie w schody. Dość niebezpiecznie byłoby iść teraz na górę, jednak barman i Chilijczyk właśnie się tam udali, więc istnieje prawdopodobieństwo, że gdzieś na górze jest, być może jedyne, wyjście.
-Musimy iść na górę - mruknęła i pociągnęła go delikatnie w tamta stronę. Zarumieniła się delikatnie. Jednak była teraz zbyt przestraszona. I było jej stanowczo za gorąco.
Powrót do góry Go down
Szwecja

Szwecja


Orientacja : Lepiej nie podchodź.
Ekwipunek : Kordelas i Garłacz
Wątki i powiązania : My Nordycy wiemy, jak nasze na nas działa.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Żebym to ja wiedział...
Liczba postów : 116
Join date : 27/02/2013

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyNie Wrz 21, 2014 12:34 am

Berwald trzymał dziewczynę na muszce w razie, gdyby tamten próbował ich atakować.
- Musisz mi uwierzyć. – odpowiedział dziewczynie spokojnie.
Nie miał zamiaru jej skrzywdzić, ale jako że spotkanie okazało się podstępem, musiał mieć jakąś alternatywę. Skoro tamten chce pozbyć się piratów na pewno będzie miał na względzie życie niewinnego cywila. Jednak mężczyzna strzelił w butelkę, a nie w nich i wycofał się. Sytuacja robiła się coraz bardziej podejrzana.
- Co do… - nie dokończył gdyż dziewczyna zaczęła panikować.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i usłyszał skrzęk zamykanych drzwi. Puścił Norę wolno wciąż trzymając w rękach garłacz.
Nagle zobaczył iskrę i drzwi stanęły w płomieniach.
- Förbannat! – przeklął w ojczystym języku.
Spojrzał na nadgarstek, a potem na Norę. Pociągnęła go w stronę okna i wypuściła. Szwed zastanawiał się, w jaki sposób można by było je rozwalić.
Przestrzelić? Jeśli były zabite deskami, to tylko strata amunicji… Można by wylać alkohol na okna, żeby spaliły się szybciej, ale to było niebezpieczne.
Trzeba było wymyślić inny sposób.
- Przecież wiem. – odpowiedział stanowczo spanikowanej dziewczynie. Zmarszczył brwi i rozglądnął się.
- Na zapleczu powinien być zsyp na śmieci, ale też mogli go zabezpieczyć. – dodał.
W pomieszczeniu zaczęło się robić gorąco i duszno.
Szwed przeklinał wszystkich bogów, jakich znał.
Sam rozglądał się po sali szukając wyjścia, gdy nagle spojrzał na schody. Przecież tamten mężczyzna musiał jakoś stąd wyjść. Po prawdzie mogła to być pułapka, ale w tym momencie nie było wielkiego wyboru. To czy upieką się tutaj, czy dostaną kulkę na górze nie stanowiło większej różnicy.
- Musimy iść na górę. – powiedział w tym samym momencie, co dziewczyna. Uniósł brwi zaskoczony jej słowami. Taka młoda, a już dobrze kombinuje… Będzie musiał ją mieć na oku. Ruszył w stronę schodów.
Powrót do góry Go down
Ameryka

Ameryka


Orientacja : Nie wiem...jeszcze! >3<
Ekwipunek : Nóż i zwykła strzelba za pazuchą~.
Wątki i powiązania : Wychowanek Anglii(Francja też miał w tym niewielki udział), brat Seszelii, Kanady, Dominici itp. oraz bratanek Irlandii, Walii i Szkocji.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Bo na takim statku przyda się taki zajebiaszczy superhero!!! >D
User : Inulka/Dojcz/Ame
Liczba postów : 155
Join date : 15/09/2012
Skąd : Waszyngton w Ameryce oczywiście!

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyPon Wrz 22, 2014 8:38 am

Kto by przypuszczał, że zwykły wypad na piwo właśnie tak się potoczy? Ten facet nieźle go zdenerwował. Jeszcze miał czelność wspominać o Arthurze?! To był już szczyt wszystkiego. Wyjął pistolet strzałkowy i wycelował w niego, jednak ten zdążył uciec na górę. Alfred przeklął cicho do siebie. Niech szlag trafi tych typków. Po chwili coś w nim drgnęło. Spojrzał w stronę drzwi. Wszystko zaczęło płonąć. Jones rozejrzał się w około. Trzeba było coś zrobić. Lepiej, żeby płomienie nie dotarły do alkoholu... Młodzik zasłonił twarz dłonią i zakasłał, łapiąc za rękę Matta.
-Sz...Szlag... I co teraz?!-bardziej zapytał o to siebie niż kogoś innego.
Podszedł z bratem do Japończyka. Spojrzał na niego.
-H...Hej, Kiku... Jakieś pomysły?-zapytał śmiertelnie poważny.
Znaleźli się w pułapce. Zakaszlał. Zupełnie nie wiedział co zrobić. Fakt, wpadł na to, żeby spróbować pobiec na górę, ale stwierdził, że było to głupie. Pakować się na górę podczas pożaru. Zresztą, był tam ten podejrzany typek. Mógł uciec, racja, ale wolał tego nie sprawdzać... Na pewno musiało być stąd jakieś wyjście. Tylko musieli trochę pomyśleć. Widział, jak płomienie powoli się zbliżają w ich stronę.
Powrót do góry Go down
Kanada

Kanada


Orientacja : Piękno miejsce swe ma w duszy, cóż więc ciało znaczy?
Wątki i powiązania : Wspomnienia potęgi Brytyjskiej.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Poprzysiągł zemstę na tych, którzy odebrali jedno z najważniejszych dla niego osób.
User : Meanness
Liczba postów : 48
Join date : 03/09/2013
Skąd : Ottawa

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptyWto Wrz 23, 2014 8:00 pm

Gdy pomyślał o tym, że jego opiekun mógłby już nigdy do nich nie powrócił, poczuł w sercu ogromną rozpacz. Nie zwracał przez to należytej uwagi na zachowanie brata, opadając w ciemność, która zagnieździła się w jego sercu. Jak przez mgłę zauważył jego ruch, błysk broni, kroków odchodzącego mężczyzny zaś nie słyszał. Poczuł ciepło i zapach dymu, lecz nie zwracał na to uwagi, gdy jego myśli wciąż były wypełnione obrazem surowej, acz nieco melancholijnej twarzy jego opiekuna. Do jego umysłu przebił się głos brata. Gdy zaczął już zauważać świat zewnętrzny, dotarła do niego powaga sytuacji. Nie był jednak tak przerażony, jak być powinien każdy człowiek w tej sytuacji. Jeśli nie miałby dla kogo żyć, śmierć byłaby wybawieniem, więc nie czuł przed nią lęku. Jedynie pustą obojętność.
Powrót do góry Go down
Japonia

Japonia


Orientacja : T-To nie jest miejsce na takie wyznania...|!
Ekwipunek : Szabla, dwa japońskie sztylety - po jednym w każdej cholewie buta, stary i wyświechtany zwój przedstawiający rysunek gejszy, zgrabna, japońska fajka.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Gdyby się to wydało, miałbym bardzo poważne problemy...
Multikonta : brak
Liczba postów : 200
Join date : 14/10/2012

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptySro Wrz 24, 2014 10:52 am

Patrząc na Chilijczyka, faktycznie nie dało mu się ująć zarówno od arogancji, jak i pewności siebie. Ktoś kto pojmał Kirklanda, zmusił do napisania listu, bądź posiadał na tyle dobre kontakty by znaleźć człowieka mogącego praktycznie idealnie podrobić charakterystyczne jak jasna cholera pismo, nie mógł być jednocześnie na tyle wielkim głupcem, żeby wychodzić do piratów samemu z niczym więcej niż nic nieznaczącymi dla nich słowami oraz gnatem. I nie był. Widział to w jego twarzy, gestach, spojrzeniu... Opanowanie i spokój godne podziwu, lecz niemożliwe do zastosowania przez człowieka w pełni poczytalnego, jeśli nieprzygotowanego w sytuacji tego rodzaju. Dlatego właśnie jeszcze bardziej zmrużył oczy i lekko ugiął nogi w kolanach, gdy oto nastąpił wystrzał. Kula świsnęła i trafiła w jakąś butelkę bądź inne naczynie – nie miał zamiaru marnować czasu na oglądanie się, żeby to sprawdzić. To nie puste ostrzeżenie. To sygnał. Do czego? Na pewno niczego zapowiadającego darmową kolejkę przy barze. Karczmiarz jako pierwszy zresztą postanowił opuścić front jeszcze przed wystrzałem. Japończyk poważnie zastanawiał się wówczas, czy nie doskoczyć do niego, złapać za brudną koszulę na plecach i użyć jako żywej tarczy gdyby miało do czegoś dojść, bądź dla pewności po prostu nie poderżnąć mężczyźnie gardła. Ostatecznie niewiele by to zmieniło.
Nie czekając aż Jose zniknie zupełnie tak jak barman, Honda błyskawicznie skoczył ku schodom z obnażonym mieczem w dłoni. Ledwo jednak jego stopa dotknęła drugiego stopnia, kiedy w górę buchnęły płomienie, atakując każdą ze ścian budynku.
Zatrzymał się gwałtownie i rozejrzał.
- Chikusho... – zaklął pod nosem, co nie zdarzało mu się zbyt często nawet pod wpływem gniewu. Tego się z pewnością nie spodziewał. Niemniej, o dziwo nie był wcale zły. Ba! Prawie poczuł coś na kształt szacunku.
Jeszcze nim dotarł go głos Jonesa, przez twarz przebiegł cień krótkiego uśmieszku. Lepiej nie zwlekać zbyt długo. Budynek pachniał wilgocią, lecz ta nie powstrzyma zbyt długo podsycanych płomieni, a i dodatkowo mogła sugerować, że kiedy zajmą się odpowiednie części konstrukcji, runie w całości niczym domek z kart.
- Jeśli przeciwnik nie jest samobójcą lub totalnym głupcem-... – urwał celowo, spojrzał w stronę Alfreda i ruchem głowy wskazał drzwi na piętrze. Pozostali powinni wiedzieć to tak samo dobrze. Piętro było ryzykiem. Cholernym ryzykiem. Być może lepiej byłoby próbować wyważyć drzwi frontowe ławą lub stołem, licząc na to, że ogień dodatkowo sprawi iż staną się podatne na uderzenia. Tylko jaką mieli pewność, że po drugiej stronie nie stoi kilku uzbrojonych mężczyzn, gotowych strzelić do nich gdy tylko spróbują owej drogi ucieczki? A nawet jeśli nie, czy zdążą nim ich nie podsmaży lub zaczadzi? Nie mieli czasu na gdybanie. Ponadto wyglądało na to, że nie tylko on wybrał to właśnie rozwiązanie. Raz tylko spojrzał po pozostałych.
- Ktoś musi przestrzelić rygiel lub zamek. – znowu zwrócił się do Alfreda i ruszył prędko dalej w górę. Nigdy nie ciągnęło go w stronę broni palnej, ale teraz proch przydatny był jak chyba nic innego. Sam postanowił stanąć pod ściną tuż przy drzwiach. Na tę krótką chwilę wszystko mu jedno kto zajmie się przestrzeleniem zamka blokady. Kooperacja to jedyne co miało realną szansę ich poratować.
Powrót do góry Go down
Karmazynowy Pirat
Mistrz Gry
Karmazynowy Pirat


Ekwipunek : Moc sprawcza
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Żeby was wszystkich zabić <':
Liczba postów : 6
Join date : 29/08/2014

San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador EmptySro Wrz 24, 2014 3:46 pm

Los bywa przewrotny. Jakkolwiek jeszcze niedawno większość z obecnych w karczmie osób była wrogami lub chociaż nie pałała do siebie miłością, tak teraz okoliczności zmusiły ich do współpracy.

Czy to przez wizję śmierci, która nieuchronnie zbliżała się z każdą sekundą? Płomienie niemal całkiem opanowały parter; żółte języki ognia lizały już stoły i krzesła, a zamknięte drzwi i okna skutecznie utrudniały dymowi wydostanie się na zewnątrz. Nic więc dziwnego, że zaczynał się wdzierać do płuc Ameryki, Reunion i Kanady, którzy stali najniżej, wciąż nie będąc pewnymi, co zrobić.

Co innego Jan Mayen, Szwecja i Japonia, którzy stali już na schodach, gotowi przebić się przez zabarykadowane drzwi w pościgu za Chilijczykiem (którego plan okazał się być lepszy, niż z początku wyglądał. Ale tacy obyci w świecie piraci raczej chyba nie spodziewali się, że Łowca zaprasza ich na butelkę rumu, hm?)
Zamek po bliższych oględzinach wydaje się być raczej mało skomplikowany - przestrzelenie rzeczywiście mogłoby pomóc. Chyba, że drzwi są także zablokowane czymś z drugiej strony, ale tego na razie nie sposób stwierdzić.

[Kolejka: Ameryka, Kanada, Jan Mayen, Szwecja, Japonia. + Możliwe wtrącenia MG poza kolejką]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





San Salvador Empty
PisanieTemat: Re: San Salvador   San Salvador Empty

Powrót do góry Go down
 
San Salvador
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pirate Hetalia :: 
 :: 
A r c h i w u m
-
Skocz do: