Pirate Hetalia
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Pokład statku

Go down 
4 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyCzw Lis 01, 2012 1:33 pm

-Ah. Rozumiem- mruknął, kiwając głową. Jeżeli tak się sprawa miała, nie zamierzał naciskać. Byłoby to kompletnie pozbawione sensu.
Wysłuchał jego słów milczeniu. Jego życie? Nie sądził, żeby w jego życiu było dużo momentów, w których mógł o nim decydować. Chociażby przymusowa adopcja. Z drugiej strony sam uciekł z domu, więc można było powiedzieć, że jego los zależał w jakimś stopniu od niego. Ale nie do końca.
-Choroba morska jest okropna- stwierdził, bardziej do siebie niż do Łotysza. Gdyby Jose miał taką przypadłość, nie wiedziałby gdzie się podziać. Prawdopodobnie próbowałby z nią walczyć na pokładzie i skończyłoby się kiepsko.- Rodzina to by mnie raczej stąd psia krew wypędziła. Ale to nieistotne... Nie szkodzi.
O dziwo nie przeszkadzało mu jego gadanie. Być może dlatego, że nie zadawał aż tak dużo pytań.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyCzw Lis 01, 2012 2:17 pm

Łotysz wsadził ręce do kieszeni spodni, rozglądając się na boki. Po chwili jednak, by się rozgrzać, zrobił kilka kroków w bok i z powrotem, wiedząc, że ruch go rozgrzeje. Następnie jednak stanął. Nie znał Jose dobrze, a bywały osoby, które takie chodzenie denerwowało, tak więc chłopiec jedynie zaczął przestępować z nogi na nogę. Chuchnął, lecz w powietrzu nie pojawiła się biała mgiełka - to był znak, że jednak nie jest aż tak zimno.
- Ano- przytaknął blondyn, kiwając lekko głową.-Chociaż dla niektórych nie byłoby to aż takim przekleństwem - nie wszyscy lubią wodę. Może ktoś lepiej czuje się na lądzie? Woda jest niebezpiecznym żywiołem, nigdy nie wiadomo czy nie będzie to twój ostatni rejs- dodał, po czym znowu uśmiechnął się lekko do pirata.- Woda jest nieokiełznana...I to sprawia, że jest taka cudowna. Zatopisz dłonie w niej dłonie, ale gdy wyciągniesz je - ona ci się wymknie.
Galante zerknął na Jose. Przeszłość ciemnowłosego zdawała się być przystrojona w wiele trudów i krzywd, lecz czy to prawda? Być może chłopiec poznał zbyt wiele romantycznych historii i przez to jego obraz był odrobinę spaczony. Jedno było pewne - Chilijczyk był jedną wielką niewiadomą, która niechętnie ujawniała swe wnętrze.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyCzw Lis 01, 2012 4:27 pm

Kątem oka dostrzegł nagły ruch. W pierwszej chwili drgnął, sekundę później jednak zdał sobie sprawę, że to tylko jego rozmówca. Rozluźnił mięśnie, które automatycznie się napięły. Chyba naprawdę był trochę zbytnio przewrażliwiony.
-Ta, wiem... Chociaż nigdy takich ludzi nie rozumiem. Niebezpieczna? Całe życie jest niebezpieczne. Schodząc na ląd nie staję się nieśmiertelny- mruknął, patrząc w górę. Tak, też kochał to jak woda była nieuchwytna. Tak samo jak uwielbiał chmury, gdyż były za daleko, żeby ich sięgnąć. Wszystko miało wady, ale z pewnej odległości nie było ich widać. Dlatego też Chilijczykowi tak bardzo podobały się te dwa żywioły. Powietrze. Woda. Z drugiej strony zaś nigdy nie mógł powiedzieć, że należały do niego. Kryło się w tym więc coś na kształt smutku.- Prawda. Nie da się jej przy sobie zatrzymać. Nawet jakby się chciało.
Jose nie za bardzo przepadał za takim romantycznymi historiami. Po prostu miał dość specyficzny stosunek do niektórych spraw. Nie dało się również zaprzeczyć, jego przeszłość nie była usłana różami.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyCzw Lis 01, 2012 9:12 pm

- Woda jest jak osoba- powiedział tylko Galante, w sumie bardziej sam do siebie niż do Jose. Jego fioletowe oczy zdawały się lustrować otoczenie - śledzić dumnie stojący masz, niczym żeglarz trwający na baczność w oczekiwaniu na jakikolwiek rozkaz od kapitana; zwinięte żagle, które tylko czekały aż uwolni się je i rozwiną się niczym białego ptaka - piękne, delikatnie muskające wiatr, wydając przy tym charakterystyczny dla siebie dźwięk. Lecz tak naprawdę Raivis zdawał się błądzić, tak jak Chilijczykowi zdarzyło się podczas tej rozmowy. Łotysz wspominał coś, uśmiechając się lekko do siebie. Po chwili jednak jego usta zacisnęły się w wąską linię, napięły niczym łańcuch przywiązany do kei.
Wkrótce jednak myśli Galante wróciły do chwili obecnej. Spojrzał on na swojego rozmówcę.
- Niezgłębiona toń- dodał.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyPią Lis 02, 2012 9:16 pm

-I to nie pierwsza lepsza osoba- odmruknął, kierując swoje słowa w powietrze. Jego twarz rozjaśnił szczery uśmiech, można go było nazwać rozmarzony. Taka mina kompletnie do niego nie pasowała. Wszystko przez to, że myśli pirata popędziły przed siebie, nie chcąc dać się uspokoić. A świat był piękny. Przynajmniej w tamtej chwili.
Zauważył zmianę na twarzy Łotysza, ale ją zignorował. Musiało mu być ciężko. Zakładnik na statku, bez żadnych praw. Dobrze, że przynajmniej lubił morze. Gdyby bowiem miał chorobę morską lub po prostu nie lubił wody... No cóż. Taka perspektywa sprawiła, że Chilijczyk drgnął lekko. Ostatnio cały czas to robił, a ten odruch zaczął już go samego irytować.
-Czemu jeszcze tu jesteś?- wyrwało mu się. Na krótką chwilę zamilkł, zastanawiając się, czy rozsądnym było mówienie takich rzeczy.- W sensie, nikt cię w sumie nawet psia krew nie pilnuje. Mógłbyś łatwo zwiać.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 5:16 pm

- Dlaczego jeszcze jestem?- chłopak powtórzył niczym echo, wpatrując się przed siebie. To było dobre pytanie...Dlaczego wciąż tu jest, skoro na statku nie ma praktycznie nikogo, a kajdany go nie trzymają? Chłopak cicho zakasłał, obejmując jedną dłonią swoje gardło. Przez chwilę milczał, oddychając powoli i rozmyślając.
- Mógłbym, oczywiście, że mógłbym!- powiedział nagle głosem przepełnionym goryczą, po czym prychnął.- Jednak nie mam po co wracać do domu...Ani nigdzie indziej- dodał, tym razem szeptem.
Zacisnął mocno pięści, paznokcie wbijały się w jego delikatną skórę. Widać było, że chłopak zmaga się z natrętnymi wspomnieniami, które za nic nie chciały go opuścić. Potrząsnął lekko głową, odganiając złe myśli.
- Życie nie zawsze toczy nam się tak, jak byśmy tego chcieli
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 5:32 pm

Niemal od razu zdał sobie sprawę, że poruszył raczej niewygodny dla rozmówcy temat. Nie żałował jednak zadanego pytania. Nie pośpieszał Łotysza. Gdyby ten nie zdecydował się odpowiedzieć, nie naciskałby, to nie było jego zamiarem. Spojrzenie powędrowało mu gdzieś w bok. Patrzył, ale nie obserwował, nie wyciągał wniosków. Jego myśli weszły na pierwszy plan.
Raivis najwyraźniej nie miał najłatwiejszej przeszłości, sądząc po jego reakcji. Jose zdał sobie sprawę, że było pomiędzy nimi jakieś nikłe podobieństwo.
-Dużo z nas jest tutaj tylko dlatego, że nie mają po co wracać- odpowiedział w końcu cicho, wkładając ręce do kieszeni.- Dużo z nas znalazło tutaj... coś w rodzaju domu? Przynajmniej w moim przypadku tak cholera było.
Przez chwilę milczał.
-Chociaż niektórzy po prostu lubią być szumowinami- uśmiechnął się krzywo. Czy sam należał do tej grupy? Chyba po części tak.- Ano fakt. Powiedziałbym raczej, że bardzo rzadko idzie nam na rękę.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 6:08 pm

"Dom"? Raivis prychnął na to stwierdzenie, wyrażając w zwięzły sposób swoje zdanie. W dzieciństwie wiele razy nie pływał, raczej siedział na jakiejś skale i obserwował wodę. Fale lekko błyskające pod wpływem słońca, dryfujący powoli liść czy gałąź, czasem nawet majaczący w oddali statek. Gdy było ciepło, zrzucał z siebie ubrania i chętnie zanurzał się w odświeżającej wodzie, obserwując pierzchające w popłochu rybki, zbierając ładniejsze kamienie czy małże.
- Ten statek nigdy nie będzie dla mnie domem. Nigdy. Zwłaszcza jeśli kapitan będzie żyć, a wydaje mi się, że nie wybiera się na tamten świat, chcąc uczynić mnie oraz wielu innym osobom przyjemność- odparł, rozluźniając dłonie. Wyciągnął je przed siebie, błądząc po skórze spojrzeniem fioletowych tęczówek. Czerwone ślady były widoczne na tle porcelanowej skóry, ale powoli znikały, bledły.
- Szumowiny- powtórzył, jakby smakując na języku to słowo, przepełnione pewnego rodzaju słodkością, ale też nie zabrakło słonej nuty.
W niemej odpowiedzi wzruszył ramionami. Galante nie miał co się wypowiadać, gdyż nie był to jego temat.
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 7:37 pm

Dzień zapowiadał się doskonale. Pogoda była wyśmienita do opuszczania portu. Jakby sama Kalipso rzuciwszy okiem na Prusa, zadecydowała, że tego wyjątkowego dnia uczyni mu drobną przyjemność i obdaruje bezchmurnym niebem. Morze było spokojne, fale upodobniały się do łagodnych i przyjaznych nimf, ochoczo zapraszając do podjęcia następnej przeprawy przez ocean. Kusiły spokojem, niczym niezmąconym kolorytem. Zdawało się, że i wiatr mu sprzyja, bo szeptał cicho same dobre rzeczy. Oczywiście wpierw wychwalał jego geniusz, a potem coś szemrał w sobie tylko znanym narzeczu. Do Gilberta docierała jedynie pierwsza część, drugą wspaniałomyślnie zignorował.
Co, jak się później okazało, dobrym pomysłem nie było. Pogoda nieoczekiwanie znacznie się pogorszyła. Ciemne chmury zawitały na nieboskłonie, przeobrażając lazuryt w szarzejący granat. Lada chwila pirackim azylem mógł zatrząść potężny grom, a i pewnie nie minie minuta, a chmury przetnie sieć piorunów. Później Gilbert zawita na pokład swojego statku i usłyszy - nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz - że jeszcze noc spędzą uwiązani w porcie. Odcięci od prawdziwych sztormów i otwartego morza.
Czasem miał wielką ochotę wygarnąć Kalipso co myśli o jej zmiennych nastrojach. Nie dość, że na początku zsyła nadzieję i podjudza rwącą się do przygód osobowość, to później, jak za dotknięciem magicznej różdżki, wszystko obraca w niwecz. Kobiety. Nie zrozumiesz ich, stwierdził w myślach, kręcąc głową.
Nie lubił gdy coś szło nie po jego myśli. A już od dobrych miesięcy wszystko radośnie olewało jego szanowną osobę i hasało swoimi ścieżkami. A Prus miał jeden cel, którego nijak zmieniać nie zamierzał. Musiał wydostać się z portu. I znów poczuć wszechmoc oceanu. To było uzależnienie i jedyny czas, gdy autentycznie czuł się Władcą. Prawdziwym, jedynym, niezastąpionym. Któż inny jak nie on? Brawiacza liczyć nie zamierzał.
Teraz mógł tylko pokręcić sterem. Do tego jeszcze jak nikt nie patrzył, psiamać. To takie... poniżające. Fakt, że on - Wspaniały, Doskonały w każdym calu! - chciał wypłynąć, powinno przemówić Kalipso do rozumu. Pstryk i pogoda winna być równie obiecująca co nad ranem.
- Farmazony. - warknął sam do siebie, ładując swoje zacne cztery litery na własny okręt. Rozejrzał się wokół zmordowanym wzorkiem. Pustki wokół, nikt nie wyściubia swojego nosa z kajuty. Jakby mieli bezterminowe wakacje urządzone przez Prusaka. Białowłosy sapnął, kręcąc głową. Żadnej żywej duszy, czy tylko go oczy mamią? Ah, nie. Przy bakburcie stoi bosman.Przynajmniej o jeden wiedział, że jego Wspaniałości należy wiernie wyczekiwać. I powitać jak na kapitana przystało - co najmniej rumem.
Zmarszczył brwi. Ten tu sobie gaworzy jak gdyby nigdy nic, a na statku pracują... duchy? Jeśli w ogóle pracują. Zaraz. Z kim on tak namiętne rozmawia? Krwiste oczy zabłysły. Jego zakładnik. Dawno go nie widział tak swobodnie prawiącego z kimś innym. W ogóle nie pamiętał by konwersował z kimkolwiek. O czym tak mówił z przejęciem? Wątpliwie by rozprawiał o pogodzie.
Wyjątkowo Prus postanowił popisać się taktem. I subtelnością... rozwścieczonego dzika. Wybitnie wyprowadzonego z równowagi. Zakradł się do nich, stając z założonymi ramionami za Łotyszem. O ile bosman go zauważył, tak Raivis dalej mamrotał nieświadomy obecności kapitana. A Gilbertowi nie umknęło żadne słowo. Uśmiechnął się poufale do bosmana, jakby nakazując mu milczenie. Nie wiedział, czy zastosuje się no niewerbalnej prośby. Zawsze mógł się odezwać, przerwać w połowie zdania.
- Guten Tag. - zakrzyknął tuż przy głowie chłopca, nie bacząc na jego reakcję. Uniósł wyżej brew. - Zważaj na słowa wypierdku. Jedno niewłaściwe słowo i lądujesz za burtą.
Otaksował chłopca wzrokiem. Kącik jego ust drgnął na widok drobnych blizn na jego nadgarstkach. Zabawne, że takie małe rzeczy mogą sprawiać taką radość.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 8:02 pm

Obserwował Łotysza, zaskoczony jak wiele negatywnych emocji w sobie skrywał. W sumie nie spodziewał się, że był w stanie przemawiać z tak wielką agresją w głosie. Nie za bardzo podobał mu się sposób w jakim mówił o kapitanie. Nie chodziło tu już o jego własną opinię, może zbliżoną do tej Raivisa, może nie, jednakże o sam autorytet jaki stał za tak ważną pozycją na statku.
-Mógłbyś się jednak psia krew opa...- zamilkł w połowie zdania, gdy jego wzrok padł na stojącego za nimi albinosa. Białe włosy, czerwone oczy. Była tylko jedna taka osoba na statku. Gilbert.- ...nować.
Błyskawicznie wyjął ręce z kieszeni i wyprostował się.
-Ahoj, kapitanie- mruknął cicho.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 8:22 pm

Raivis nie słyszał przybycia kapitana statku (a niech ci będzie, mendo ~ xd), cały czas będąc skupionym na swoich myślach. Być może kroki wspomnianego bufona zostały zagłuszone przez przez fale, które wraz z jego przybyciem przybrały na silne, mocniej bujając statkiem.
- Dlaczego niby mam się opanować?- burknął do Jose, wplatając jedną dłoń we włosy.- Jego ego sięga wyżej niż maszt tego statku! Żeby chociaż było współmierne do inteligencji!- wykrzyczał, podnosząc jednocześnie drugą dłoń do góry i pokazując palcem wskazującym na maszt, jakby chcąc podkreślić swoje słowa. Jego policzki się zarumieniły, a oddech przybrał na silę podczas krótkiej oracji chłopca, gdy ten był targany silnymi emocjami niczym biały żagiel podczas silnego sztormu.
- Mógłby mnie cmo-
Krótkie "Ahoj, kapitanie" wybiło go z rytmu. Stał tak przez ułamek sekundy, z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się z zaskoczeniem w Chilijczyka. Czyżby ten się z niego nabijał? Chociaż złowrogie "Guten Tag" wykrzyczane tuż przy jego uchu głosem, który wiele razy miał chęć uciszyć, sprawić by nigdy nie wypłynął z pomiędzy wąskich warg najczęściej wykrzywionych w głupim, pełnym wyższości uśmiechu...
Blondyn powoli obrócił się w stronę Gilberta, spoglądając na niego spod grzywki poruszanej wiatrem.
- Śmiem twierdzić, że nic piękniejszego z rąk Waszej Wielkości nie mogło by mnie spotkać, tak więc, proszę o wybaczenie mi śmiałości, kapitan tego raczej nie dokona. W końcu byłoby to niczym jeden z najpiękniejszych darów~- wymruczał ze słodkim uśmiechem ukazującym małe, białe ząbki. Radośnie zmrużone oczy jakby ściemniały, ciskając wyimaginowane gromy na Prusaka.
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 9:02 pm

Reakcję bosmana skwitował krótkim skinieniem głowy. Chociaż jeden wiedział jak należy się zachować. Przydałoby się podnieść mu pensję, ale ta kwestia niechaj zawędruje sobie bezpiecznie w okowy pruskiego umysłu i zagrzeje tam miejsce na dłużej. Finanse na razie miały się marnie, lepiej by nadto ich nie uszczuplać. Wizja bankructwa nie mieniła się Gilbertowi w przyjemnych i ciepłych barwach. Acz pojawiała się ostatnimi czasy stanowczo za często w jego rozmyślaniach. Co dobrze im na przyszłość nie wróżyło. Naruszony budżet może uratować tylko abordaż, albo od biedy napad na zapomniany, lichy port. Sęk w tym, że wszystko zależało od fanaberii Kalipso, jej humorów i chęci utrudnienia Prusakowi żywota. Raz chciała mu pójść na rękę, aby zaraz kompletnie popsuć mu plany. Śmiał twierdzić, że czyniła to z chorą satysfakcją, wyraźnie zadowolona z jego steku wyzwisk i przekleństw.
Choć wierzył w Boga, jednego i prawdziwego, zawsze dawał się jej wodzić na rozstaje. Tyle razy ile myślał, że bogini mórz jednak zaakceptowała go jako swojego Władcę, ta czyniła coś na przekór niemu. Z czystej złośliwości. Trafiła kosa na kamień, jak to większość ludzi miała w zwyczaju mawiać. Widać, tak chciał niefortunny los.
Człowiek złorzeczy bogini, ta odwdzięcza się pięknym za nadobne. Jedyna różnica w obu przypadkach - Prus nie czyni jej niczego, o mogłoby Kalipso zaszkodzić, a przynajmniej nie tak bardzo. Natomiast bóstwo? Cóż, ona skutecznie komplikuje sprawy.
- Powiedz mi, że możemy wypływać. - drobna sugestia. Ignorując ciemne chmury i szykującą się burzę, odpowiedź pozytywna byłaby jak najbardziej wskazana. W nawigatorze ostatnia nadzieja. Niech powie, że najwyższy czas obijać tą rozklekotaną łajbę od przeklęto portu, bo Gilbert nie wytrzyma kolejnego tygodnia bez walki. A wszczynanie burd w co drugiej tawernie już dawno się mu znudziło.
Na Łotysza poświęcił nieco więcej uwagi. Wszak zakładnikiem również należy się zajmować. W inny sposób niż resztą załogi, ale pomijać go nie można. To byłby brak kultury... słodki ton? Gdzieżby. Urokliwa nutka skrywała jad w czystej postaci. I to Gilbert w chłopcu chwalił.
Chociaż niekoniecznie teraz. Miał wielką ochotę wykopać go za burtę, chociaż w obecności bosmana zapewne wyglądałoby to komicznie. Albo znowu przypomnieć małemu, że jego miejsce jest przy kapitańskim pasie. Tak nisko, jak tylko się da.
- Słowo wypierdku, a znowu skończysz pod podeszwą mojego buta. - warknął uśmiechając się z wyższością. To nie był taki zły pomysł. Łotysz wyglądał w takich sytuacjach wyjątkowo... zajmująco. Aż się prosił.
- Powiem ci, co cię czeka z moich rąk. Chłosta. Albo spacer do morza, wybieraj. - zły humor. Wyjątkowo podły jak na pruskie standardy.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 9:23 pm

Dalej stał wyprostowany, pozwolił sobie jednak na lekkie rozluźnienie mięśni. Jego wzrok ześlizgnął się z Łotysza i, nie zatrzymując się dłużej na Prusaku, utkwił w jakimś bliżej nieokreślonym punkcie na horyzoncie. Patrzenie Gilbertowi w oczy można by uznać za zniewagę, a unikanie spojrzenia za tchórzostwo. Wolał więc uniknąć takiego problemu i po prostu nie patrzył na nic szczególnego.
Słysząc jego słowa, popatrzył na niebo. Ciemne chmury. Jose był swego czasu nawigatorem i doskonale wiedział, że pogoda im nie sprzyjała. Rozkazy traktował bardzo poważnie, jednakże ignorowanie tak oczywistych znaków było raczej głupie.
-Wszystko jest gotowe do wypłynięcia, kapitanie- odpowiedział, wyrzucając ze swojego głosu wszystkie emocje.- Zbiera się jednak na burzę. Pogoda nam psia krew nie sprzyja.
Zastanawiał się jaka będzie jego reakcja. Każe im wypłynąć mimo to? Przeczeka? Zezłości się, że rozkaz nie został do końca wykonany? Bo tak naprawdę Jose nie powiedział, że wypływać mogli. Można było więc powiedzieć, że nie zrobił tego czego od niego wymagano.
„Dobra, daj spokój” zganił się w myślach. „Prawda jest chyba gorsza od kłamstwa”
Słuchał wymiany zdań pomiędzy Gilbertem, a Raivisem ze zdumieniem, które trudno było mu ukryć. Jak wielka musiała być nienawiść Łotysza do tego człowieka? Na początku znajomości wydawał się taki strachliwy. Teraz jednak pokazał, że potrafił się przeciwstawić nawet człowiekowi stojącemu na najwyższym szczeblu hierarchii.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 9:49 pm

Oczy Gilberta były niczym morze krwi – woda zabarwiona życiodajnym płynem, którego zostały pozbawione ofiary albinosa. Powoli się wykrwawiały, wpatrując się w pirata. Zapewne Łotysz zrobiłby to samo, wszystko byleby tylko uwolnić się od tej przeklętej persony i postaci, lecz Raivis nie miał tej odwagi, by targnąć na swoje życie. Chłopiec uważał, że życie jest darem, które otrzymuje się tylko jeden jedyny raz - i tyle samo razy można je stracić. Każdy dar należy w odpowiedni sposób pielęgnować.
Łotysz aż zerknął przez ramię, słysząc odpowiedź Jose. Grzeczną, niemal potulną - widać było, iż szanuje Gilberta, czego nie można było powiedzieć o chłopcu. Blondyn skierował swoje spojrzenie na kapitana tego statku - ogarnął delikatnym ruchem dłoni jasne włosy wpadające do oczu, by otaksować spojrzeniem wyższego mężczyznę. Cóż, od Raivisa każdy był wyższy, ale może pomińmy kwestię, która chłopaka przyprawia o silny ból głowy.
- Wyjątkowo pomilczę, o Panie, pozwalając tobie zdecydować gdzie jest me miejsce- odparł chłopiec, po czym zdjął z głowy wyimaginowany kapelusz, kłaniając się kapitanowi w pas. Powoli wyprostował się, zakładając z powrotem kapelusz, po czym włożył dłoń do kieszeni spodni, zaciskając dłoń na nożu. Zdecydowanie lepiej się czuł, mając go przy sobie, chociaż nie chciał działać przy Jose. Jeśli Chilijczyk tak się zachowywał, to zapewne stanąłby po stronie kapitana, mimo że niedawno sam denerwował się deczko na niego.
Raivis wyjął dłoń z kieszeni, nerwowo poprawiając chustkę otaczającą miękko jego szyję. Głupie przyzwyczajenie, za które się zganił szybko opuszczając rękę i niemal mordując wzrokiem rozmówcę.
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptySob Lis 03, 2012 10:29 pm

Z całej wypowiedzi bosmana zarejestrował jedynie, że statek jest gotowy do wypłynięcia. Nic więcej nie było mu potrzebne. Kalipso mogła teraz i sztorm przywołać, Prus czuł, że wbrew wszystkiemu bóstwo ma dzisiaj znacznie lepszy humor od niego. Pogoda, niepogoda, statek podoła wszystkiemu podobnie jak jego kapitan. Mimowolny uśmiech zwycięscy rozciągnął jego usta. Wiatr ich nie przepędzał, jedynie potrącał przekornie, zmuszając do podjęcia ryzyka. Łasił się do długiego płaszcza Prusa, jak młody szczeniak łaknący zabawy. A przecie nie ma na świecie nic lepszego niż przyjęcie wyzwania. Przeżył już tyle, że wiedział, kiedy lepiej chować się po kątach, a kiedy od razu ruszać do boju, nie oglądając się na liczebność przeciwnika. To był właśnie ten moment. Ta chwila.
Zwykle już dawno dobywał broni, a lśniące ostrze natychmiast barwiło się szkarłatnymi plamami. Stałby za sterem z ogniem w oczach, niepokojącym żarem, niemym wyzwaniem. Zbluzgałby wszystko, podjąłby ryzyko bez słowa wyjaśnienia. Nie miał zahamowań, nie potrzebował ich. Jego sława nawykła go wyprzedzać, a nie zdobyłby jej gdyby naprawdę nie był dobry w swoim kapitańskim fachu. Oczywisty talent, nic więcej. I słuchanie głęboko zakorzenionego instynktu, który zawsze szeptał co należy uczynić.
Tak więc i teraz zamierzał stawić czoła wszystkiemu co przyniesie los. Z wysoko uniesioną głową, i wieczystym uśmiechem nie pisane mu było nic innego jak tryumf. Zdawało się, że w tejże chwili nawet Kalipso się z nim liczy, a cały świat czeka na te upragnione słowa. Ruszać czy nie? Bezpiecznie polegiwać w kajucie czy też zaryzykować i ruszyć na podbój siedmiu mórz?
W tym przypadku odpowiedź mogła być jedna. I jakże oczywista. Czyż uśmiech nie jest wystarczającym potwierdzeniem niewypowiedzianych słów?
Prus spojrzał na bosmana z niezachwianą pewnością siebie. Burza? Niech go trzaśnie i piorun, odbiją dziś z portu. Bez dwóch zdań. Inaczej nie nazywa się Kapitanem Prusem, Władcą Mórz.
- Na co więc czekamy? Odbijamy tą spróchniałą łajbę! - znów przemawiała przezeń werwa i charyzma. Koniec z pijackimi burdami, które wystawiały na szwank jego reputację. Pora położyć kres bezrobociu i szerzącemu się lenistwu, czas ruszyć ku najdalszym zakątkom świata. I znów rapować, plądrować, mordować. Aż miło.
Oczy Gilberta zabłysły, gdy uderzył dłonią w bakburtę. Mocno, przekazując siłę swoich słów każdym ruchem.
- Budź wszystkich. Tylko szczury lądowe zostają w kajutach! - przez "przypadek" spojrzał znacząco na zakładnika. Ale zaraz powrócił wzorkiem na bosmana, a jego oczy rozbłysły jak dawniej. Nie bez kozery tytułują go Władcą Mórz.
Wyprostował się dumnie, poprawiając trójgraniasty kapelusz. Wiatr znów owinął jego postać, jakby aprobując odpowiedź. Oczywistości łatwo stwierdzać.
Nagle odwrócił się do Łotysza. Zmierzył go wzrokiem. Drobny, jak zawsze. Nie zasługiwał na własną kajutę, szczególnie, że nawet nie miał doświadczenia w żegludze. Był właściwie absolutnie zbędny. Więc po cóż go trzymał? Sentymentem nie można było tego określić. Zbyt wygórowane słowo, a i nie opisuje wszystkiego dokładnie. Dzieciak wiedział za dużo, a do tego, mimo królewskiego urodzenia, Prus i tak traktował go jak śmiecia. Skinął nań palcem, jak na psa. W dodatku typowo nieposłusznego, zasługującego na burę.
- Najwyższy czas przypomnieć ci, gdzie twoje miejsce. Jestem miłosierny, nie ukatrupiłem cię jak innych. A mogłem, wystarczyło jedne cięcie, śmieciu. - zaznaczył z zaciętą miną, ale zaraz kompletnie zmienił obiekt zainteresowania. Jakby Raivis nigdy nie istniał. Jakby krwiste oczy nie rzucały weń gromów nienawiści, a dłoń nie chciała pozbyć się wścibskiego śmiecia.
W gruncie rzeczy Gilbert potraktował go tak, jak zamierzał.
- Ile ci zajmie zwołanie całej załogi? - bezpośrednio zwrócił się do bosmana. Skoro wypływają to najlepiej jak najszybciej, do diaska!
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 11:58 am

Po raz pierwszy przeniósł spojrzenie prosto na kapitana. Przez chwilę milczał, potem jednak jego brązowe oczy, dotąd puste i znudzone, zalśniły ekscytacją. Usta zaś wykrzywiły mu się w krzywym uśmiechu.
Nie zdawał sobie nawet sprawy jak tęsknił za rejsami. Przebywając w porcie zawsze zapadł w coś na kształt pół snu, pół jawy. Zazwyczaj mijało to dopiero na środku morza. Jednakże swoją niezachwianą pewnością siebie Gilbertowi udało się go z tego stanu wyrwać, rozwiać jego marne wątpliwości dotyczące pogody i wzbudzić w nim radość z nadchodzącej podróży.
Och tak, Jose kochał takie życie. I nie mógł się doczekać chwili, w której ich okręt ruszy do przodu, pokonując coraz to większe fale.
-Robi się, kapitanie- rzekł, szczerząc zęby w drapieżnym grymasie.- Zależy jak bardzo będą się grzebać. Nie sądzę jednak, żeby zbyt długo mi to zajęło.
Szybkim krokiem udał się pod pokład, w miejsce gdzie znajdowały się kajuty. Odchrząknął, stanął wyprostowany, nabrał dużo powietrza w płuca...
-Wstawać, wy leniwe szczury!- wydarł się. Duże prawdopodobieństwo, że było go słychać na duże odległości. A ci co spali w kajutach słyszeli go na pewno. Jego gardło było do tego przyzwyczajone, nie raz musiał wrzeszczeć w czasie sztormu, kiedy fale były znacznie głośniejsze, a bębnienie deszczu zagłuszał jego słowa. Nie wątpił, że gdyby się postarał byłby w stanie obudzić swoimi słowami nawet głuchego.- Psia krew, kapitan oczekuje was na pokładzie! Pożałujecie, jeśli każecie mu czekać! Ruchy, ruchy!
Być może został wybrany na bosmana właśnie ze względu na nadzwyczaj donośny głos. Oprócz tego pewnie dużą rolę odegrała tutaj również pracowitość oraz, co najważniejsze, trudna do wytłumaczenia lojalność. W dzieciństwie był przecież raczej typem buntownika, nikt nie zgadłby, że w dorosłym życiu będzie tak szanował autorytet władzy.
Chilijczyk czasami zastanawiał się dlaczego akurat on dostał taką posadkę? W sumie mu nawet nie zależało, aby być tak wysoko.
Sprawa z Łotyszem nieco go martwiła... Chociaż w sumie, to nie był jego interes. Nie miał prawa interweniować.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 12:13 pm

Miłosierny?, powtórzył w myślach Raivis, a jego wargi wykrzywiły się w lekkim półuśmiechu, bynajmniej nie radosnym. Czy może być miłosierna osoba, która lubuje się w gwałtach, plądrowaniu i zabijaniu, nie przejmując się tym, czy dana osoba jest czyimś mężem bądź żoną, ojcem bądź matką, synem bądź córką, siostrą bądź bratem, a na pewno jest czyimś dzieckiem, którego rodzic być może czeka z niecierpliwością w domu, każdego dnia dodając nowy dzień do rozłąki i w podczas jednej z wielu bezsennej nocy zastanawiając się co się z dzieje z jego potomkiem: czy jest zdrowy, głodny, czy w tej chwili śpi, ale przede wszystkim czy jeszcze żyje. I czy się jeszcze kiedyś zobaczą i będzie mógł pochwycić dziecko w swe rodzicielskie ramiona. Przede wszystkim żywe.
Gdyby ktoś powiedział młodemu Galante, że owszem, taka osoba może być miłosierna...Cóż, blondynek kazałby mu sprawdzić swoje zdrowie psychiczne. I poleciłby zażyć kąpieli w morzu. Najlepiej wtedy, gdy wiatr jest tak silny, że na wodzie tworzą się bałwanki~.
Łotysz już otwierał usta, by coś odpowiedzieć kapitanowi, gdy ten po prostu go...olał. Najzwyczajniej w świecie, jakby chłopak był zwykłym pyłkiem, któremu należy poświęcić to minimum uwagi (strząsnąć go z ramienia czy innej części ciała, gdzie, cholerny natręt, znalazł sobie miejsce) i przestać się nim przejmować. Łotyska duma ucierpiała na tym, jednak chłopak tylko zacisnął pięści, nie ukazując swojej złości drgnięciem nawet jednego mięśnia twarzy. Skoro Gilbert tak chciał grać to Raivis, jako nic nieznaczący śmieć na statku, dostosuje się do zasad zabawy. Tak więc ruszył w stronę rufy, stając tuż przy sterze, skąd miał bardzo dobry widok na cały pokład.
Gdy Jose zawołał innych, wiatr na chwilę zamilkł, jak gdyby poklaskując decyzji o wypłynięciu. Galante oparł się o ster, muskając palcem wypolerowane drewno, czekając na jakąś akcję. Czekali, czekali i jeszcze raz czekali. Minęło przynajmniej kilka minut i na statku panowała istna cisza. Czy nie powinni się słuchać kapitana, który zdecydował o opuszczeniu portu?
- Nie chcę przeszkadzać panu kapitanowi w tej zajmującej czynności, jaką niewątpliwie jest czekanie na swoich sługusów, ale czy nie powinni byli od razu przyjść na podkład? Choćby się paliło- powiedziawszy to, wciągnął nosem powietrze.- Chociaż dymu nie czuję, ale to tylko moje zdanie. Jednego, nic nieznaczącego śmiecia.
O taaaak, chłopiec bawił się przednio ~.
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 2:00 pm

Prus miał ochotę zakrzyknąć do wiatru. Zaśmiać się, pokazać siłom natury kto tu jest prawdziwym Panem. Jedno pstryknięcie palców i Kalipso winna prawić mu pokłony, błagać o łaskę i spełniać jego ewentualne życzenia. Bóstwo miałoby co robić, jego wymagania byłyby co najmniej górnolotne. Ważne jednak, że mimo niepogody, czegoś tak błahego, wypłyną w rejs. Upragniony, jedyny w swoim rodzaju, zapewniającym rozrywkę jakiej każdy porządny pirat potrzebował. I, na której zależało znamienitej większości.
Bitwy, potyczki, bijatyki? Porządek dzienny. Abordaże, porwania, gwałty? Bez tego przecież nie ma zabawy, wszystkiego należy spróbować. A, kto wie, może niedługo będzie miał okazję znów przyłożyć zimną stal do gardła Arthura i wydrzeć mu kapitaństwo nad Queen Victoria's Revenge? Aż się uśmiechnął. Jadowicie, drapieżnie, niczym kocur któremu ktoś zapewnił nową zabawkę. wszystko jest, przecie możliwe. Naturalnie, najsampierw należy wprawić starą łajbę w ruch, wypuścić szakala na łowy. Okręt równie wspaniały do jego Pan, opinia zobowiązuje.
Krwiste oczy spoczęły na bosmanie. Groźny uśmiech zwiastujący wielkie plany zdobycia świata, znów zawitał na wąskich ustach.
- Pogoń te cholery, jak się będą guzdrać. Albo od razu wywal za burtę. - zawyrokował, żyjąc tylko morskimi falami i otwartym morzem. Wszyscy teraz tego potrzebowali. Wszyscy i każdy z osobna.
Stojąc na pokładzie słyszał dokładnie każde wykrzyczane przez Chilijczyka słowo. Donośny głos niósł się po całym okręcie, lawirował między masztem głównym, niemal opinał żagle. Krążył po kajutach, zapewne zrywając z pryczy każdego przeklętego szczura lądowego. Może polecenia bosmana obudziłby zmarłego? Prus podejrzewał, że umarli również drgnęliby w pośpiechu, gdyby poleciał bosmanowi i ich obudzić. W końcu, nie wybrał go bez powodu. Z tak donośnym głosem był znakomitym kandydatem na to stanowisko. Ponadto był pracowity, a to takiego niezwykle trudno. I wyraźnie odnajdował się w pirackim fachu - Gilbertowi nie umknął ten błysk w jego ślepiach i momentalny zastrzyk energii. Lojalność też zasługiwała na uwagę. Z takim kompanem, Prus nie musiał się niczego obawiać.
Łotysza nie obdarzył ni krztyną uwagi. Nie był wart aż takiej łaskawości Gilberta, szczególnie gdy miał rzeszę ważniejszych spraw na głowie. Bosman stwierdził, że statek jest gotowy, a to oznaczało, że niedługo będzie mógł w spokoju usiąść w swojej kajucie i zacząć analizować ta przeklętą mapę skarbów. Niech pieprzy dalej, myśląc, że ma jakieś zdanie. Jak już się Gilbertowi znudzi, zawędruje do morza. I zakończy swój żywot z głośnym "chlup".
Aczkolwiek... coś musiał wyjaśnić, bo dzieciak wyraźnie niektórych spraw nie rozumiał. A to mogło być wielce niepraktyczne w tych czasach.
- To nie sługusy, śmieciu. - podszedł do niego sprężystym krokiem, na dzień dobry przyciskając jego głowę do steru. Mocno, żeby poczuł jak gładka powierzchni drewna przeniknęła zapachem morza. Schylił się, odnajdując ustami jego ucho. Nawet jeśli Łotysz nie mógł go teraz zobaczyć, ten uśmiech zwycięzcy był wyczuwalny. Zbyt charakterystyczny. - Lepiej trzymaj jęzor za zębami, śmieciu. Chyba, że chcesz, bym wykorzystał go inaczej.
Ostatni raz docisnął go do steru, zostawiając go w cholerę. Na jego oczach wytarł dłoń, którą go dotknął w swój płaszcz z niemym "paskudztwo" na ustach. Splótł ramiona, z błyskiem w krwistych oczach. Załoga się pojawi i to zaraz. Z bosmanem.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 3:04 pm

Chłopak uniósł dłoń do ust, by ukryć ziewnięcie, które spowodowało, że w jego fioletowych oczach pojawiły się łezki, które wkrótce starł. Otaksował znudzonym spojrzeniem pokład statku, po czym powrócił spojrzeniem do kapitana. Gilbert stał dumnie, wyprostowany i niewzruszony mimo silnego kołysania. Łotysz jedynie wzruszył ramionami, jakby samemu sobie na coś odpowiadając. Westchnął cicho, przenosząc spojrzenie na Jose. Czy albinos tylko w oczach Galante był niewychowanym i nic nieznaczącym mordercą? Chilijczyk zdawał się darzyć go szacunkiem, a rozkazy przyjmował niemal z radością. Może było to spowodowane miłością tamtego do wykonywanego zawodu?
Raivis wyciągnął przed siebie dłonie, błądząc po nich wzrokiem. Najpierw prześledził zewnętrzną a potem wewnętrzną stronę. W porównaniu rąk innych jego były nad wyraz zadbane. Szczupłe, nie noszące na sobie żadnych blizn czy zgrubień. Dziesięć zgrabnych palców otoczonych mleczną skórą ukrywaną przed słońcem, które mogłoby spowodować jakieś niechciane plamy. Mięśnie miał wypracowane jedynie dzięki nauce posługiwania się białą bronią, ale to i tak było coś, co robił niechętnie. Wysiłek fizyczny był dla niego złem koniecznym.
Zmrużył ze złością oczy, wpatrując się w jasnowłosego. Położył dłonie na jego klatce piersiowej, próbując od siebie odepchnąć. Z niejaką ulgą przywitał „wolność”, obserwując poczynania tamtego spode łba. Przygryzł dolną wargę z tej złości, po czym obrócił się do niego tyłem, pokazując ile znaczą dla niego słowa Gilberta.
Oczywiście Raivis nie był taki, jak mogło zdawać się, gdy przy nim był albinos. Prawdziwą jego twarzą była ta, okazana przy Jose. Ale nie mógł pozwolić na takie zachowanie w stosunku do siebie.
Teraz żałował, że nie przykładał się do nauki walki wręcz. Być może wtedy byłby w stanie zapobiec wypaleniu przeklętego „P”.


// Wybacz, Chiluś za pominięcie kolejki, ale Prus będzie odpisywać godzinami, a ja muszę iść, więc przygotuje sobie posta ~ xd
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 4:14 pm

Chilijczyk na chwilę zamilkł, oczekując, że kajuty otworzą się i wyjdą z nich popędzani piraci. Nikt takiego się jednak nie stało. Zakasłał parę razy- wrzeszczenie nie było dobre dla jego gardła, nie ważne jak dobrze mu szło. Ponownie nabrał powietrza w płuca.
-Słyszycie mnie, szczury?!- wrzasnął po raz kolejny. Cisza. Cholerna, nieprzyjemna i sprawiająca, że można było zaczął wątpić w kompetencje Jose’a. A do tego nie mógł dopuścić. Puścił wiązkę, nie schodząc ani trochę z tonu i chwaląc się całemu okrętowi jakie przekleństwa znał. Wulgaryzmy, przy których jego zwyczajowe „psia krew” czy „do pioruna” były zwrotami grzecznościowymi.
Stracił cierpliwość. Ci co go znali, wiedzieli, że miał bardzo wybuchowy charakter. Kopniakiem otworzył najbliższe drzwi, szykując się już na wywlekanie nieposłusznych mężczyzn, może nawet za włosy... Ale kajuta była pusta. To samo kolejna i kolejna. Chilijczyk nie wiedział co się stało. Wszyscy zdezerterowali? A może nadal przebywali w porcie?
Pośpieszył z powrotem na pokład. Stanął przed Prusami, ciskając gromy z oczu- oczywiście nie skierowane w kierunku albinosa.
-Kapitanie, dzieje się coś dziwnego- rzucił, mówiąc już znacznie cichszym, lekko ochrypłym głosem.- Nikogo tam psia krew nie ma.
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 5:06 pm

Proszę bardzo, jak miło. Cisza, spokój, żadnego zbędnego słowa od śmiecia. Dzień staje się znów lepszy. Co prawda chmury nadal czyhają na niebie, a Kalipso nie raczyła się pojawić w chwale i glorii przekazując mu morską koronę, ale milczenie Łotysza było przyjemne. Chwilami bywał namolną muchą, którą się chciało odepchnąć dłonią, byle dalej od nieznośnego brzęczenia nad uchem. A czasem, ja teraz jego obecność była prawie znośna. Prawie, bowiem nadal miał w sobie coś ze słodyczy, która tak zaintrygowała Prusaka. Poza tym, on lubił rzeczy miłe, słodkie i godne uwagi.
Co nie zmieniało faktu, że na Raivisa nie spojrzał. Niech się odwraca tyłem, bokiem, może nawet paść na kolana. Jemu wszystko jedno. Najważniejszy jest teraz statek, i wykrzykiwane co chwila słowa bosmana. Gdzie te wszystkie, tępe cholery, psiamać? To pytanie zaległo w pruskim umyśle, czaiło się na dnie podświadomości, niczym kujący cierń. Coś w nim podpowiadało mu, że na dzień dzisiejszy nie ma co liczyć na morska trasę. Chociaż tutaj starał się nie wierzyć instynktom, niechże siedzą cicho jak jego zakładnik. Coś, co usilnie uciszał swoim niemałym ego, tłumacząc sobie nieobecność swojej załogi niesubordynacją i tak wiedziało swoje.
Zaraz posypała się wiązanka przekleństw. Różnych, ostrych i donośnych. Prus zmarszczył brwi, odruchowo zasłaniając Raivisowi uszy. Wolał poskąpić małemu przyjemności wysłuchiwania niemałego zasobu wulgaryzmów Chilijczyka. Chociaż sam musiał przyznać, że nie użyłby połowy z nich.
...na trzeźwo. Po pijaku lepiej nie mówić.
Gdy bosman wrócił na pokład, Gilbert miał ochotę rozszarpać całą swoją załogę. Wytropić każdego i poderżnąć gardło. Zrobiłby wyjątek i użyłby sztyletu zarezerwowanego dla Arthura. Wybiwszy wszystkich miałby święty spokój. Wypłynąć, nie wypłynąłby, ale słynącemu z okrucieństwa kapitanowi raczej to nie przeszkadzało. Choć... zawsze mógł na te szczury lądowe liczyć. A to podnosiło ich wartość.
- Jak to, cholera jasna, ich nie ma?! - spojrzał na oddalone pomosty, jakby zaraz mieli po nich rządkiem przejść jego marynarze. Figa z makiem. Aż zgrzytnął zębami. Co on się, do czorta, z nimi ma. Już w Luku Davyego Jonesa było mu lepiej.
Zaraz... odezwał się w nim rozsądek. Decyzja o wypływaniu pojawiła się niepodziewanie, nie mógł oczekiwać, ze wszyscy będą grzecznie w kajutach. On sam nie stronił od karczm i tawern. Świecił przykładem, aż miło, psiamać. Zasunął dłonie na ramiona Łotysza. Kompletnie nieświadomie, jakby Raivis był tylko przedmiotem. Długie, pruskie palec zacisnęły się z siłą imadła na chłopcu, przelewając nań całą wściekłość.
- W porcie są, psia mać. Czort z nimi. Skoro mamy wypływać musimy ich znaleźć! - tak. To oznaczało, ze kapitan zakasał rękawy i zamierzał ruszyć swoją szanowną osobę.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 5:27 pm

-Po prostu ich nie ma, kapitanie- odpowiedział, odkasłując. Krzyki Prusaka nie przestraszyły go, wiedział przecież, że brak załogi nie jest jego winą. Patrzył więc na albinosa z respektem i szacunkiem, ale bez strachu, czekając aż gniew opadnie i zostanie podjęta jakaś racjonalna decyzja. Z drugiej strony sam również potrzebował ochłonięcia. Wybuch pełen przekleństw był raczej zbędny. Nie żeby się swojego słownika wstydził.
Ciekawe czy znają więcej przekleństw ode mnie, pomyślał bezwiednie.
Gdzieś tam jednak pojawił się niepokój. Co jak wszyscy naprawdę zrezygnowali? Co jak Martin również opuścił statek... Na zawsze? Chociaż często powtarzał Argentyńczykowi, że nie chciał go widzieć, to jednak nie była prawda.
Niepewność pojawiła się na jego twarzy tylko przez sekundę, później szybko ją opanował. To była oznaka słabości, cholera. No pięknie.
-Tak jest- mruknął tylko, zauważając, że jego głos dalej jest nieco ochrypnięty. Wyszedł z wprawy, musiał nad tym popracować.
Na razie przygotował się do mentalnie wyruszenia. Nie za bardzo uśmiechało mu się bieganie tam i z powrotem po porcie, zwłaszcza, że załoga mogła się czaić dosłownie wszędzie. Większość pewnie w tawernach, niektórzy jednak mieli pewnie swoje dziwactwa. Jose nie zdziwiłby się gdyby część piratów nie włóczyłaby się po zupełnie innych miejscach. A perspektywa zaganiania członków załogi wydała mu się łudząco podobna do sceny, w której zaganiane do zagrody są kurczaki czy inne ptaki.
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 5:50 pm

Przymknął powieki, zerkając na horyzont. Ile jeszcze mają czasu do zachodu słońca? Cztery? Trzy? Jasna cholera, na otwartym morzu zawsze wiedział, którą godzinę zaszczyca swoją obecnością, a gdy byli w porcie tracił precyzję. Mogli mieć znacznie mniej czasu niż przypuszczał. Zmarszczył brwi, w krwistych oczach zamajaczyła niebezpieczna iskra. Miał teraz przegrać? Toż Kalipso nie miała poczucia humory, do tysięcy kurczaków. Podjął wyzwanie, a to oznaczało, że rezygnować nie zamierzał. Nie teraz w obliczu gotowości statku. Potrzebował morskiej bryzy, tak jak jego dłoń chciała chwycić ster i wyprowadzić okręt z daleka od portowych włości. Gdyby sytuacja tego wymagała chyba sam dmuchałby w te pieprzone żagle, żeby łajba nabrała prędkości.
Acz upierdliwy Los przeważnie nie szedł podobną ścieżką rozumowania i gdy Prus myślał "cholera, wypływamy!" tak siła wyższa stwierdzała "nie". I tyle Kapitan miał do powiedzenia.
Kompleks wyższości wyjątkowo nie pomagał.
- Wszyscy zejdziemy do portu. Nie będziemy się rozdzielać, bo jasna cholera, zaraz się pogubimy. A jak te szczuty morskie są gdzieś całą chmarą, to z łatwością zaciągniemy ich na ich miejsca. - niema groźba wisiała w powietrzu. Kapitan niesubordynacji nie przyjmował do wiadomości. I wszystko wskazywało na to, że zgodnie ze swoją fuchą, miał na względzie pokaranie wszystkich.
Nagle przypomniał sobie o zakładniki. Przecież nie puści go wolno, żeby hasał za nimi. Był wściekły, nie miał zamiaru za nim latać. Na statku również go nie zostawi, lubił swoją kajutę. A jeszcze bardziej okręt. To nie pozostawało mu nic innego...
- Idziesz z nami śmieciu. - poinformował go Prus, wydobywając z czeluści kieszeni zapomniane kajdanki. Łotysz na pewno je kojarzył, mieli już pierwsze spotkanie za sobą. Były przydatne.
Skuł Raivisa, zwyczajowo przypinając go swojego pasa. Otaksował go profilaktycznie wzrokiem. Nadgarstki uwięzione, zdolności manualne ograniczone do niezbędnego minimum. Brawa dla jego geniuszu.
- Żebyś nie uciekł. - warknął przyciągając go za łańcuch bliżej. Spojrzał w fioletowe oczy jadowicie, wyraźnie ciesząc się z chwili tryumfu.


//Neh, Chili! Świetny odpis. Tak, znamy więcej przekleństw xD I Łot prosił, żebym teraz napisał.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 6:03 pm

Ból w ramionach przybierał na sile, jednak on tylko zacisnął pięści, po czym dalej stał wyprostowany niczym struna. Na pewno ślady powstaną na jego ramionach, jednak znikną za jakiś czas. Na szczęście. Jednak ta przeklęta litera pozostanie wraz z Raivisem do końca jego dni. Chociaż ciekawe co by się stało gdyby spróbował usunąć zbrukany płat skóry? Na pewno wszystko by się zagoiło, być może wdałoby się zakażenie, jednak wszystko było lepsze od jego obecnej sytuacji. Nawet śmierć.
Uwolnienie ze stalowego uścisku przywitał wypuszczeniem wstrzymywanego dotychczas powietrza. Zwłaszcza w duchu zaczął się ciszyć, że Gilbert ma zaraz gdzieś wyjść z Jose i Galante zostałby sam...Mógłby zwiedzić statek, kto wie, może nawet przeszukać kajutę kapitana? Gdyby znalazł coś przydatnego, wizja wyrwania się zaczęłaby jawić się w miłych i ciepłych kolorach.
- Co do-- zaczął Łotysz, gdy Prusy wyjął kajdanki. Blondyn przeklął w myślach, próbując się mu wyrwać.-Wiesz przecież, że nie mam gdzie iść- warknął, mrużąc ze złości oczy, a jego pierś zaczęła się unosić szybciej, niczym po długim biegu.


Ostatnio zmieniony przez Łotwa dnia Nie Lis 04, 2012 8:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 EmptyNie Lis 04, 2012 6:19 pm

Niezbyt uśmiechało mu się mówić w tamtej chwili. Skinął więc tylko głową, chcąc zakomunikować, że wszystko zrozumiał. Ale czy faktycznie wszystko do niego dotarło? Chyba tak. Chociaż w sumie nawet gdyby nie, to raczej nie zdawałby sobie z tego sprawy... Jose zdał sobie sprawę, że jego myśli są coraz bardziej bezsensowne. Co się z nim w ogóle działo? Rozważanie o takich nieistotnych sprawach było raczej bezsensowne. Zmęczenie czy chodziło tu o co innego? Ledwo powstrzymał się od potrzaśnięcia głową.
Plan Prusaka był jak najbardziej sensowny. Wchodzą, wychodzą z załogą i wyruszają. Szkoda tylko, że dzień chylił się ku końcowi, a wyruszanie w ciągu nocy było średnio przyjemne. Chilijczyk już zaczął przyzwyczajać się do myśli, że i tej nocy nie zazna zbyt wiele snu.
Skrzywił się, widząc jak Prusak traktuje Raivisa. Trzymał jednak język za zębami i nie wyraził swojego niezadowolenia na głos. Nie miał problemów z ukrywaniem dobrych emocji- sympatii, zadowolenia i takich tam. Negatywne jednak bardzo często miały nad nim władzę.
-Psia krew...- wymruczał cicho pod nosem, odwracając wzrok.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Pokład statku - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Pokład statku
Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
 Similar topics
-
» Pokład statku

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pirate Hetalia :: 
 :: 
A r c h i w u m
-
Skocz do: