Pirate Hetalia
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Pokład statku

Go down 
4 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyWto Gru 11, 2012 5:10 pm

Argentyńczyk miał to do siebie, że był dość irytującym człowiekiem, toteż zauważywszy, że Jose usilnie próbował zachować dystans między nimi, zaczął się jak na złość przysuwać. Sam już nie wiedział, czy faktycznie chciał akurat jego dla zabawy i z przyzwyczajenia podenerwować, czy może tak przez wzgląd na aspekty własnego charakteru.
- Ale też jesteś jego elementem, si? - Zapytał, uśmiechając się przy tym ciepło, w latynoskim stylu, jak to miał w zwyczaju. - ...Fakt, nie muszę, ale co, jeśli zechcę?
Pytania takiej natury płynące z ust Martina, dla osób, które znały go już trochę, mogły wydawać się nieco komiczne, jednak on sam nieraz lubił snuć takie przemyślenia, można by rzec, nieco abstrakcyjne. Było to bowiem całkiem interesujące, gdyż niepoprawny optymista jego pokroju, rzadko kiedy twardo i pewnie stąpał po płaszczyźnie realizmu. No... nie licząc rzecz jasna momentów niebezpiecznych oraz zagrożeń.
- Zależy, o które dokładnie elementy dotyczące ciebie ci chodzi? - Zapytał, przypatrując mu się z uwagą. W końcu dotarła do niego kolejna wypowiedź Jose. Jednak odpowiedź Latynosa nie wydawała się być jakoś specjalnie wyszukana.
- Preferuję śmierć naturalną. - Rzekł w końcu, rozpromieniając się jeszcze bardziej.
- Cóż, nawet jeśli bym znał, to bym ci nie powiedział. To może przestaniesz już uciekać?
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptySro Gru 12, 2012 4:08 pm

Fuknął na niego, gdy zauważył, że ten jeszcze się zbliżał. Zawsze to robił. Zawsze. Przez chwilę Jose stał, zastanawiając się jaki Martin ma w tym cel. Robił mu na przekór? No dobra. Czyli jak Chilijczyk się od niego oddalał, to on się przysuwał. Czyli logicznie rzecz biorąc w odwrotnym przypadku to Argentyńczyk powinien był być tym odsuwającym się. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że logika nie działała kiedy chodziło o tego blondyna, jednak opłacało się spróbować. Przysunął się więc parę kroków, patrząc na niego wyzywająco.
-No niby tak. Ale świat ma tyle innych fascynujących elementów, mógłbyś sobie wybrać cokolwiek innego- powiedział, krzyżując ręce na piersi.- Jeżeli zechcesz to się licz z tym, że w końcu naprawdę się wkurzę.
W tej chwili to było raczej rzucanie słów na wiatr niż prawdziwa groźba. Mimo to należało pamiętać o tym, że chociaż Jose niemalże zawsze wyglądał na zirytowanego, jego złość prawdziwa mogła się okazać gorsza niż ta codzienna.
-Nieważne- burknął, nie mając ochoty gadać o, jak on to nazwał, elementach dotyczących siebie. Wolał porzucić ten temat i wybrać jakiś inny, nawet jeżeli miał być równie wkurzający.- No to wybierz inny zawód. Mało który pirat umiera taką akurat śmiercią.
Akurat to nie było złośliwe ani przekoloryzowane. To, co robili, wiązało się z naprawdę ogromnym ryzykiem.
-Niby dlaczego miałbyś mi nie powiedzieć?- spytał. Kolejnym pytaniem udało się Martinowi niemal kompletnie wyprowadzić go z równowagi. Posądzanie go o coś takiego... Idiota. Cholera jasna. Wypadało zaprotestować. A może kopnąć, żeby wyleciał do rybek wbrew własnej woli.- Ja nie uciekam.
Powrót do góry Go down
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptySro Gru 12, 2012 9:18 pm

Takiej reakcji ze strony Chilijczyka szczerze się nie spodziewał. Przeczuwał, że ten będzie się odsuwał i odsuwał aż do znudzenia, jednak gdy Jose zaczął poruszać się w zupełnie przeciwnym kierunku, Argentyńczyk, zgodnie z brakiem jakiejkolwiek logiki mentalnie się zakorzenił i stanął jak wryty. Choć uśmiechnął się ciepło, jak miał w zwyczaju, to w jego oczach pojawił się błysk niemalże ostrzegawczy. Cóż, narwany był z niego Latynos.
- Piękne, czy fascynujące to pojęcia, powiedziałbym, że względne. - Ciągle się mu przypatrywał. - W końcu...co kto chce za takie uważać, si? A jak się wkurzysz, to co zrobisz? - Martin, fakt, miał to do siebie, że pakował się w różne rzeczy, a szła za tym w parze, proszę państwa, jawna prowokacja wszystkiego i wszystkich dookoła. Wypowiedział to w ten sposób, jakby za wszelką cenę chciał sprawdzić szczerość słów Jose.
- Si, wiem, że w tych okolicznościach śmierć naturalna mnie raczej nie czeka, nie mniej jednak taką właśnie bym wolał najbardziej - Wzruszył ramionami. - Ale nawet jeśli, to śmierć w boju to dobra śmierć.
Uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Więc jeśli ci powiem, to zostaniesz?
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyCzw Gru 13, 2012 3:54 pm

Ich spotkania zazwyczaj przebiegały według jakiegoś określonego, niezmiennego od dawna schematu. Jose niekoniecznie celowo odkrył, że wystarczyło zrobić jedną małą rzecz inaczej, a Martin już baraniał. Albo przynajmniej przestawał działać logicznie. Chilijczyk mógłby zrozumieć, gdyby dalej szedł naprzód lub gdyby zaczął się cofać. Ale żeby stanąć? Nie mógł sobie wytłumaczyć powodu takiego działania. Postąpił jeszcze parę kroków w jego kierunku i przystanął, gdy byli sobie na wyciągnięcie ręki.
-Czyżbyś sugerował, że ja jestem w świecie elementem fascynującym?- warknął ostrzegawczo, jakby to było coś złego chociaż... Właściwie nie było. Wręcz przeciwnie. Jednak duma nigdy nie pozwoliłaby mu tego przyznać. Na jego pytanie uśmiechnął się tylko. Tym razem nie zamierzał się dać sprowokować.
-Byle nie na szubienicy- mruknął, a potem obrzucił go posępnym spojrzeniem. Chciał znać takie miejsce, żeby sobie pójść, nie, żeby zostać. Z drugiej strony jednak taka wiedza mogła się okazać szalenie przydatna na przyszłość...
-O ile to nie będzie informacja w stylu: nie ma takiego miejsca. Zostanę. Na jakiś czas- powiedział, krzyżując ramiona. Miał nadzieję, że blondyn nie zechce precyzować tego „jakiegoś czasu”.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyWto Gru 18, 2012 8:24 pm

Od Prusa ~

Są takie chwile gdy nagle uświadamiasz sobie, że jednak masz swego rodzaju słabość. Taką drobną, piekielnie wnerwiającą - z początku dostrzegasz ją wyłącznie ty jeden. Jest obecna gdzieś na dnie świadomości, czai się w ciemnych kątach, mała, niezauważalna. Rodzi się powoli, dojrzewa znacznie szybciej. Wciąż obecna, żywa na tle morza myśli. Tłumią ją inne instynky, szum fal, kołysanie okrętu. Jesteś pewien, że to tylko złudzenie, atrapa. Nim się obejrzysz bryka beztrosko po okowach twojego umysłu, wyczyniając co tylko jej się żywnie podoba. Dlatego Gilbert wystrzegał się słabości - łatwo przychodziło im obejmować władzę w racjonalnym umyśle, z dziecinną łatwością burzyły wieloletnie fundamenty doświadczenia. Nic nie mogło ich powstrzymać. W jakiś tajemniczy sposób sterowały ciałem, wprawiały je w ruch. Pięta achillesowa była przekleństwem i każdy o tym doskonale wiedział.
Dlatego Gilbert posiadał tylko jedną, cholerną słabość. I nie chodziło tu o rozczulającą słodycz, którą tak wielbił. Gdy przychodził czas na zabijanie, nie miewał żadnych oporów, czy to Łotysz czy inne tałatajstwo. Nein. Jego słabość była inna, kompletnie odmienna, a mimo wszystko denerwująco podobna. Raivis nigdy nią nie był. Chłopiec był tylko przysłowiową wisienką na torcie, małą przyjemnością pośród nużących nocy. Służył do zabawy batem, do przyszpilania do ściany, do urywanego oddechu i jęków. Był własnością Prusaka, należnością, z której nie potrafił zrezygnować od lat.
To nie była miłość czy inne wymyśle głupoty. Zwykły nałóg. I przyjemny posmak metalicznej krwi na języku.
- Nie mam pojęcia co tam pieprzysz. - warknął w uchylone zachęcająco usta. Znali się całe lata, ale Gilbert i tak nie czuł potrzeby douczania się łotewskiego. Coś podobnego nie stanowiło specjalnej potrzeby. Wystarczyło, że rozróżniał swoje imię.
Prusak przeniósł dłoń niżej, unosząc chłopca wyżej i usadzając na bakburcie. Jego nogi oplótł sobie w talii, bezceremonialnie wciskając język między łotweskie usta. Miał ochotę na kroplę przyjemności. A Łotysz był pod ręką.
Fakt, że zaraz skończy po Gilbertem z rozdzierającym krzykiem można było pominąć. Nie wspominając o nieprzytomnym, zamroczonym ekstazą spojrzeniu fioletowych tęczówek.

I mój ~

Posłusznie oplótł mężczyznę nogami w pasie. Po chwili Galante mruknął coś niezrozumiale, czując władczy język penetrujący jego usta. Korzystając z faktu, że teraz niemal dorównywał wzrostem Gilbertowi, jedną dłonią objął białowłosego za szyję, by, o ile to było jeszcze możliwe, przyciągnąć tamtego jeszcze bliżej. Tak, że czuł ciepło ciała albinosa przez warstwy ich ubrań, a zapach przyjemnie drażnił delikatne nozdrza chłopca, szybko wdychającego powietrze, gdy klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie, niczym po długim, wyczerpującym biegu. Druga natomiast powędrowała machinalnie między jasne włosy, miękko opadające na ramiona i otaczające pruską twarz, tworząc w zachodzącym słońcu coś na wzór aureoli z którą przedstawiano anioły – boskie istoty o czystej duszy.
To porównanie sprawiło, że blondyn zachichotał wprost w usta kapitana statku. Beilschmidt nie wyglądał na anioła nawet jak spał, kto wie czy on sam o tym wiedział Najczęściej leżał na plecach, rozłożony na wznak. Nawet śpiąc miał gdzieś fakt, że zajmował zbyt dużo miejsca, sprawiając dyskomfort osobie, która leżała obok czy nawet którą w końcu spychał z łóżka. Raivis miał brutalną pobudkę, gdy spadał z głośnym łup. Czasem tamten się budził, wykrzywiając wargi w drwiącym uśmiechu, gdy Galante wdrapywał się na łóżko.
Cóż, przynajmniej kiedyś tak było, pomyślał, ledwo powstrzymując się od skrzywienia.
Tak, zdecydowanie ta sytuacja oddawała w pełni charakter mężczyzny.
Raivis uchylił powieki, które nie wiadomo kiedy zamknął. Dłoń wysunęła się powoli z włosów, by lekko musnąć palcami kark i wreszcie miejsce, gdzie pod skórą tętnica pompowała krew.
Galante zadrżał – trudno stwierdzić czy z podniecenia czy z zimna, gdyż w tym samym momencie dotarł do nich zimny powiew morskiego powietrza, smagając policzki i wywołując gęsią skórkę. Fioletowooki odsunął się od pirata, odchylając lekko głowę do tyłu. Oblizał zaczerwienione i nabrzmiałe od drapieżnych pocałunków wargi, by skierować swoją uwagę ku linii żuchwy, którą zaczął to muskać, to lekko przygryzać lub nawet przesuwać po niej językiem, zbierając słony smak.
Wiatr wzmagał się co chwilę – kołysał mocniej statkiem, wprawiając w ruch masz – ruch ten przypominał palec wskazujący poruszający się w niemym ostrzeżeniu.
Nagle bordowa chustka, którą miał zawiązana na szyi, rozwiązała się, opadając miękko na pokład.
- Cholera- mruknął Raivis, wpatrując się w nią, gdy odbywała swoją wędrówkę poruszana wiatrem. Mimo że przeklęte znamię zagoiło się już w pełni, to Raivis nadal miał wrażenie, że piecze i ma ciemnoczerwoną, świeżą barwę. Zaraz zauważą je wszyscy obecni na statku. I nawet jeśli ten pijany blondyn go obchodził tyle, co zeszłoroczny śnieg, to Jose nawet zdążył polubić.
- C-czy mógłbyś?- zapytał cicho, dając mu znać, że chce wstać i wziąć chustkę.
Powrót do góry Go down
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyCzw Gru 20, 2012 4:46 pm

Tak więc stał, nieprzerwanie obserwując zbliżającego się Chilijczyka. Z każdym wykonanym krokiem każdy szczegół jego twarzy wyostrzał się, tak, że zaledwie po paru, krótkich chwilach Martin mógł spojrzeć w wyraźnie zarysowane, cynamonowe tęczówki Jose. Zapewne ich kolor zmieniał się, w zależności od kąta padania światła, jednak teraz wydawały się być szczególnie jasne.
- Myślę, że tak. – Odpowiedział bezpośrednio, pewnym tonem. Argentyńczyk był dosyć schematycznym mężczyzna, który nie zwykł owijać w przysłowiową bawełnę. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ponieważ od niemal każdej reguły można takowe znaleźć, jednak mowa tu w szczególności o jakichś skrajnych sytuacjach. - No więc, co zrobisz? – Podjął go za słowo, nie uzyskawszy odpowiedzi na wcześniejsze pytanie.
- O nie, nie, na szubienicy to chyba... też szczyt zniesławienia dla pirata. – Wyjaśnił - Zostać złapanym przez wroga, tak prosto, tak zwyczajnie. Przytłaczający fakt, że twoje życie jest od czegoś uzależnione, że ten, z kim kiedyś się podejmowało walkę, teraz może zrobić z tobą, co chce.- Zmarszczył brwi na samą myśl. Za nic nie chciałby tak skończyć, oddać się w ręce wroga i być mu poddanym, nawet przez tych kilkanaście godzin do wykonania wyroku. Ale za to jak haniebnych godzin! Mieć związane ręce, usta, odebrane możliwości obrony, być traktowanym niczym pies przez kogoś, kogo najchętniej zmieszałoby się z błotem. A potem stanąć na podwyższeniu z oplecionym wkoło szyi sznurem i odliczać sekundy do momentu, kiedy straci się grunt pod nogami. Twój wróg odbierze ci życie, twój wróg zadecyduje o tym, kiedy cię go pozbawić, z perfidnym uśmiechem będzie się bawić twoim czasem, pozbawi niezależności wolnego wilka morskiego. Okrycie niesławą wobec prawa nie liczy się, gdy okryte niesławą zostanie poczucie godności, duma czy ideały.
- ...Na jak długo? – Niestety, dla Martina była to istotna informacja, bowiem określenie, które przytoczył Jose było względne. Dla jednego „jakiś czas” mógł stanowić dni, miesiące, lata, a dla kolejnego chwile, minuty, sekundy.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyCzw Gru 20, 2012 5:35 pm

Odpowiedź Argentyńczyka była dziwna. Znaczy się, Jose starał się mieć coś przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Chciał, żeby go to irytowało działało na nerwy. A zrobiło mu się tylko miło. Znak, że miękł, coś niedobrego zarówno dla jego wizerunku jak i po prostu jego jako człowieka. Bycie twardym było czymś... No po prostu koniecznym, jeżeli kto chciał pływać po morzach jako pirat.
-To nie myśl, bo ci się jeszcze mózg przegrzeje- odparł burkliwie, mrużąc oczy. Gdyby ktoś spytał się go teraz, w czym przeszkadza mu bycie postrzeganym jako fascynujący element świata, pewnie nie umiałby odpowiedzieć. Więc niby wcale by się nie wykręcał, niby nie manipulował słowami, a wręcz nie kłamał. Ale tak naprawdę naplótłby pewnie jakiś bzdur, a potem szybko zmienił temat. Bo dużo było spraw, o których Jose nie chciał i nie zamierzał nic mówić.
Zmarszczył brwi. Tak bardzo wciągnęły go inne aspekty ich rozmowy, że ten jeden szczegół umknął z jego pamięci, brunet pozwolił mu zniknąć, jako coś niewartego słów. Ale Argentyńczyk chciał wrócić do tej sprawy.
-Co zrobię z czym?- spytał i w tamtej chwili przypomniał sobie, że mówił coś o wkurzaniu się. Powstrzymał przekleństwo, które wręcz cisnęło mu się na usta i postanowił udawać, że dopadł go jakiś dziwny rodzaj sklerozy.
-Akurat z tym się z tobą psia krew zgadzam- powiedział i był to pierwszy raz od dawna, kiedy szczerze przyznał mu rację. Śmierć na szubienicy była w jego mniemaniu rzeczą jeszcze gorszą niż wpadnięcie do wody i utopienie się. Przynajmniej morze nie było wrogiem. W morzu można się było co najwyżej zakochać, a potem umrzeć w nim. Ale czy nie na tym właśnie polegała miłość? Niby takie piękne uczucie, ale niemal zawsze kończyło się na tym, że jeden zabijał drugiego. Jose nie chciał mieć z tym nic wspólnego.
Tym razem zaklął na głos i nawet nie próbował się powstrzymywać. Martin czasami potrafił być naprawdę tak wkurzający, że aż głos się jeżył. I wcale nie chodziło o to, że Chilijczyk miał zamiar zwiać sekundę po otrzymaniu od niego informacji. Wolał tego po prostu nie precyzować, żeby w razie gdyby puściły mu nerwy, mógł po prostu odejść. A tak? Jak się już umawiał, to powinien dotrzymać słowa.
-Nie wiem- odparł.- A ile jest, według ciebie, warta ta informacja?
Zapowiadały się jakieś długie targi. Niezbyt przyjemnie. Jose cały czas patrzył się na Argentyńczyka. Nie, nie dlatego, że chciał czy lubił, po prostu nie miał gdzie podziać oczu. Nie był ślepy, można było wręcz powiedzieć, że wzrok miał dobry. I dostrzegł kątem oka co robił kapitan i Łotysz. Wygodniej było mu jednak udawać, że nie widzi.
Powrót do góry Go down
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptySob Gru 22, 2012 3:33 pm

Uśmiechnął się ciepło, jak to miał w zwyczaju.
- Mam całkiem dobre... systemy chłodzące. Korytka doprowadzające wodę, wiatraczki i wiele innych. – Zażartował, usłyszawszy wzmiankę Jose na temat przegrzewania pewnych części ciała. Znów na jego dość oschłe nastawienie odpowiadał co najwyżej optymizmem.
- Co mi zrobisz, jak się wkurzysz? – Zapytał, cierpliwie przytaczając mu wzmianki z poprzednich kwestii. W końcu na odpowiedzi mu zależało.
- Si? Zgadzasz? – Wbił w niego nieco zaskoczone spojrzenie, które przy okazji należało do równie wyraźnie uradowanego człowieka. - No patrz. ...Powiedziałbym, że taką chwilę warto by było ochrzcić rumem. – Według jego sposobu myślenia, każda, nawet najbardziej banalna okazja jest dobra, aby poświętować. Toteż nie wzbraniał się zbytnio z propozycją, nawet jeśli gdzieś tam wewnątrz przeczuwał, że Chilijczyk może nie być tak skory do spożywania trunku właśnie z nim.
- Hm... – Zastanowił się przez pewien moment. - ...Chodzi ci o jakąś namacalną zapłatę?
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptySob Gru 22, 2012 4:12 pm

-… Już wiem, dlaczego jesteś takim idiotą. Jeżeli masz w głowie takie rzeczy zamiast mózgu, to nic dziwnego- mruknął, kręcąc głową z lekkim rozbawieniem. Gdyby był kimś innym, pewnie parsknąłby śmiechem. Ale nie. Był sobą, był taki jaki był. Gdyby się zmienił to już nie byłby Jose.
-Ale o co ci chodzi?- spytał, marszcząc brwi. Tak naprawdę nie miał pojęcia co niby mu odpowiedzieć, dlatego udawał, że coś było nie tak z jego pamięcią. Prosty zabieg. Martin mógł co najwyżej pomyśleć, że Chilijczyka dopadła jakaś dziwna skleroza.
-Zwykła zbieżność opinii. Pewnie zgodziłby się z tobą każdy pirat- odparł, wzruszając ramionami. Prychnął cicho na wzmiankę o rumie.- A ty jak zwykle o jednym… Nie będziemy świętować. Na pewno nie rumem. Na pewno nie z takiej okazji.
Wbił wzrok w niebo, przybierając minę jeszcze bardziej ponurą niż miał przed paroma chwilami.
-Nie. Chodzi mi o czas- sprostował.- O ten „jakiś” czas. Ile czasu jest warta ta informacja?
Powrót do góry Go down
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyWto Sty 01, 2013 8:45 pm


Uśmiechnął się. Znów. Bardzo często bowiem słyszał tego typu określenia wysyłane pod jego adresem, toteż nie przejmował się tym zbytnio. Po tak długim, niemal sąsiedzkim spędzeniu czasu z Jose na południowoamerykańskim kontynencie przyswoił sobie pewne reakcje Chilijczyka, między innymi również plecenie dość okazałych wiązanek, przeróżnych, średnio sympatycznych epitetów określających osobę Martina. Na początku, trzeba przyznać, że go to denerwowało i bardzo często był gotów odpowiedzieć mu równie nieprzyjemnie, jak też bez zbędnych ceregieli wcisnąć pięść w jego latynoską twarz. W tym momencie także byłby w stanie wywołać jakąś kłótnie, jednak istniała pewna, podstawowa różnica między odbieraniem pewnych rzeczy kiedyś, a teraz. Chodziło głównie o nastawienie i dystans – kiedyś Argentyńczyk brał to po prostu na poważnie i taktował to jak swoiste wyzwanie i powód do emanowania nienawiścią wobec siebie. Na dzień dzisiejszy widzi w tym tylko i wyłącznie pretekst do sąsiedzkiego przekomarzania się w ramach urozmaicenia sobie czasu.
- Oh, si, si. Ale wiesz co? – Nadmienił w końcu. - Kto się z kim zadaje, takim się staje. – Podsumował wypowiedzią przeznaczoną do wolnej interpretacji.
- Generalnie, co zamierzasz mi zrobić, jak się zdenerwujesz? Co jesteś w stanie? – Przypomniał mu. - Ilu ludzi, tyle poglądów... – Powiedział bardziej do siebie niż do niego, ot w ramach „gdybania”.
- To jakiej okazji potrzebujesz, żeby poświętować przy butelce rumu? – Zapytał wreszcie. - No i chciałbym, żebyś został tu... co najmniej parę godzin, jeśli o to chodzi? – Rzucił bez zastanowienia.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyCzw Sty 03, 2013 4:12 pm

Tymczasem dla Chilijczyka również było to pewnym przyzwyczajeniem. Były różne typy ludzi, od tych przyjaznych po wrogich, a on był tym, który obrażał i przeklinał całe otoczenie, które się wokół niego zebrało. Oczywiście były pewne wyjątki, jak choćby jego kapitan czy osoby, które nie podpadły mu zachowując się w sposób wielce irytujący. Ale mówiono, że w każdej zasadzie można znaleźć odstępstwo od niej.
Jego relacje z Argentyńczykiem, na pozór bardzo proste- wzajemna niechęć, ale wyrażana na dwa różne sposoby- tak naprawdę były bardzo skomplikowane i pełne takich właśnie wyjątków. Więc przeklinał go, ale niekoniecznie na poważnie. Wyzywał, ale nie zawsze miał na myśli to, co mówił.
Często nie wiedział sam co siedziało w jego głowie i kierowało jego działaniami.
-Nie nudzi cię powtarzanie tego?- burknął, jako iż miał dziwne wrażenie, że słyszał to z jego ust bardzo niedawno. Co prawda nie był tego pewien, ale tak mu się zdawało. Zmarszczył brwi. Chyba naprawdę potrzebował trochę odpoczynku, zaczynał mieć problemy z pamięcią.
-Gdybym ci to powiedział, wykluczyłbym element zaskoczenia. A to ono często decyduje o sukcesie- nadmienił spokojnie, chociaż w jego wnętrzu coś mu się przewróciło ze złości. „Co jesteś w stanie” zabrzmiało tak, jakby Argentyńczyk wątpił. Wątpił w niego, że mógłby cokolwiek zrobić. A mógł. Funkcja nawigatora mogła zamydlić oczy wielu, ale nadal był piratem. Ale to tylko prowokacja, pomyślał. O ile w ogóle Martin miał jakieś wątpliwości.
Nie mógł się dać sprowokować.
-Tak, fakt, ale w niektórych sprawach poglądy ludzi bardzo się pokrywają- mruknął, chociaż nie zależało mu na kontynuowaniu tego tematu.
-Hm?- Uśmiechnął się krzywo. Rum, rum, rum… Chętnie by się go cholera napił, ale w samotności. Tak, wielu mogłoby uznać to za dziwne, ale on miał swoje powody.- No cóż, zapewniam cię, że nie chcesz znać odpowiedzi.
Jego kolejne pytanie skomentował siarczystym przekleństwem, zdradzając się, jak bardzo nie podobała mu się perspektywa spędzenia z Martinem takiej ilości czasu.
-Godzinę.
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyNie Sty 06, 2013 4:50 pm

Krwiste oczy na moment oderwały się od chłopca, śledząc wzrokiem płynną wędrówkę łotewskiej chusty. Para ślepi, nad wyraz przytomnych i czujnych, znów wróciła do chłopca. Drobne pocałunki miały to do siebie, że należały do przyjemnych, ale Gilbertowi aż za bardzo przypomniały dawne chwile spędzone w zupełnie obcym kraju. Moment jego mentalnej porażki, zatonięcia ulubionego statku przez jakiś cholerny żaglowiec "Grunwald" i wycięty z zupełnie innej rzeczywistości skrawek chwil z pewnym jasnowłosym Łotyszem. Wszystko to było tak dalekie, i błahe, że jeszcze niedawno pomyślałby, że to tylko zabawny sen. Sen zesłany przez złośliwy Los, cierpiętnicze angielskie poczucie humoru i stertę całego innego tałatajstwa. Ktokolwiek by za tym nie stał, sen nie okazał się takim koszmarem. Miał w sobie sielankę, spokój i coś na kształt nowego, nieznanego uczucia, które miało okazję zakiełkować w pirackim sercu Prusaka. Na szczęście wszystko co ładne i dobre kończy się szybko i bezboleśnie.
Przeważnie.
Kradzież, zemstę i poniżenie nie można z czystym sercem ocenić jako bezbolesne. Ale Gilbert z uporem maniaka przestawiał fakty, obwieszczając całemu światu, że na nim nigdy nie robiło to specjalnego wrażenia.
- Nie, nie mógłbyś. - warknął z czystej przekory, mimowolnie kierując wzrok niżej, na znajomą bliznę. Wypalone "P" pyszniło się dumnie na jasnej skórze, a Gilbert poczuł zdradliwą, zaborczą satysfakcję. Raivis był jego, i tylko jego. Dosłownie. Kapitan mógłby go nazwać swoją własnością, a ten nie miałby najmniejszego prawa się sprzeciwić. Chłopiec był mały, drobny, może nieco niedożywiony, ale czego innego spodziewać się na pirackim okręcie? Nie ma tu luksów godnych księcia, jest tylko brud i bezwzględna rzeczywistość. A mimo to Raivis miał w sobie coś, co nie pozwalało Gilbertowi go wypuścić, ułaskawić, darować. Coś... po prostu coś, czego jeszcze nie zweryfikował. Ale to tylko kwestia czasu.
W końcu, jakby targany niesmakiem, może i mikroskopijnym poczuciem winy, puścił chłopca, postawił na ziemi, ale... kompletnie odruchowo odciągnął mu kołnierz koszuli. Zdawało się to być tak naturalne, że nawet nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Wpatrywał się uważnie w swoje dzieło sprzed... roku? Dwóch? Czas szybko leci. Westchnął, machnąwszy na Łotysza dłonią. W jego obecności działy się z nim rzeczy dziwne i trudne do opisania, lepiej się nie wgłębiać w takie głupoty.
- Chodź ze mną. - mruknął tylko, rzucając ukradkowe spojrzenie na dwóch marynarzy. Niezainteresowani. Przeszedł kawałek, nawet nie oglądając się przez ramię, nie sprawdzając czy chłopiec kroczy za nim, czy pozostał w miejscu. Pochylił się, jednym ruchem zgarnął z pokładu chustę. I, ostentacyjnie złożył, wciskając ją do kieszeni płaszcza.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyPon Sty 07, 2013 3:58 pm

Dobry nastrój Gilberta prysł niczym mydlana bańka – bezpowrotnie. I został jedynie mokry ślad na powierzchni, świadczący, że było tam coś tak pięknego. Ślad, który zawierał w sobie wiele tłumionego gniewu i szeptanych złośliwości. Wyczuwszy to, Raivis się skulił w sobie, gdyż przeczuwał, że przyjdzie coś złego.... Zwłaszcza, że z całej załogi przybyły tutaj tylko dwie osoby, co, zapewne, tylko pogłębiało złość tamtego. Wszystko zapowiadało piękny rejs, a skończyło się...cóż, jak skończyło. Siedzą w porcie, rozmawiając ze sobą. Co prawda wielce zajmujące zajęcie, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że kapitan musiał zmienić swoje plany.
Obdarzył mężczyznę niemal dziękczynnym spojrzenie, gdy go normalnie postawił na ziemi. Wzrost samego Galante bardzo mu przeszkadzał, odbierał szansę na zwyczajne życie – jeszcze trochę i pewnie zostałaby mu wybrana żona, poślubiłby ją, musiał spłodzić dziedzica rodzinnej fortuny, a potem samemu przejąć stanowisko ojca. Żyłby w dostatku, miałby wszystko na pstryknięcie, jednak męczyłby się. Nie oszukujmy się, wzrost chłopca był czymś, co w pewnym momencie zaczęło być jego piętą Achillesową. Nie był to koniec świata, zawsze istniała maleńka szansa, że jednak będzie mieć nagły skok wzrostu, a jeśli nie to przecież miał swoje pochodzenie... Pogodził się ze swoim losem, naprawdę. Przeszedłby jakoś przez życie, potem zapewne żałowałby, że zmarnował je, ale byłoby dobrze.
I wtedy pojawił się Gilbert. Wspomnienie tego faktu kiedyś wywoływało uśmiech na łotewskich wargach, teraz czasem też – po prostu szczerzył się do siebie jak głupi. Nie było dobrze, ale dopóki Galante żył, była możliwość, że będzie lepiej.
Ale czy gdyby miał szansę wyrwania się z niewolniczego życie, to zrobiłby to? Zapewne tak. Bycie czyjąś własnością było po prostu złe... Gdyby pewnego dnia pirat zacząłby traktować go normalnie, na równi ze sobą... Może wtedy chłopiec osiągnąłby pełnię szczęścia? Oczywiście, nadal byłyby fale, które wprawiałyby w statek w wywołujący mdłości ruch, pirackie bójki w tawernie czy zimny wiatr wywołujący gęsią skórkę, ale byłoby inaczej.
Lepiej.
Bez słowa ruszył za Gilbertem, wbijając spojrzenie w jego plecy. Przez chwilę nawet miał nadzieję, że odda mu chusteczkę, ale wtedy wcisnął ją do kieszeni.
Stulba!
Powrót do góry Go down
Prusy
Kapitan
Prusy


Orientacja : Jestem samowystarczalny.
Ekwipunek : Ego.
Wątki i powiązania : Powiązany z rumem, zakochany w swoim odbiciu w lustrze. A gdzieś tam w tle są jeszcze małe pisklaki. Łotysz też, ale się nie przyzna.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : To oczywiste. Żeby zalewała was moja wspaniałość. Co to w ogóle za pytanie?
User : Nie jest ci to potrzebne do szczęścia.
Liczba postów : 80
Join date : 21/10/2012
Skąd : Kunnegsgarbs

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptySro Sty 16, 2013 8:14 pm

Zadziwiającym było, że Raivis trzymał język za zębami. Gilbert co prawda odnotował to bez większego zainteresowania, skoncentrowany wyłącznie na sobie, ale gdzieś w jego umyśle przewinęło się nieme pytanie. Rzadko zdarzało się by Łotysz nie skorzystał z nadarzającej się okazji do kąśliwego komentarza. Za każdym razem gdy mieli wątpliwą przyjemność się spotkać, Raivis był butny i złośliwy. Ten jego cięty język i błyskotliwe uwagi rzucane mimochodem były na swój sposób urzekające. Miał w sobie to "coś", co intrygowało, sprawiało, że Prusak nigdy się z nim nie nudził - przynajmniej nie tak bardzo. Chociaż czasem to wieczne przekomarzanie bywało nużące. Było przyjemne, podnosiło Gilbertowi samopoczucie, zapewniało rozrywkę, ale niekiedy... potrzebował czegoś więcej. Sam nie potrafił określić czego dokładnie - albo podświadomie wiedział, tylko ukrył odpowiedź w najdalszym zakamarku podświadomości. Wolał nie wnikać głębiej w swoje myśli, bo rozpamiętywanie graniczyło ze słabością. A kapitan jego pokroju nie może sobie pozwolić na coś tak karygodnie... żenującego.
Jednak, czort z tym - Teufel może go porwać ze sobą do samych piekielnych otchłani. Powrót do domu zawsze wpływał na niego owocnie.
Schował chustę chłopca - już niedługo, dziecięce rysy zaczynają znikać, bunt w oczach błyska coraz częściej - besztając się w myślach za sentymenty. To nie były jakieś głębokie uczucia, przywiązanie czy inne głupoty. Zacisnął dłoń na miękkim materiale, ale nie obdarzył Raivisa spojrzeniem. Wpatrywanie się w taflę wody było ciekawsze. Czasem wszystko było bardziej zajmujące niż niepozorny chłopiec.
- Jesteś piratem. Nie możesz się tego wstydzić. - rzucił w wyjący wiatr, obojętnym głosem. Na końcu języka miał wredną uwagę o kradzieży i życiu w złocie łamanym na luksus. Żyłbyś jak pieprzony książę, gdybyś nie poważył się tknąć mojej mapy. - Nawet jeśli masz więcej ze złodzieja. - uzupełnił z charakterystyczną nutą złośliwości. Nie sposób walczyć z naturą człowieka.
Przeszedł przez pokład, opierając się o ster. Okręt skrzypiał zniecierpliwiony, jakby i on chciał wpływać. Prusak z chęcią wydałby rozkaz stawienia żagli. Wiatr przyniósł ze sobą oddalone słowa "ponieść kotwicę", a Gilbert poczuł jak narasta w nim złość. Do tego dochodziła przeklęta bezsilność i świadomość, że każdy następny dzień zwłoki, szasta morale załogi. Niedługo upodobnią się do drobnego confetti.
Powrót do góry Go down
Chiny




User : Katze-Fresse
Liczba postów : 348
Join date : 27/09/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptySob Sty 19, 2013 8:49 pm

Jego ręka mimowolnie uniosła się do wypalonego znaku - palec wskazujący prześledził inną frakturę skóry, a oczami widział jak wszystko to formuje się w literę "P". Pirackie, pieprzone "P". W łotewskich myślach przeleciała cała wiązanka przekleństw, gdy wyobraźnia zaczęła mu podsuwać niechciane obrazy i ból towarzyszący tej czynności... Oraz krzyk, który cały czas rozbrzmiewał mimo zdartego gardła. Słone łzy - małe kropelki przepełnione poczuciem winy, które spływały po usmolonych policzkach. I tłumaczenia, które chłopiec szeptał po łotewsku, nawet nie wiedząc o tym (przez stres zapomniał języka, którym posługiwali się obaj). Do tego wszystkiego dziwne, dławiące uczucie w piersi - coś na wzór cierpienia, ale innego niż to fizyczne. Raivis nie potrafił go wprost zdefiniować nawet teraz, po tylu latach. Być może było to spowodowane czasem, który spędził wraz z Gilbertem - to robi swoje, blondyn zaczął przejmować jego zachowanie. Mimo że tego nie pragnął.
Galante stanął obok mężczyzny, lustrując jego sylwetkę - szerokie ramiona przykryte płaszczem, spodnie z przeciągniętym przez szlufki pasem, a ich materiał opinał się na umięśnionych udach pirata. Czasem było widać grę mięśni pod ubraniem. Stanął blisko niego... Tak, że czuł, mimo wiatru, pruskie ciepło na swoim ciele. Ot, żeby im obu nie było za zimno. Odruchowo uniósł dłonie i począł pieczołowicie wygładzać drobne zmarszczki na kapitańskiej koszuli. Działo się to wszystko bez rozkazu umysłu, który akurat chłoną twarz Gilberta.
- Ty jesteś piratem.- odpowiedział spokojnie, poczuwszy się nagle zmęczonym. Jakby cała siła uleciała z niego wraz z wypowiedzianymi słowami. Opuścił ramiona, przymknął do połowy oczy - chłopiec jakby sam się w sobie skurczył. Odeszła mu chęć na wszelkie przekomarzanie się i ich typową walkę na słowa i pozycję, w której chłopiec zawsze przegrywał. No dobrze, nie zawsze, bo kiedyś było inaczej, ale teraz tak właśnie było.
Źle. Zimno. I pusto.
Powrót do góry Go down
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyCzw Sty 24, 2013 7:24 pm

Ciągle zadawał się być wyjątkowo rozpromieniony.
Nadal wpatrywał się w ciemne tęczówki Chilijczyka, wyłapując z nich każdy, nawet najdrobniejszy błysk. Z każdą chwilą miał również wrażenie, iż słyszy coraz bardziej dosadne przekleństwa, posyłane w swoim kierunku. Im ostrzejsze były owe wulgaryzmy, tym kącik ust Martina drgał wyraźniej, uniesiony w całkiem serdecznym uśmiechu. Miał to do siebie, że jeśli chodziło o Jose, to zwykł mu odpowiadać na takie zachowanie swoistym, południowoamerykańskim ciepłem.
- Nie, nie nudzi. Bo to i bardzo sensowna myśl. Uniwersalna i sprawdza się w wielu przypadkach. - Ostatnich kilka słów wyraźnie zaakcentował, jakby chcąc dać swojemu rozmówcy do zrozumienia pewien, ukryty komunikat.
Po kolejnej wzmiance, wyraz twarzy Argentyńczyka stał się bardziej zadziorny, może nawet nieco wyniosły i na swój sposób prowokujący, o ile by mu spojrzeć troszkę głębiej w oczy.
- ...Czy mam to interpretować w sposób, że powinienem się... bać? - Podsumował, sam odrobinę nachylając się w jego stronę. Czy chciał się z nim podroczyć? Zapewne o to Martinowi własnie chodziło. W końcu nieokrzesane i głupawe było z niego stworzenie, nie wspominając już o fakcie, w jak gorącej wodzie czasami był kąpany.
- Może? - Gdybał. Kolejny już raz tego dnia. - Skoro się pytam, to chcę. Więc?
Pokiwał głową na boki.
- To niewiele...
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyCzw Sty 24, 2013 8:04 pm

Trudno było pozostać spokojnym, kiedy rozmówca się w taki sposób uśmiechał. Nie chodziło tu jedynie o sam bezmyślny wyraz twarzy, zdradzający chorobliwy i nie mający racji bytu optymizm, ale również fakt, że ostatnio zirytowanie Martina stało się dla Jose zadaniem niemalże niewykonalnym. Mógł go wyklinać. Mógł używać najgorszych przekleństw, które znał. Mógł robić różne rzeczy, ale Argentyńczyk pozostawał spokojny i wyszczerzony ten swój głupi sposób. To źle działało na jego ambicje, jak również wiarę we własne umiejętności. Znaczy w sumie umiejętność wkurzania innych nie była aż taka potrzebna, ale… Przy blondynie tak. Może by go przynajmniej w końcu wykurzył.
Poza tym Martin bezczelnie się gapił, wyzwalając w Chilijczyku coraz większą agresję. Najprawdopodobniej była ona doskonale widoczna w jego oczach.
-Nie ma nic z sensownością wspólnego. Zasłyszałeś coś i myślisz, że się sprawdza, a tak naprawdę jest bzdurą. Chyba, że masz do czynienia z człowiekiem, którego charakter da się kształtować łatwo jak glinę- prychnął, krzyżując ręce. Nawet jeśli wyłapał ten komunikat, nie zamierzał zastanawiać się nad nim. Bo po co?
Najeżył się, od razu dostrzegając zmianę w jego minie, ten wyraz twarzy zazwyczaj zwiastował coś nie dobrego. Można było stwierdzić na pewno, że Jose dość uważnie mu się przyglądał.
-Nieważne co powiem, i tak zinterpretujesz to na swój kretyński sposób- warknął, broniąc się coraz mniej skutecznie przed straceniem kontroli nad emocjami. Zmrużył oczy.
-Może i chcesz- przyznał powoli, a jego usta wykrzywiły się w słabym, nieco ironicznym uśmiechu.- Ale weź pod uwagę, że ja mogę nie chcieć odpowiedzieć na to pytanie…. Niewiele, rzecz względna. Ale mogę zostać na dłużej, o ile moje nerwy to wytrzymają.
Powrót do góry Go down
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyPon Sty 28, 2013 12:55 pm

Z każdą, kolejną chwilą, Martin coraz wyraźniej dostrzegał iskrzące się w oczach Jose, ogniki wściekłości. Argentyńczyk zdawał sie mieć na niego taki sam wpływ, niczym czerwona płachta na byka i wystarczyło tylko trochę mocniej załopotać, aby wspomniany wcześniej osoby znalazł sie na cienkiej niteczce ponad emocjonalną przepaścią, a nadwątlone przez rozwydrzony charakter, głosy wewnętrzne Martina, podpowiadały mu, aby przestał czuć się aż tak pewnie, jak do tej pory. Gorzej tylko, że śmiałość i porywczość Latynosa, pomyślnie zagłuszały wszystkie. upomnienia rozsądku, tak, że pomimo tego wszystkiego, on nadal stał przed Chilijczykiem, mając naklejony na twarz ten swój charakterystyczny, ciepły uśmiech.
- ...Hm. Wiesz, Jose, ale nawet najbardziej uparci ludzie, w końcu przechwytują pewne zachowania osób, z którymi przebywają. Czy tego chcą, czy nie. - Oczywiście dodał swoje trzy grosze.
- Oh, si, możliwe. - Przyznał się. - Ale chociaż powiedz mi, czy mocno mijam się z prawdą. - Uśmiechnął sie znów.
- Jeżeli nie chcesz, to będziemy szukać sposobu i powodu, żebyś zechciał. - Tak, Martin był dziś wyjątkowo zadziorny i irytujący. - ...Wytrzymają. Jeszcze stoimy przecież w porcie, a wycieczka powinna być...odstresowująca?
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyPon Lut 04, 2013 9:08 am

Nie, nie, nie. Musiał się uspokoić. Nie mógł wybuchnąć po raz kolejny, dając się mu sprowokować. Bo tak to widział. Martin robił wszystko, aby wyprowadzić go z równowagi. Dlaczego? Na to nie umiał sobie odpowiedzieć, ale wiedział w każdym razie, że każde słowo, każdy uśmiech, służy Argentyńczykowi jedynie do wkurzenia go. Dlatego też, jako iż sam był osobnikiem jakże upartym, chciał zrobić wszystko, ażeby mu się nie dać. Tylko można było powiedzieć, że Martin trafił w słaby punkt. Chilijczyk nie umiał panować nad swoimi emocjami, zwłaszcza, negatywnymi.
-… Kretyn- skwitował. Dobra, to słyszał pięćdziesiąt razy, to go nie zaskakiwało, mógł to przyjąć ze spokojem. Prawda? Mógł, ale nie przyjął. Cholernie irytowało go takie zachowanie.
-Powiem tak. Interpretuj to sobie jak chcesz, mnie to obchodzi jak kurde nie powiem co- warknął. Czemu miał sobie strzępić język na wyjaśnienia, które później i tak pójdą do śmietnika? Chociaż w sumie i tak dużo powiedział, może więcej niż gdyby po prostu potwierdził lub zaprzeczył. Pal licho.
-Będziemy? Będziemy? Co najwyżej ty będziesz. I nie znajdziesz, zapewniam cię- odparł, ledwo powstrzymując się od ryknięcia.- Nie wiem jak cokolwiek może być odstresowujące w twoim towarzystwie.
Powrót do góry Go down
Argentyna
Papież Argamel Edward
Argentyna


Orientacja : W terenie!
Ekwipunek : Garłacz i kordelas.
Wątki i powiązania : -
Po jakiego czorta jesteś na statku? : Takie życie.
Multikonta : Brak.
Liczba postów : 125
Join date : 03/04/2012
Wiek : 31

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptySro Lut 13, 2013 8:23 pm

- ...Mówisz mi to całkiem często. - Odpowiedział mu z ciepłym i przy tym, prawdopodobnie, bardzo irytującym uśmiechem na twarzy. Kolejny, nieprzyjemny epitet, którym określono osobę Argentyńczyka, jednak tez zdawał się to słyszeć tak często, że i nie przejmował się tym zbyt zbytnio.
- Ah si...? - Ostatnią samogłoskę specyficznie zaciągnął, w celu zaznaczenia teatralnej ironii w tonie głosu. Ciągle się z nim droczył i Argentyńczyk nie zdziwiłby się, gdyby w ciągu najbliższych kilku minut zaliczył bliskie spotkanie z rozpędzoną pięścią Jose.
- Nie nie doceniaj mnie. - Subtelne ostrzeżenie. Jakie było prawdopodobieństwo, że Martin przedostatnią wypowiedź Chilijczyka potraktował jako wyzwanie? Bardzo duże. Ten narwany osobnik lubił rywalizację i wszytko, co choć odrobinkę pachniało czymś w rodzaju zakładu, ten traktował z powagą.
- Jest. Tylko ty nastawiłeś się zbyt krytycznie. - Bo przy tym niby wcale nie próbował go wyprowadzić z równowagi.
Nie czekając na odpowiedź, chwycił Jose za rękaw i pociągnął za sobą, w stronę zejścia do portu.
Powrót do góry Go down
Chile

Chile


Orientacja : Sekret to sekret |:
Ekwipunek : NIC
Wątki i powiązania : Latynosi.
Po jakiego czorta jesteś na statku? : NIE JESTEM NA STATKU, TY CHOLERNY PIRACIE
Liczba postów : 389
Join date : 04/04/2012

Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 EmptyCzw Lut 14, 2013 4:42 pm

-Och, ciekawe czemu. Nie, nie dlatego, że bardzo lubię to robić tylko dlatego, że na to zasługujesz. Bo jesteś kretynem i to do tego cholernie optymistycznym i cholernie wyszczerzonym jak głupek.- Zaczął mówić więcej, szybciej i, co najważniejsze, mniej logiczniej niż zazwyczaj. Znak, że jego nerwy naprawdę już nie wytrzymywały zaistniałej sytuacji. Mógł się czuć niczym groźne zwierzę zamknięte w klatce, które ktoś, tutaj w osobie Martina, dźga patykiem przez kraty. Tylko, że krat nie było, a Jose był po prostu człowiekiem. Tyle że człowiekiem wielce wkurzonym i piratem, co raczej nie mogło zbyt dobrze zwiastować Argentyńczykowi. Ten jednak zdawał się nie dostrzegać zagrożenia i ciągle igrał z ogniem.
-Si, przecież mówię. Głuchy jesteś?- warknął. Naprawdę miał mu ochotę przywalić. Nie zrobił tego jednak tylko z jednego powodu. Postanowił sobie nie stracić panowania nad sobą. Na razie przegrywał na pełnej linii.
-Będę.- Tak jakby ostrzeżenie jego rozmówcy w ogóle go obchodziło.
-Ja się nastawiłem krytycznie?!- Na to pytanie mógł sobie odpowiedzieć sam, ale nie chciał. Ogólnie jedyne na co miał ochotę to oddalić się z tamtego miejsca i zaszyć się gdzieś w samotności. Tylko, że nie było mu to dane. Martin nagle go chwycił i ciągnął nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po jaką cholerę. Dał się pociągnąć tylko parę kroków, w czasie których rozważał swoje posunięcie. Na pewno nie chciał się dać. Zatrzymanie się i próba opierania również miała małe szanse na powodzenie.
Dlatego też przyśpieszył znacznie, ale nie po to, żeby ułatwić zadanie Argentyńczykowi. Nie, po prostu chciał zmniejszyć ich odległość i walnąć go. Celował w jego ramię, ażeby jego rękaw został wypuszczony. Za późno zorientował się, że to mogło nie być zbyt dobre posunięcie. Niekoniecznie musiało być skuteczne. Trudno.
Co chciał w ten sposób osiągnąć? Wyszarpać się, a potem odejść dumnie. Nie uciec. Odejść z podniesioną głową.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Pokład statku - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Pokład statku   Pokład statku - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 
Pokład statku
Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
 Similar topics
-
» Pokład statku

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pirate Hetalia :: 
 :: 
A r c h i w u m
-
Skocz do: